Jednak w miarę upływu czasu było już tylko gorzej. Rynek nie miał siły, a kupujący ochoty, do dalszych zwyżek. W tej sytuacji podaż zdradzała objawy zniecierpliwienia. Sama końcówka notowań, kiedy ponad 2-proc. wzrost indeksu został zamieniony na fixingu na już tylko 0,6-proc. zwyżkę nie ma tu jednak większego znaczenia. Dziś trzeci piątek szóstego miesiąca – wygasły kontrakty terminowe i opcje, a w takim dniu dzieją się różne dziwne rzeczy (trzy miesiące temu mieliśmy obroty rzędu 3 mld PLN). Na przykład kurs PKO BP spadł od zamknięcia notowań do fixingu o 1,5 PLN – czyli prawie 5 proc.
Jak na między świąteczną sesję obroty były dziś wysokie – 1,2 mld PLN (WIG20), co może wskazywać, że przypadkowa w gruncie rzeczy zwyżka, została wykorzystana do dystrybucji akcji. Teza ta jest jednak obarczona ryzykiem błędu właśnie ze względu na fakt, że jest to trzeci piątek miesiąca. Nasz rynek spadał razem z innymi rynkami regionu. Optymizm ulotnił się na nich równie szybko jak się pojawił. Po prostu podstawa tych wzrostów – wypowiedzi szefa amerykańskiego banku rezerw federalnych – okazała się wątła.
Jeśli mamy mimo wszystko szukać w tej sesji pozytywów, do warto odnotować, że w regularnym czasie notowań (bez fixingu) spadek WIG20 został powstrzymany na poziomie środowego szczytu, a więc utworzona dziś luka hossy została zanegowana tylko w czasie końcowego fixingu, który przecież wykorzystany jest do rozliczeń instrumentów terminowych. Na szerokim rynku liczba spółek drożejących (178 średnio o 3,6 proc.) mimo wszystko znacząco przewyższała te taniejące (30).
Rynek walutowy też ostatecznie zignorował wypowiedź szefa Fed. Euro zdrożało na koniec dnia do 4,06 PLN, dolar do 3,22 PLN, a frank szwajcarski do 2,61 PLN. Tym samym kursy powróciły do wartości z czwartku, choć wydawało się, że wczorajsze notowania nie powinny mieć większego znaczenia (wobec braku na rynku graczy z Polski).