Od słów do czynów – bitwa o bankomaty

Jak się można było spodziewać, ruch MasterCarda wywołał reakcję. Najpierw górny limit wypłaty gotówki wprowadził Cash4You, teraz z komunikacyjną ofensywą wyszedł największy niezależny operator bankomatów – firma Euronet. Komunikat Euronetu można przeczytać tutaj. Co z niego wynika? Ano to, że MasterCard jest zły i niedobry, bo zabiera Polakom możliwość wypłaty gotówki. A przecież wszyscy chcą mieć dużo bankomatów. Konsekwencje będą tragiczne – więcej ludzi w placówkach, mniej chętnych do zakładania rachunków, generalnie kaplica.

Ciekawi jesteśmy jak w mediach zostanie przedstawiony ten problem, ale Euronet w części swojej argumentacji naciąga trochę rzeczywistość.

Przede wszystkim opłata dotyczy wypłaty z obcych maszyn, a za to klienci i tak już płacą i to często jak za zboże (Pekao SA, PKO BP, ING BSK, Lukas Bank i inne). Bankom oczywiście. Jako, że klienci o tych opłatach wiedzą, to jednak z obcych maszyn raczej pieniędzy starają się nie wypłacać. W ich przypadku zmniejszenie opłaty jeśli coś zmieni – to tylko na lepsze. Kolejną ważną rzeczą jest fakt, że maszyny niezależnych sieci są istotnym elementem ponad 15 tysięcznej sieci, ale jednak powiedzmy sobie szczerze – ponad 2/3 z tego, to bankomaty banków. One raczej biznesu nie zwiną. Z tego też względu dramatu nie ma. Zwłaszcza, że teraz banki mogą dać wszystkie bezpłatne bankomaty, a nie tylko swoje lub w wersji z na przykład rozszerzonej Euronetem. Efekt? Zamiast bezpłatnej sieci np. 3 – 4 tysięcy na 15 tysięcy maszyn, bank może zaoferować sieć 10 tysięcy bezpłatnych bankomatów w całej Polsce (żeby już ominąć niezależne sieci). Z punktu widzenia klienta – znacznie lepsza opcja.

Jak to bywa z żonglowania liczbami. Owszem – na milion mieszkańców może jest 400 maszyn, ale jak się już weźmiemy tylko ubankowionych (bo nieubankowieni z bankomatów nie korzystają), to liczby będą wyglądać znacznie lepiej. No i nie zapominajmy, że chodzi o ograniczenie, a nie zwiększanie obrotu gotówkowego, jakby nie było. Euronet wylewa też krokodyle łzy, że maszyn nie ma poza dużymi miastami – pewnie wie co mówi, bo tam ich w ogóle nie instaluje… Sam skupia się na miejscach, gdzie można spokojnie zapłacić kartą – no ale liczy na przyzwyczajenie ludzi – gotówka w kieszeni zawsze się przyda, a jak już ją mam, to za mniejsze zakupy zamiast kartą zapłacę cashem. W końcu wypłatę mam za free – tyle, że bank płaci, a operator zarabia. A bank niekoniecznie chce zwiększać liczbę wypłat w miesiącu, bo to mu dochodów nie przynosi.

Bardzo ciekawie straszy też Euronet powrotem kolejek w placówkach. Mowa bowiem o ekspertach – cyt: „Zdaniem ekspertów ograniczenie ilości bankomatów pozaoddziałowych dla wielu ludzi, chcących dokonać wypłaty gotówki, oznaczać będzie kolejki w banku i konieczność rezerwacji czasu na dokonanie prostej transakcji.”. Ciekawe co to za anonimowi eksperci…

Równie ciekawie wygląda argumentacja, że mniej bankomatów to mniej wydanych kart i operacji bezgotówkowych. Tak się jakoś składa, że banki wyrywają klientów już tylko między sobą – bo napływ świeżej krwi jest w zasadzie ograniczony do młodzieży. Pytanie też jakich bankomatów? Tutaj wraca argument z obniżką opłat co może przyczynić się do zwiększenia dostępności obcych maszyn przez banki – obcych – to nie znaczy niezależnych sieci. Cash4You obniżając maksymalną kwotę wypłaty do 400 zł działa przeciwko bankom, które traktują tę sieć jako własną. Karze tym samym trudno powiedzieć kogo – klienta, współpracujące z nim banki? Trudno powiedzieć.

Jasne jest, że w konfrontacji z ogromną, międzynarodową organizacją płatniczą a operatorem bankomatów, przewagę ma ten pierwszy. Same banki będą siedziały raczej cicho, obserwując jak konflikt będzie się rozwijał. W tym momencie wygląda na to, że Euronet będzie próbował miękkich nacisków poprzez media. W sumie ciekawi jesteśmy jak to dziennikarze przedstawią – to będzie też przy okazji pojedynek pomiędzy dwoma dobrymi agencjami PR. W tle mamy jeszcze Visę, która zapewne też będzie czekała na rozwój wypadków. Raczej nie pozwoli sobie na oddawanie rynku MasterCardowi.

Chociaż konflikt wydawałoby się, że nie jest jakiś duży, to jego wynik może narzucić kierunek rozwoju na kilka najbliższych lat. W tym momencie w Polsce króluje gotówka. Nie da się tego zmienić bez spójnych działań. Samo ograniczenie wzrostu liczby bankomatów nic nie pomoże, jeśli równocześnie nie pójdą za tym działania zmierzające do zwiększenia liczby miejsc, w których można kartą zapłacić. Kluczowy zapewne w tym przypadku jest również poziom pobieranego interchange’u. Tutaj organizacji cały czas idą po bandzie. Za chwilę ten argument może zresztą wypłynąć. Niezależni operatorzy postawieni pod ścianą mogą ostro kąsać, bo walczą w pewnym sensie o przetrwanie. Ciekawe, w którym to pójdzie komunikacyjnie kierunku…

My sami nie jesteśmy w tej sprawie obiektywni, bo na każdym kroku promujemy karty płatnicze i obrót bezgotówkowy. Trudno, żeby się to nagle zmieniło. Prawda jest jednak taka, że MasterCard wprowadził zmiany bez żadnych konsultacji. Zapewne wiedział, że żaden operator świadomie nie zgodzi się na nowe warunki. A zatem mamy bitwę, której polem stają się media. Ciekawe, jak zdadzą ten egzamin? Najgorsze w tym wszystkim może być to, że stracą klienci. Po części już tracą patrząc na to co zrobił cash4you. Jakby nie było, bankomat pod ręką zawsze się przydaje. Organizacje płatnicze i banki – to trzeba jasno powiedzieć, raczej nie wysilają się w edukacji klientów czy nie tworzą warunków, żeby nagle pojawiło się więcej POSów. W zamian idą w drugą stronę – ograniczają zasięg dystrybucji swojego głównego konkurenta – gotówki. No i to może budzić kontrowersję – bo w tym Euronet ma rację – organizacje płatnicze nie odrobiły swojej lekcji domowej, a jednocześnie wykorzystując swoją pozycję, w pewien sposób wycinają konkurencję. Warto o tym wszystkim pamiętać, opowiadając się za którąś ze stron konfliktu. No chyba, że nagle zobaczymy jakieś kolejne kroki, które będą propagować obrót bezgotówkowy.

Źródło: PR News