O krok od zakazu lichwy – pożyczki tylko do 32 proc.

We wczorajszych głosowaniach nieoczekiwanie przeszedł powszechnie krytykowany projekt ograniczenia lichwy przygotowany przez posłankę Aldonę Michalak z SLD. Poparła go egzotyczna koalicja posłów PiS (zrezygnowali z własnego projektu) oraz Samoobrony. „Za” była tylko część mocno podzielonego w tej sprawie SLD.

Zwycięzcy mówią o rodzącej się szansie, by wreszcie przestała rosnąć liczba osób, które wpadły w pętlę kredytową – szacunki mówią, że ze spłatą rat nie radzi sobie 750 tys. osób. Bankowcy ostrzegają, że pod rządami nowego prawa będą musieli odmówić kredytów części klientom. – Albo będziemy pożyczali według stawek rynkowych, albo wcale – straszą.

Jak podaje „Gazeta” projekt nowego prawa przewiduje, że do kodeksu cywilnego wpisana zostanie klauzula zabraniająca pożyczania pieniędzy na procent przekraczający czterokrotność tzw. stopy lombardowej. Jest ona ustalana na posiedzeniach Rady Polityki Pieniężnej. Obecnie wynosi 8 proc., a więc „sufit” dla oprocentowania kredytów i pożyczek po wprowadzeniu ustawy to 32 proc.

To sporo więcej niż wynoszą odsetki np. od kredytów hipotecznych czy samochodowych. Ale mniej od oprocentowania niektórych kart kredytowych, kredytów gotówkowych oferowanych przez SKOK „chwilówek” czy pożyczek Providenta. Łączne opłaty i prowizje za przyznanie kredytu nie mogą przekroczyć 5 proc. wartości kredytu. Za złamanie ustawy będą groziły dwa lata więzienia. Nowe prawo weszłoby w życie sześć miesięcy po uchwaleniu.

Przedstawiciele Związku Banków Polskich przekonywali, że nawet w niezbyt licznych krajach, w których obowiązują przepisy antylichwiarskie (np. Niemcy, Francja), maksymalna stopa jest uzależniona od rynkowej ceny kredytów, a nie arbitralnie ustalanych stóp banku centralnego.

Poseł Szejnfeld z PO oświadczył, że rozważy skierowanie do marszałka Sejmu wniosku o sprawdzenie zgodności projektu z konstytucją.

Bankowcy mają nadzieję, że to jeszcze nie koniec „bitwy o lichwę”. Kontrowersyjny projekt zanim zostanie podpisany przez prezydenta musi być jeszcze zatwierdzony w drugim czytaniu przez cały Sejm, a potem przejść normalną drogę legislacyjną (poprawki Senatu, trzecie czytanie w Sejmie). Układ sił może być inny niż wczoraj w komisji. Nawet razem wzięci posłowie PiS, Samoobrony i SLD (choć ci ostatni będą podzieleni) mają w sumie „tylko” 225 głosów, co nie gwarantuje większości (460 posłów). A jeśli sejm na początku maja podejmie uchwałę o samorozwiązaniu, to ustawa i tak automatycznie powędruje do kosza.

Autorka przyjętego wczoraj projektu, posłanka Aldona Michalak przekonuje, że nie zagrozi on uczciwym ludziom. Jej zdaniem limit odsetek nie obejmie „normalnych” kredytów, a co najwyżej uderzy w instytucje finansowe, które pożyczają pieniądze na bardzo wysoki procent. Posłanka przypomina, że na wniosek bankowców ustawa została mocno złagodzona. Posłowie zrezygnowali z drakońskiego ograniczenia opartego na odsetkach ustawowych (nielegalne byłoby pożyczanie pieniędzy na więcej niż 16 proc. w skali roku), zastępując je stopą lombardową – czytamy w „Gazecie”.