Po rozczarowującym styczniu, inwestorzy stracili także nadzieję na obecny miesiąc, rozpoczynając miniony tydzień od spadków. Zresztą nie tylko na GPW dominował kolor czerwony, spadały także pozostałe indeksy w Europie. Pod koniec wtorkowej sesji WIG20 ustanowił nowy rekord trwającej bessy notując poziom1455 pkt co jest najniższą wartością od listopada 2003 roku.
Zdecydowana większość dużych spółek zanotowała kilkuprocentowe straty. Podaży oparł się jedynie Lotos, KGHM i PBG. Największy wpływ na spadek głównego wskaźnika miały mocno zniżkujące walory PKO BP i PKN Orlen. Dramatycznie spadł kurs akcji BRE Banku, który jako pierwszy z banków przedstawił wyniki za IV kwartał. Najbardziej z blue chipów został jednak przeceniony TVN, który stracił prawie 15 proc. swojej wartości. Pocieszające jest tylko to, że ta głęboka przecena miała miejsce przy niskich obrotach. W środę po południu główne indeksy na warszawskim parkiecie stabilizowały się na poziomach zamknięć z dnia poprzedniego. Ostatecznie po dwóch dniach znacznych spadków dzień zakończył się na plusach, przy wyraźnie zwiększonym obrocie, WIG20 zwyżkował 1,41 proc., a WIG 0,98 proc. Czwartkowa sesja była kontynuacją wzrostów przy zwiększonych obrotach, co sugeruje, że wrócił nieco aktywniejszy, być może instytucjonalny popyt. Ogłoszono również w czwartek, że Cyfrowy Polsat po sesji 20 marca wejdzie w skład indeksu WIG20 w miejsce Polnordu – poinformowała GPW. Polnord z kolei wejdzie w skład indeksu MWIG 40 razem z Kogeneracją, Trakcją Polską i Polish Energy Partners. MWIG 40 opuszczą natomiast: Cyfrowy Polsat, Kredyt Bank, Duda i Grajewo. Zmiany nastąpią też w składzie indeksu SWIG 80. Do indeksu wejdą: Kredyt Bank, Duda, Grajewo, Nepentes, Centrozap, Pegas, Orco Property Group, Wawel, Mennica, Kruszwica, Qumak Sekom, Optopol, Point Group i BBI Capital. Z listy uczestników SWIG 80 wyjdą: Kogeneracja, Trakcja Polska, PEP, Bytom, Projprzem, Action, Techmex, Ulma, Paged, Jupitel, Yawal, Capital, AB PL i ZNTK Łapy. W ostatni dzień tygodnia mieliśmy trzecią z rzędu sesję na plusie, przy znaczących obrotach, co oznacza, że weszli do gry zagraniczni inwestorzy, a także jest szansa na to, że obronimy ostatnio ustanowione dołki bessy. Mimo złych danych z amerykańskiego rynku pracy nastroje na naszym rynku się nie popsuły i zakończyliśmy tydzień wzrostami indeksów: WIG wzrósł do poziomu 2,55 proc., WIG20 2,99 proc., MWIG40 2,60proc., SWIG80 0,99 proc. To miły dla byków koniec tygodnia.
Japonia, Chiny, Indie
Po fali przeceny z początkiem roku na giełdzie tokijskiej w chwili obecnej mamy względne uspokojenie sytuacji i ruch boczny. Mimo zmienności w tym tygodniu indeksowi Nikkei225 udało się zyskać 1.1% zamykając notowania na poziomie 8076pkt. Początek tygodnia nie zapowiadał takiego obrazu z uwagi na publikację strat największych eksporterów w wyniku globalnej recesji i aprecjacji yena. Jak wynika z raportu Thompson Reuters główne japońskie firmy oczekują spadku zysku netto o 62% od stycznia do marca 2009 w relacji do pierwszego kwartału poprzedniego roku. Wyniki są tym bardziej zaskakujące, gdyż kilka tygodni wcześniej zaledwie 38% firm oczekiwało takiego spadku. Akcje Hitachi spadły o 17% do najniższego od blisko 30 lat poziomu po ogłoszeniu straty za rok 2008 w wysokości 7.8 miliarda dolarów. Mimo alarmujących sygnałów płynących również od największych producentów motoryzacyjnych w związku z gwałtownym spadkiem sprzedaży, który w styczniu okazał się najniższy od 37 lat, udało się popytowi dwukrotnie przebić podaż. Z jednej strony wynikało to z zapowiedzi władz Banku Centralnego Japonii, iż zacznie skupować zagrożone akcje instytucji finansowych, przeznaczając na ten cel 11.2 miliarda dolarów, a z drugiej powrotu chwilowego sentymentu w sektorze technologicznym, który wg analityków powinien podźwignąć się szybciej niż reszta gałęzi gospodarki.
