U nas niestety więcej mamy powodów do zmartwień niż radości. Inwestorzy w Warszawie nie wykorzystali szansy na podbicie cen i wartości indeksów, a takie perspektywy były realne dziś rano. Rozpoczynaliśmy notowania po bardzo udanych sesjach w USA, Ameryce Południowej i na rynkach azjatyckich. Jednak od samego początku brakowało u nas entuzjazmu, tak cechującego pomyślne dla posiadaczy akcji sesje.
W miarę upływu czasu WIG20 tracił więc na wartości, a po południu spadki przyspieszyły. Można to tłumaczyć gorszymi danymi z USA (z rynku pracy, o napływie kapitału), ale chyba była to bardziej psychologiczna reakcja. Skoro wzrost nie udał się przy tak dobrych warunkach zewnętrznych, to rynek jest słaby. Stąd część inwestorów mogła dojść do przekonania, że korekta zostanie jeszcze pogłębiona. Z drugiej strony wartość obrotów – 816 mln PLN (WIG20) – nie wskazuje na to, by stało się coś naprawdę dla rynku groźnego. Wygląda to tak, jakby kupujący po prostu nie byli teraz zainteresowani wchodzeniem na rynek. Jeśli chodzi o poszczególne spółki, zwraca uwagę słabość Agory (w dół o 4,6 proc.) i TVN (minus 2,0 proc.) i… nic ponadto.
Na szerokim rynku wzrósł kurs 112. spółek, spadł 132., MIDWIG stracił 0,3 proc., a WIRR 0,4 proc. Raportów kwartalnych opublikowano dziś naprawdę wiele i stąd znaczne zmiany w kursach poszczególnych spółek. Jutrzenka podrożała o 17 proc., Hygienika (mimo kolejnych strat) o ponad 16 proc., Dębica o ponad 10 proc. Warto też zwrócić uwagę na Polnord, który w ostatnim czasie wydawał się spółką, której kurs jest odporny na wszelkie nastroje na GPW. Dziś akcje staniały o 5,7 proc. przy obrotach na poziomie 318 mln PLN (oczywiście doszło tutaj do umówionych transakcji).
W porównaniu do porannych poziomów złoty osłabił się nieznacznie w ciągu dnia. Dolar podrożał do 3,974 PLN, euro do 3,908 PLN, a frank do 2,406 PLN. Cała trójka podrożała o mniej więcej grosz. Na naszą walutę raczej nie wpłynęły dane o inflacji (1,7 proc.), które były zgodne z oczekiwaniami. Ale już dane o wzroście płac (7,8 proc.) są niepokojące, bo rosnące płace mogą w przyszłości przełożyć się na wzrost inflacji.