Ropa jest najtańsza od sześciu miesięcy (już niewiele ponad 60 dolarów za baryłkę), miedź od ośmiu tygodni (7200 dolarów za tonę). Dziś miedź spadała o ponad 3 proc. i właśnie zachowanie rynków surowcowych odcisnęło swoje piętno na zachowaniu WIG20. KGHM w pewnym momencie traciła ponad 6 proc. (ostatecznie 5,3 proc.), Lotos spadł o 3,5 proc., PKN – i tu niespodzianka – tylko 0,4 proc. (wcześniej spadek przekraczał 2 proc.). Sektor bankowy też nie pomagał – PKO BP i Pekao straciły odpowiednio 1,3 i 1,5 proc. W efekcie WIG20 spadł o 1,6 proc. przy wysokich obrotach, które na koniec dnia podliczono na 1,27 mld PLN. Niestety nie da się z tego wyciągnąć daleko idących wniosków, poza tymi, że tak jak drożejące surowce pomagały nam w pierwszej połowie roku, tak teraz rynkowi ciążą. Ponieważ zaś branża paliwowa i KGHM mają duży wpływ na indeks, to efekt jest taki jaki jest. Pewnych nadziei można upatrywać w akcjach banków, które mogłyby ten niekorzystny wpływ równoważyć. Mogłyby, ale tak się nie dzieje.
Na giełdach zachodnich nastroje były dziś bycze, ale dla GPW bardziej liczy się to, jak nas widzą inwestorzy zagraniczni, a nie jak my widzimy ich. I choć wpływ wydarzeń na Węgrzech wydaje się być ograniczony (widać to po notowaniach walutowych), to trudno liczyć, by “zagranica” chciała w takich warunkach inwestować w nasz region. W Budapeszcie indeks BUX spadł o 2,8 proc. i raczej nie jest to ostatnie słowo tych, którzy chcą pozbyć się węgierskich akcji.
Dziś zdrożały akcje 67. spółek, staniały aż 153. Mimo to indeks DWS-Małych Spółek utrzymał poziom z wtorku, MIDWIG spadł o 0,5 proc., WIRR nieco bardziej bo o 1,1 proc. Małe i średnie spółki raczej korzystają z niższych cen surowców, których nie są producentami lecz odbiorcami, a przy tym mogą korzystać z ożywienia gospodarczego w kraju. Nadal więc pozostają atrakcyjną alternatywą dla akcji spółek z WIG20. Widać to zresztą po zachowaniu Hutemenu i Ferrum (w górę o 8,5 i 6,7 proc.), których zyski zależą od ceny miedzi właśnie.
Zachowanie rynku walutowego zupełnie nie przystaje do dramatycznych nagłówków i tytułów depeszy w rodzaju “wieczorne rozmowy zadecydują o koalicji”. Rynek jakby nie dostrzegał problemu. Nie widać także ucieczki kapitału przestraszonego sytuacją na Węgrzech. Dolar staniał dziś do 3,11 PLN, euro do 3,95 PLN, a frank notowany jest w okolicach 2,49 PLN. To ignorowanie zagrożeń kiedyś jednak może się skończyć, o czym warto pamiętać myśląc o kredytach walutowych. Na razie jednak przejmować się nie ma czym, skoro nie przejmują się tym inwestorzy zagraniczni. Powoli rośnie jednak rentowność obligacji, a to pierwszy sygnał ostrzegawczy.