Z kolei giełda w Shanghaiu odnotowuje z początkiem roku wyraźny wzrost zainteresowania i podąża swoim własnym kursem nie zbaczając na sytuację w Japonii. Wykresy indeksów pokazują zdecydowaną przewagę popytu, który na dobrą sprawę już zaczął pojawiać się od listopada, ale w styczniu zwiększył swoją dynamikę. Czy taka sytuacja może być zaskoczeniem dla inwestorów? Sądzę iż należało się tego raczej spodziewać patrząc na skalę spadków w zeszłym roku. Jednym z hamulców tego ruchu wzrostowego może okazać się widoczny w ostatnim czasie spadek eksportu mający wpływ na publikowane w najbliższym okresie wyniki spółek. Po tygodniowej przerwie obrotu giełdowego spowodowanej obchodami nowego roku inwestorzy z większym animuszem wrócili na parkiet w byczych nastrojach. Indeks SCI na tle całego tygodnia zyskał 9.29% przekraczając pierwszy raz w tym roku poziom 2000pkt. W dużym stopniu było to podyktowane ogłoszeniem nowego rządowego planu stymulującego chińską gospodarkę na kwotę blisko 20 miliardów dolarów. Większość pieniędzy zostanie przeznaczone głównie na projekty infrastrukturalne, służbę zdrowia i edukację, ochronę środowiska i restrukturyzację przemysłu oraz wsparcie uboższych i rolników. Zdecydowana większość spółek miała udany tydzień z szerokiej gamy gałęzi. Zyskiwała głównie branża detaliczna, surowcowa oraz technologiczna.
W pierwszym tygodniu lutego indeks Bombay Stock Exchange 30 stracił 1,31% w stosunku do poprzedniego tygodnia. Jednak tydzień rozpoczął się dużym, prawie 4% spadkiem spowodowanym danymi o największym spadku aktywności gospodarczej w USA od ponad 27 lat. Spadły także notowania banków w reakcji na ostatnią obniżkę stóp procentowych i związane z tym obawy o gorsze wyniki. W czwartek spadającym indeksom wyszły naprzeciw akcje spółek metalowych. Inwestorzy doszli do wniosku, że po wykorzystaniu zapasów wróci popyt na metale. Piątek zakończył się 1% wzrostem. Inwestorzy spodziewają się, że nowy budżet, który ma być ogłoszony 16 lutego i związane z nim cięcia podatków, przyniosą istotną ulgę dla przemysłu.
Stany Zjednoczone
Ubiegły tydzień mijał za oceanem pod znakiem umiarkowanych wzrostów. Inwestorzy nie przejmowali się wciąż bardzo negatywnymi danymi makro, ale skupili się na coraz to nowych informacjach o pakiecie pomocowym. Ponadto pozytywnie zaskoczyły odczyty wskaźników wyprzedzających, mowa tutaj przede wszystkim o nieoczekiwanie rosnących indeksach ISM. Co prawda cała uwaga skupiała się na piątkowych danych o bezrobociu, ale trzeba pamiętać, że zmiana zatrudnienia będzie jedną z ostatnich wartości ekonomicznych, które wskażą poprawę. Pewnie dlatego gorsze dane nie przejęły tak inwestorów. Wciąż żywe są nadzieje na magiczną moc pakietu pomocowego, a aktywność inwestorów pokroju Warrena Buffeta zachęca do zakupu przecenionych akcji. Trzeba pamiętać, że indeksy amerykańskie krążą wokół niezmiernie ważnych długoletnich poziomów wsparcia, które na dzień dzisiejszy stanowią niezmiernie twarde dno, które nie przebija się w jednym krótkim ruchu. Oznacza to, że aktualne zachowanie rynku można określić jako konsolidację wokół historycznie ważnych poziomów. Możliwe są dwa scenariusze dalszego rozwoju sytuacji. W przypadku gdy pomoc nowego prezydenta USA wraz z bardzo luźną politykę Fedu podniesie z kolan gospodarkę to indeksy ruszą na północ. Niestety wciąż możliwy jest inny scenariusz – źle wdrożona pomoc nie uzdrowi sytuacji i w konsekwencji zawiedzeni inwestorzy skierują notowania na nowe minima bessy.
