Po latach hossy na rynku akcji, podczas której obligacje zostały niemal zapomniane, mamy do czynienia ze zwrotem sytuacji o 180% jeśli chodzi o postrzeganie atrakcyjności obligacji.
Jeszcze dwa lata temu, gdy indeksy giełdowe biły rekordy, a zyski z funduszy inwestycyjnych sięgały 50% rocznie i więcej, obligacje dające 5-6% zarobku rocznie pozostawały na szarym końcu listy atrakcyjnych produktów finansowych.
Rok 2008 najgorszym dla rynku akcji.
W ubiegłym roku główne indeksy GPW: WIG i WIG20 spadły odpowiednio o 51% i 48%.
Taki pogrom skutecznie odstraszył zarówno inwestorów giełdowych, jak i posiadaczy jednostek funduszy inwestycyjnych. Aktywa TFI skurczyły się ze 144 mld zł w połowie 2007 roku do 70 mld zł obecnie. Do łask powróciły natomiast bezpieczne lokaty bankowe. Również obligacje przekonują do siebie coraz więcej rodaków. Tym bardziej, że pozostają dostępne dla każdego. Do inwestycji w obligacje wystarczy 100 zł.
Według danych o sprzedaży obligacji detalicznych oferowanych przez Ministerstwo Finansów do listopada Polacy kupili papiery za 5,7 mld zł. To prawie dwa razy więcej niż w 2007 roku.
MF szacuje, że 2008 rok zamknie się kwotą 7 mld zł, jeśli chodzi o wartość sprzedanych obligacji.
Takie wyniki pokazują jednoznacznie, że Polacy dostrzegli atrakcyjność obligacji.
Coraz częściej obligacje są bardziej rentowne od najlepszych lokat na rynku. A może być jeszcze lepiej. Zwłaszcza dla osób już posiadających obligacje. Paradoksalnie spowolnienie gospodarcze przyczynia się do zmiany polityki Rady Polityki Pieniężnej, która na listopadowym posiedzeniu rozpoczęła cykl obniżek stóp procentowych. Po grudniowej obniżce główna stopa procentowa wynosi 5% i nie utrzyma się zbyt długo. Szacunki mówią o możliwych obniżkach aż do poziomu 3,75%.
Tak duże spadki to woda na młyn dla posiadaczy obligacji o stałym oprocentowaniu zakupionych kilka miesięcy temu, a powód do zmartwień dla osób, które dopiero teraz rozważają inwestycje w obligacje. Przy spadających stopach procentowych warto mieć obligacje o stałym oprocentowaniu, a przy rosnących stopach procentowych o oprocentowaniu zmiennym.
To podstawowa zależność, którą należy znać decydując się na inwestycję w obligacje. Do czasu, aż Rada Polityki Pieniężnej nie dokona obniżek do w/w poziomu 3,75%, obligacje mogą stanowić spokojną przystań dla naszych oszczędności. Zaszkodzić im może dopiero trwała poprawa sytuacji na rynku akcji i funduszy inwestycyjnych. Wówczas to zmęczeni spadkami klienci zaczną wracać na rynek i rozpocznie się windowanie cen akcji i wycen jednostek uczestnictwa znane sprzed 3-4 lat.
Hitem są fundusze denominowane w USD oraz EUR.
Osłabienie krajowej waluty przyprawia o ból głowy posiadaczy kredytów walutowych i firmy importujące towary, którym przychodzi płacić coraz więcej.
Dla posiadaczy jednostek funduszy obligacyjnych jest natomiast prawdziwym prezentem. Na samych różnicach kursowych posiadacze najlepszych funduszy denominowych w USD mogli bowiem zarobić nawet 40% w ostatnim półroczu (UniFundusze FIO – Subfundusz UniDolar Obligacje).
Ich odpowiedniki w EUR dały ok. 25% zysku w ostatnim kwartale 2008 r., co można uznać za bardzo dobry wynik mając na uwagę krótki okres inwestycji. O tyle wzrosły wyceny jednostek: Arka BZ WBK Obligacji Europejskich i DWS SFIO Euroobligacji. O ile na rynku walutowym nie dojdzie do trwałego odwrócenia trendu i umocnienia złotego, warto rozważyć trzymanie części naszych oszczędności właśnie w funduszach, których wyceny zależą od kursów walut. Przytoczone wyżej wyniki powinny być wystarczającą zachętą, ale niech nie usypiają naszej czujności. Jeszcze pół roku temu wyceny funduszy obligacji dolarowych wyglądały zgoła odmiennie. Miejmy to w pamięci.
Inwestować samodzielnie czy poprzez fundusz?
Odpowiedź na to pytanie zależy głównie od naszej wiedzy na temat obligacji. Jeśli nie czujemy się zbyt biegli w temacie i nie chcemy samodzielnie wybierać rodzaju obligacji, śledzić zmian na rynku stóp procentowych, ani kupować/sprzedawać obligacji notowanych na GPW, możemy zdać się na pomoc, jaką oferuje fundusz inwestycyjny obligacji. Zarządzający funduszem przejmą za nas kwestię wyboru obligacji, a nam przyjdzie jedynie śledzić notowania jednostek zakupionych w danym TFI.
Dodatkowym czynnikiem, który może przemawiać za wyborem inwestowania w obligacje za pośrednictwem funduszu, jest to, że dysponuje on znacznymi zasobami gotówki. To stwarza okazję, aby obligacje kupić niejako hurtowo, co pozwala uzyskać jeszcze atrakcyjniejszą cenę, niż ta dostępna dla klienta z ulicy. Im niższa cena zakupu, tym lepiej dla posiadaczy jednostek uczestnictwa funduszu.
Jedynym, o czym musimy pamiętać przed powierzeniem naszych pieniędzy funduszowi, to sprawdzenie w jaki rodzaj obligacji, na jakim rynku i w jakich proporcjach inwestuje dany fundusz.
Jeśli chcemy korzystać z możliwości krajowego rynku obligacji, musimy poszukać funduszu, który inwestuje w takie obligacje. Ich udział w portfelu powinien sięgać 80-90% i więcej, tak aby maksymalnie odzwierciedlał zachowanie rynku polskich obligacji. W taki sposób unikniemy przykrych niespodzianek jakie spotkały właścicieli jednostek uczestnictwa funduszu obligacji SEB2.
Choć fundusz należał do tzw. bezpiecznych, jego klienci stracili 30% kapitału w ciągu ostatnich miesięcy. Wszystko przez to, że fundusz, owszem, inwestował w obligacje, ale część z nich stanowiły obligacje podwyższonego ryzyka związane z rynkiem rosyjskim. Ogromna wyprzedaż na rosyjskim rynku akcji odbiła się fatalnie na wynikach funduszu. Komisja Nadzoru Finansowego podjęła kroki wyjaśniające w tej sprawie, co skończyło się zmianą kwalifikacji funduszu z obligacyjnego na zagraniczny. Dla klientów, których oszczędności skurczyły się o 30%, marna to jednak pociecha.
Tomasz Bar
Źródło: FinanseOsobiste.pl