Spółkami najsilniej ciągnącymi indeks w górę były od początku KGHM i PEKAO. Wszystko wyglądałoby przepięknie gdyby nie niewielki, jak na skalę ruchu, obrót. Do południa najpopularniejsze spółki przyciągnęły tylko 250 milionów kapitału i nic nie wskazywało na zmianę sytuacji. To jasno pokazało, że nie mamy do czynienia z dużym popytem, a jedynie cofnięciem się podaży na z góry upatrzone poziomy.
Atmosfera zewnętrzna systematycznie pogarszała się, ale nasz rynek nie wykazywał najmniejszych oznak słabości. WIG20 po przejściu strefy 1850 punktów nieśmiało ruszył ku okrągłemu poziomowi 1900, ale determinacji wystarczyło zaledwie na połowę tej drogi. Mimo to warszawski parkiet był najsilniejszy w Europie. Ostateczny wzrost sięgnął 4,9 procent przy wciąż świątecznym obrocie 770 milionów. Wyraźną poprawę można było zaobserwować na TP SA, która dołączyła do grona liderów wzrostów i jak nigdy poddała się presji kupujących kończąc dzień na 6,7 procentowej zwyżce.
Cała sesja przypominała trochę noworoczne fajerwerki. Na początku wybuch i dużych huk, a potem już tylko długie godziny ciszy i wyczekiwania na prawdziwy handel, w którym odezwą się posiadacze prawdziwej gotówki. Dziś do tego etapu nie doszliśmy, ale zbliża się on wielkimi krokami. W trendzie bocznym zawsze największe zainteresowanie budzą sesje odbijania się indeksu od barier, a wszystko wskazuje na to, że już w tym tygodniu będziemy mieć do czynienia z próbą dalszych wzrostów. Najciekawsze zatem jeszcze dopiero przed nami.
Paweł Cymcyk
Analityk