Europa Zachodnia
Pierwszy tydzień lutego na rynkach Starego Kontynentu zdecydowanie można uznać za udany, główne zachodnioeuropejskie indeksy w ujęciu tygodniowym zgodnie wylądowały na solidnych plusach, do czego przyczyniły się dobre wyniki niektórych europejskich koncernów.
Tylko pierwsza sesja po weekendzie nie wróżyła wzrostów, im bliżej końca tygodnia, tym większą ochotę do zakupów wykazywali zachodnioeuropejscy inwestorzy. Pozytywnie zaskoczyły dobre raporty kwartalne takich europejskich gigantów, jak Vodafone, Elektrolux i Aviva. Brytyjski operator zwiększył swoje przychody w IV kwartale o ponad 14 proc., do czego przyczyniła się ekspansja na rynek indyjski. Electrolux co prawda poinformował o spadku zysku o 2/3, ale rynek spodziewał się kwartalnej straty, a inwestorów nie odstraszyła nawet perspektywa braku dywidendy.
Nie wszystkie wieści ze spółek były tak różowe, negatywnie wynikami zaskoczyły m.in. British Petroleum, Detutsche Bank, Roche oraz Swiss Re. Ciekawostką dotyczącą szwajcarskiego giganta reasekuracyjnego jest fakt, iż płynności „użyczył” mu sam Warren Buffett, zakupiwszy za 2 mld franków szwajcarskich pakiet obligacji zamiennych na akcje. Podsumowując wyniki kwartalne opublikowane dotychczas przez 120 zachodnioeuropejskich spółek, można zauważyć średni spadek zysku o 40 proc., co jednak już wcześniej w dużej mierze było zawarte w cenach europejskich walorów.
Zgodnie z oczekiwaniami zachowały się władze monetarne Eurolandu i Wielkiej Brytanii, EBC pozostawił stopy na poziomie 2 proc. nie wykluczając obniżki w marcu, natomiast Bank Anglii obniżył cenę pieniądza o 50 pb do poziomu 1 proc., pobijając ustanowiony niedawno historyczny rekord co do poziomu stóp procentowych w Zjednoczonym Królestwie od 1694 r., czyli od narodzin brytyjskiej władzy monetarnej.
Kończymy ten tydzień w dobrych nastrojach, których nie zburzyły nawet rekordowo malejące grudniowe zamówienia przemysłowe u naszych zachodnich sąsiadów. W przyszłym tygodniu poznamy dane PKB za IV kwartał z zachodnioeuropejskich gospodarek, które chyba nie będą zaskoczeniem. Fakt obrony listopadowych poziomów wsparcia przez główne zachodnioeuropejskie indeksy pozwala z lekkim optymizmem patrzeć w najbliższą przyszłość.
Europejskie Rynki Wschodzące
Giełdy europejskich rynków wschodzących nadal zachowują się gorzej niż rynki rozwinięte.
