"Dzięki temu powstaje tak zwana polisa na dożycie. W ten sposób klient nie zarabia tylko dostaje odszkodowanie, a zatem nie płaci fiskusowi ani złotówki. Polisy na dożycie to nowość na rynku produktów strukturyzowanych. Oferta ma wszystkie zalety funduszu inwestycyjnego. Jest jednak jedna zasadnicza różnica. – Prawnie działają jak polisy, zatem ich wypłata traktowana jest jak odszkodowanie – wyjaśnia Maciej Kossowki, analityk Expandera.
Za odszkodowanie podatków się nie płaci. Zatem klient na dzień dobry ma 19 proc. zysku więcej niż w klasycznych produktach. Struktura takiego funduszu jest bardziej złożona. Towarzystwo inwestycyjne przygotowuje produkt, który jest pakowany przez ubezpieczyciela, a następnie trafia on poprzez dystrybutorów do klienta. Zatem jest więcej pośredników, którym trzeba zapłacić prowizję." – czytamy w "Pulsie Bzinesu".
"- ‚Pakerzy’, towarzystwa ubezpieczeniowe, biorą zazwyczaj parę procent. Zatem ostatecznie klient i tak wychodzi na swoje – dodaje Maciej Kossowki. Polisy na dożycie mają jeszcze jedną przewagę. Często ich konstrukcja nie tylko gwarantuje kapitał w czasie inwestycji, ale także pozwala zarabiać przy zmiennej koniunkturze giełdowej. Polisy na dożycie różnią się od klasycznych funduszy tym, że nie potrzebują akceptacji Komisji Nadzoru Finansowego (KNF). To oznacza, że można je wprowadzić na rynek szybciej. Są też furtką dla zagranicznych produktów, żeby wejść na krajowy rynek, omijając KNF." – czytamy dalej.
Inwestorzy giełdowi, właściciele lokat bankowych oraz klienci funduszy inwestycyjnych muszą płacić 19 proc. podatku od zysków z oszczędności i inwestycji kapitałowych. Podatek ten, zwany potocznie podatkiem Belki, obowiązuje od 2002 r. W czasie ostatniej kampanii wyborczej do Sejmu PiS obiecywał zniesienie tego podatku. Na razie jednak nic nie wskazuje na to by obietnicy dotrzymał, bo fiskus zarabia na nim krocie.
Więcej na temat w dzisiejszym "Pulsie Biznesu".