W Europie zwyżki przybrały bardzo podobne rozmiary – indeksy rosną po ok. 1 proc. Także na Starym Kontynencie można mówić o zmęczeniu spadkami i prostym odreagowaniu wcześniejszych zniżek.
U nas WIG20 zyskał 0,8 proc. przy obrotach na poziomie 1,1 mld PLN. Trudno mówić o przejęciu inicjatywy przez kupujących. W zasadzie taki wzrost można uznać za rachityczny, bardzo rozczarowujący w porównaniu do oczekiwań i szans na poważniejsze odbicie jakie istniały przed sesją. Ale inwestorzy nie są widocznie przekonani, że „najgorsze już za nami”, stąd bardzo ostrożnie podchodzili dziś do zakupów. W efekcie WIG20 zdołał wprawdzie wyjść powyżej 3200 pkt, ale nic ponadto nie zwojował. Motorem zwyżki były KGHM i PKN (obie po ok. 3,5 proc.), nieco słabiej od oczekiwań zachował się sektor bankowy.
To słabe odbicie nie wróży niczego dobrego. W najlepszym razie rynek jeszcze raz przetestuje poziom 3150 punktów, choć być może jeszcze nie jutro. Za duży wpływ mają rynki zagraniczne, które są niezwykle rozchwiane, by stawiać prognozy na kolejne sesje, co czyni nie tylko same prognozy, ale decyzje inwestycyjne, bardzo ryzykownymi.
Statystyka szerokiego rynku robi bardzo pozytywne wrażenie, można na chwilę ulec złudzeniu, że to nie z korektą mamy do czynienia, ale z dalszym ciągiem hossy. Wzrosły notowania 194. spółek, spadły 51., MIDWIG zyskał 2,5 proc., a WIRR 2,2 proc. Analizowanie zmian cen poszczególnych spółek mija się z celem – raczej nie należy przywiązywać się do obecnych wycen, bo za kilka dni mogą być zupełnie inne.
Na rynku walutowym zaszły spore zmiany, przynajmniej jeśli chodzi o kierunek ruchu. Najważniejszą obecnie parę tworzą dolar i jen. Jen dotarł do lekko nachylonej linii oporu – stąd jego dzisiejsze osłabienie o 0,35 proc. wobec dolara i analogiczne – o 0,75 proc. – wobec euro. Osłabienie jena pociągnęło też franka i to już ma swoje przełożenie na naszą walutę. Frank kosztował dziś 2,43 PLN, wobec 2,46 PLN wczoraj rano. Kurs euro spadł poniżej 3,90 PLN, a dolara do 2,975 PLN. Zmiany nie są na razie duże, bo inwestorzy chcą się upewnić czy jen nie będzie nadal zyskiwał na wartości. Kilka dni osłabienia jena dałoby większą pewność niż jedno zaledwie przedpołudnie, gdy jen spadał (dziś).