Najlepiej w regionie zachowywała się giełda w Istambule, Europa Środkowa nie ma dobrej prasy w zachodnioeuropejskich mediach, w połowie tygodnia w „Die Welt” pojawił się artykuł, że Polsce, Węgrom oraz Czechom grozi krach. Analityk Commerzbanku Urlich Leuchtmann winą za obecną sytuację na rynku walutowym obarcza rządy oraz banki centralne tych krajów. W jednym trzeba się zgodzić z Panam Ulrichem, że elity rządzące są bardzo zaskoczone obecną sytuacją i szukają winnych wszędzie, sobie nie mając nic do zarzucenia, a trzeba pamiętać, że to członkowie Rady Polityki Pieniężnej i rządu w dużym stopniu przysłużyli się naciągnięciu sprężyny na rynku walutowym do granic wytrzymałości. Zapowiedzi podwyżek stóp procentowych oraz pełna zgodność, że polska waluta skazana jest na aprecjację pomagały w walce z inflacją w pierwszej połowie 2008 roku, ale ukazały brak szerszego spojrzenia na rynek. Kryzys był faktem, a twierdzenie, że Polska jest wyspą nie spowodowały zmiany faktycznego geograficznego położenia naszego kraju. Bardziej perspektywiczną politykę prowadził Bank Centralny Czech i obecnie widać skutek. Korona Czeska jest zdecydowanie mocniejsza od złotego, gdzie utrzymywanie ujemnych stóp procentowych przez cały 2008 rok nie spowodowało hiperinflacji i ukazało, że spojrzenie wyłącznie na historyczne figury makro, z oderwaniem od sytuacji na rynku globalnym, może mieć katastrofalne skutki. Miejmy nadzieje, że obecna sytuacja nauczy nasze elity, że nic nie jest oczywiste i nie trwa wiecznie. Parafrazując byłego Prezydenta USA wzrost gospodarczy nie jest nam dany, musimy na niego zapracować. Paradoksalnie obecna sytuacja na rynku walutowym spowoduje, że gospodarki w regionie staną się bardziej konkurencyjne. Oczywiście sytuacja ta nie cieszy kredytobiorców zadłużonych w walutach obcych oraz firmy posiadające w swoich portfelach opcje, które teoretycznie miały zabezpieczać eksporterów przed negatywnymi zmianami kursowymi, a jak się okazało w dużej ilości przypadków służyły grze rynkowej przez dyrektorów finansowych, którzy uwierzyli w wypowiedzi rządzących oraz analityków, że złotówka jest skazana na wzrost.
Wydaje się, że niższe kursy walut w regionie dają szansę na wyjście z kryzysu obronną ręką, mimo braku pomysłu na kryzys wśród elit. Do tej pory działania w regionie wyłączając Czechy są schematyczne. Była inflacja, to podnosimy stopy i werbalnie wpływamy na rynek walutowy, oczekując umocnienia złotego, teraz gdy jest problem z przychodami, tniemy wydatki.
Niestety rządzący muszą dbać przede wszystkim o głosy wyborców, więc cena benzyny po 6 PLN za litr, w momencie wysokich cen ropy była niedopuszczalna. Była zatem korygowana kursem złotego, obecny problem na rynku walut zwalany jest na ”wstrętnych spekulantów”. Rynek walutowy jest rynkiem, na którym inwestorzy kierują się zyskiem, a nie dobrem polskiej gospodarki, kurs 3,20 za euro był wynikiem gry spekulantów i 4,69 również jest jej wynikiem, na tym polega ta zabawa, jeżeli nie akceptujemy takich reguł gry, możemy wprowadzić kurs urzędowy. Co ciekawe na spekulantów zrzucają winę Ci co nie trafili z kursem w swoich analizach i prognozach. Jak mamy rację to jest to kurs rynkowy, jak nie to wina spekulantów.
Przyszły tydzień powinien przynieść dalszy odpoczynek od spadków, raporty kwartalne spółek amerykańskich z pominięcie branży finansowej były dobre, a w przypadku kilku sektorów jak ochrona zdrowia czy nowe technologie bardzo dobre. Analitycy zwracają uwagę, że wyniki spółek z S&P 500 spadły o ponad 20%. Biorąc pod uwagę obecne ceny surowców i kiepską kondycję branży finansowej jest to wynik, który nie jest zaskoczeniem. Uogólnianie powoduje, że umykają nam szczegóły, a w ostatnim kwartale rekordowe wyniki (najlepsze od pięciu kwartałów) podało ponad 20% spółek z 50 największych korporacji USA z pominięciem branży finansowej, a te które zawiodły można policzyć na palcach jednej ręki.
Surowce
Ceny ropy naftowej na światowych giełdach nadal ulegają przecenie. Na giełdzie w Nowym Jorku kontrakty terminowe na ropę Crude przebiły barierę 40 dolarów za baryłkę. W odniesieniu do poprzedniego tygodnia surowiec staniał o 6%, natomiast za baryłkę trzeba zapłacić 38,5 dolara. Cotygodniowe dane o stanie zapasów pokazały, iż zwiększyły się one o 7,17 mln baryłek do poziomu 346,1 mln. Analitycy spodziewali się wzrostu zapasów, ale o 3 mln baryłek. Dane były niejednoznaczne, iż zapasy benzyny zmniejszyły się, ale nie wydaje się to być informacją, która mogłaby mieć wpływ na ceny i faktycznie tak nie było. Piątkowe dane z amerykańskiego rynku pracy pokazały wzrost bezrobocia, co nie pozostanie bez wpływu na przyszły popyt, który notabene i tak wygląda bardzo słabo. To czynnik, który ściągnął notowania w niższe przedziały cenowe, stąd przebicie wyżej wspomnianego wsparcia. Kolejne wparcie to poziom 36,5 dolara, choć niewykluczone, iż przyszły tydzień sprowadzi ceny ponownie ponad poziom 40 dol./bbl.
