Obligacje denominowane w euro w ofensywie

Obligacje skarbowe zaliczały się do tych nielicznych aktywów, które w ubiegłym roku przyniosły inwestorom zyski. W tym samym czasie obligacje przedsiębiorstw odnotowały znaczne straty. W roku 2009 relacje te uległy odwróceniu. Podczas gdy obligacje skarbowe znalazły się pod presją, obligacje firm należą do najbardziej efektywnych inwestycji.

„Perspektywy wzrostu oraz inflacji będą stanowiły w dającej się przewidzieć przyszłości dość mocne wsparcie dla obligacji skarbowych. Jednak 5-letnie niemieckie obligacje rządowe z rentownością 2,4% z całą pewnością nie są już szczególnie atrakcyjną inwestycją” – uważa Robert Senz, kierownik działu Global Fixed Income w Raiffeisen Capital Management (RCM), wiodącej instytucji zarządzania aktywami w Austrii. Bardziej obiecujące wydają się obligacje oferujące porównywalne bezpieczeństwo, ale zawierające premię z tytułu ryzyka płynności. Należą do nich m.in. listy zastawne, obligacje bankowe z gwarancjami państwowymi oraz obligacje skarbowe innych państw członkowskich UE, np. Włoch, Hiszpanii lub Austrii.

„Obligacje przedsiębiorstw, mimo bardzo dużego wzrostu ich wartości w pierwszej połowie roku, są nadal interesujące, przede wszystkim w segmencie investment grade. Dają one rentowność rzędu ok. 4,3% rocznie, przy terminie zapadalności wynoszącym ok. 5 lat, co daje zyski o 2 pkt proc. wyższe od niemieckich obligacji rządowych. Jest to z perspektywy historycznej znacząca różnica” – twierdzi Senz. Jeszcze wyższe rentowności można obecnie uzyskać z obligacji bankowych. Zdaniem Senza, UE oraz EBC faktycznie potwierdziły, że nie pozwolą upaść żadnemu większemu bankowi, w związku z czym obligacje dużych instytucji niosą dość ograniczone ryzyko. Nie będą one na dłuższą metę tańsze od obligacji firm niefinansowych.“

Dzięki programom stymulującym gospodarki, licznym pakietom wspomagającym płynność oraz pakietom pomocowym dla banków i rynków finansowych udało się skutecznie zapobiec globalnemu załamaniu. Aktualny poziom cen nadal wkalkulowuje utrzymanie się przez dłuższy czas recesji oraz stosunkowo wysokich wskaźników niewypłacalności. W segmencie investment grade (instytucje niefinansowe) ceny implikują wskaźniki niewypłacalności rzędu 11% w ciągu kolejnych 5 lat. Dla instytucji finansowych w segmencie investment grade, implikowany, odpowiedni wskaźnik niewypłacalności wynosi nawet 18% – dotyczy zatem prawie co piątej obligacji! „Oczekuje się oczywiście wyraźnego wzrostu wskaźnika niewypłacalności dla obligacji przedsiębiorstw. Myślimy jednak, że rynek wycenia w dalszym ciągu wyższe straty, niż się faktycznie zmaterializują. Szczególnie w segmencie investment grade wiele przedsiębiorstw wykorzystało w ubiegłych miesiącach dobrą kondycję rynków kapitałowych do pozyskania, poprzez emisję akcji i obligacji, świeżego, kapitału, aby tym samym zapobiec możliwym kłopotom z płynnością. Jest to dodatkowy czynnik przeciwdziałający ewentualnym bankructwom” – twierdzi Senz.

Obecnie RCM podchodzi z większą ostrożnością do obligacji wysokodochodowych, czyli papierów z ratingiem poniżej poziomu inwestycyjnego, nawet, gdy ich oprocentowanie, wynoszące obecnie około 14% w segmencie 5 lat, na pierwszy rzut oka może wydawać się bardzo atrakcyjne. Rynek zakłada jednak, że ponad 40% tych obligacji nie zostanie spłaconych. „Odkąd wartość tych obligacji wzrosła od początku roku o 30%, ryzyko spadków jest rzeczywiście wysokie, zwłaszcza że są one silnie powiązane z akcjami. Sugerowalibyśmy poczekać na korektę zanim ponownie otworzy się w nich pozycje” – podkreśla Senz.
Źródło: Raiffeisen Bank Polska