Na rynku miedzi obserwowaliśmy silne odreagowanie trwających osiem miesięcy spadków. Nie wydaje się, aby było to trwałe zjawisko i na ten moment ruch w górę powinno się traktować jako korektę w trendzie spadkowym. Na giełdzie w Londynie za tonę tego metalu płaci się obecnie 3450 dolarów, co w porównaniu z poprzednim tygodniem daje 12,5% zwyżkę cen. Rynek w zasadzie poddał się optymizmowi, który przyszedł ze Wschodu. Mianowicie w Chinach zaczęło panować przekonanie, iż wydatki rządowe uchronią ten kraj od kłopotów gospodarki światowej i pozwolą na zachowanie dotychczasowych prognoz odnośnie PKB. Ponadto, patrząc na chiński indeks produkcyjny (chinese manufacturing) można zauważyć, iż urósł drugi miesiąc z rzędu. To oznaka, iż popyt na ogólnie pojęte metale produkcyjne (w tym również na miedź) zaczyna się ożywiać. Taki sygnał po bardzo dużych spadkach na tym rynku nie pozostał bez echa i od razu ceny ruszyły na północ, co z resztą nie może dziwić.
Złoto w tym tygodniu staniało o niespełna 2%, natomiast uncja wyceniana jest na 907 dolarów. Spadek cen nie wpłynął na ogólny pogląd rynku tzn. nadal pozostają one powyżej górnego ograniczenia trendu spadkowego, co można odczytywać jako obowiązujący sygnał kupna. Nadal żółty kruszec utrzymuje dodatnią korelację (z reguły jest ujemna) i drożał pomimo aprecjacji dolara do euro. Patrząc od strony analizy technicznej najbliższe wparcia dla cen to poziomy 910 i 930 dolarów za uncję i wydaje się, iż najbliższy tydzień przyniesie próbę przełamania pierwszego i podążanie do drugiego poziomu wparcia.
Waluty
Kolejny tydzień upłynął pod znakiem słabej złotówki. Za dolara amerykańskiego trzeba było zapłacić nawet 3,65 złotych, za euro blisko 4,70 złotych, a za franka szwajcarskiego ponad 3,15 złotych. Kurs tej ostatniej waluty ustanowił nowy rekord wszech czasów przebijając poprzedni szczyt z marca 2004 roku (3,13). Korekta, z którą mieliśmy do czynienia w drugiej połowie tygodnia na razie nie zmienia ogólnego obrazu rynku i póki co trend wzrostowy na głównych parach powiązanych ze złotówką jest niezagrożony. Kurs EUR/USD w pierwszej połowie tygodnia wzrastał przekraczając w momencie kulminacji poziom 1,30 ale już od środowego poranka dolar systematycznie odrabiał straty. W piątek po południu kurs zbliżył się do lokalnego minimum 1,27. Jeśli ten poziom nie powstrzyma dolara przed dalszą aprecjacją to kolejne wsparcie widzimy dopiero przy wartości 1,23 co odpowiada dołkom z jesieni 2008.
Ten kierunek rynku na obecną chwilę wydaje się bardziej prawdopodobny, ale rozwinięcia korekty z końca roku w kolejną podfalę wzrostową też nie można wykluczyć. Ciekawie wygląda sytuacja na rynku funta brytyjskiego.
Drugi tydzień z rzędu zyskał na wartości w relacji do dolara, euro, franka i jena. Para GBP/USD w piątek przed południem zbliżyła się do ważnego oporu 1,477. Przebicie tego poziomu spowoduje wyrysowanie największej korekty w ponad rocznym trendzie spadkowym, a to jest pierwszy mały krok do podjęcia próby bardziej trwałej zmiany kierunku.
Raport przygotował zespół Doradców Finansowych Xelion w składzie:
Łukasz Bugaj, Jarosław Godyń, Zofia Kamińska, Michał Kurpiel, Jacek Maleszewski, Paweł Pilzak, Adam Piotrowski, Tomasz Ray-Ciemięga, Piotr Szcześniak, Kamila Urbańska-Pałac.
Źródło: Xelion. Doradcy Finansowi