W dyskusji o zmianach w systemie emerytalnym podkreślano pewność i bezpieczeństwo wypłaty świadczeń z pierwszego filara. Jak wskazują przykłady krajów dotkniętych kryzysem, bywa z tym różnie.
Wiara w pewność i bezpieczeństwo państwowej emerytury rzadko bywa narażona na szwank. Ale nie brakuje przykładów, że można się na niej zawieść. Szczególnie dużo pojawiło się ich w czasie ostatniego globalnego kryzysu finansowego, a na hojność państwa nie mają co liczyć obywatele większości krajów, których rządy zmuszone są do szukania drastycznych oszczędności w celu zrównoważenia budżetów państwa i redukcji zadłużenia. Ale i we wcześniejszej historii można znaleźć przypadki cięć wysokości świadczeń socjalnych, w tym rent i emerytur. Ostatnio w większości państw dominuje także dążenie do wydłużenia wieku przechodzenia na emeryturę, co ma odciążyć budżety od rosnących obciążeń i zapobiec niewydolności systemów emerytalnych, grożącej w związku ze zjawiskami demograficznymi. To też swego rodzaju forma ograniczania emerytalnych świadczeń, a z pewnością istotna zmiana warunków umowy społecznej.
Na początku marca socjalistyczny rząd Portugalii zdecydował o obniżeniu emerytur, których wysokość przekracza 1500 euro miesięcznie. Już wcześniej dokonano redukcji wynagrodzeń pracowników sektora publicznego. Pod koniec marca o 10 proc. obniżył płace w budżetówce rząd Czech. Zaplanował też ograniczenia zasiłków socjalnych, w tym becikowego. Czeski system emerytalny był bardzo bliski bankructwa w wyniku wzrostu bezrobocia i zmniejszenia wskutek tego dopływu składek. Grecja zdecydowała się na bardzo daleko idącą reformę systemu emerytalnego. Zakłada ona zarówno obniżenie wysokości świadczeń, jak i wydłużenie efektywnego wieku emerytalnego z 61 do 65 lat, zrównanie wieku dla kobiet i mężczyzn, wydłużenie okresu składkowego i zniesienie możliwości wcześniejszego przechodzenia na emeryturę. Irlandzki rząd w ramach zobowiązań związanych z programem pomocy z Unii Europejskiej i Międzynarodowego Funduszu Walutowego musiał zgodzić się na wykorzystanie 17,5 mld euro z Narodowego Funduszu Rezerwy Emerytalnej między innymi na dokapitalizowanie banków, kosztem zmniejszenia bezpieczeństwa systemu emerytalnego.
Wiosną 2009 roku na skraju bankructwa znalazła się Łotwa, kilka lat wcześniej nazywana nadbałtyckim tygrysem Europy, ze wzrostem gospodarczym sięgającym 10 proc. rocznie. Pojawiło się wówczas realne zagrożenie niewypłacalności państwa. Bez pomocy zewnętrznej groziło wstrzymanie wypłat pensji pracownikom sfery budżetowej. Parlament przyjął program oszczędności zakładający 20-proc. obniżkę płac i 10-proc. redukcję emerytur.
Oszczędności szukają także najbogatsze państwa europejskie. Niemiecki plan, zakładający redukcję wydatków o 50 mld euro do 2016 roku, przewiduje obcięcie dotacji na wychowanie dzieci i dopłaty socjalne dla osób pozostających bez pracy. Włoski plan oszczędnościowy opiewa na 25 mld euro w ciągu trzech lat, Hiszpania w tym samym czasie ma obciąć wydatki o 55 mld euro. Francja planuje przedłużenie wieku emerytalnego z 60 do 61 lat, w Wielkiej Brytanii docelowo wynosić ma on 68 lat.
W wielu państwach europejskich funkcjonują systemy emerytalne oparte na trzech filarach, podobnie jak w Polsce. W większości z nich od woli i możliwości państwa zależne są emerytury i z pierwszego i drugiego obowiązkowego filara. Jedynie w nielicznych krajach gdzie drugi filar jest całkowicie prywatny, pieniądze w nim gromadzone, są wyłączone spod władztwa państwa. Państwo jedynie ustala zasady funkcjonowania tego systemu i nadzoruje jego działanie. W żaden sposób nie może jednak zmienić ich w taki sposób, jak zrobiono to na Węgrzech i częściowo w Polsce. I u nas i u naszych bratanków status środków gromadzonych przymusowo w drugim filarze nie był jasno sprecyzowany, wskutek czego możliwe stało się ich upaństwowienie na Węgrzech i zmiana struktury przepływu składek między ZUS a OFE, jak to się dzieje się w Polsce. Podobnie stało się na Łotwie. W Estonii zawieszono przekazywanie składek do drugiego filara.
Najbardziej narażeni na państwową łaskę są emeryci we Włoszech, Francji i Portugalii, ponieważ w tych krajach istnieje system jedno filarowy, w którym emerytury wypłaca państwo. Najbardziej niezależni od państwa są w kwestii emerytur Anglicy, Holendrzy, Irlandczycy i Szwajcarzy. W tych krajach bowiem pozapaństwowe systemy gromadzenia środków na emeryturę mają istotny udział w ogólnej sumie świadczeń wypłacanych emerytom. Aktywa zgromadzone w prywatnych funduszach emerytalnych w Szwajcarii, Holandii i Wielkiej Brytanii przekraczają 80 proc. PKB tych krajów. W całej Europie jednak średnio 90 proc świadczeń emerytalnych pochodzi z państwowej kasy. Dodatkowe, prywatne oszczędzanie na emeryturę jest powszechne w krajach skandynawskich, zaś poza Europą w Kanadzie, Japonii i Australii. W Niemczech, Belgii, Hiszpanii i Portugalii udział prywatnych systemów nie przekracza 5-10 proc. w całości świadczeń emerytalnych.
W przeszłości także w Polsce zdarzały się obawy związane z funkcjonowaniem państwowego pierwszego filaru systemu emerytalnego. Największe pojawiły się wiosną 2004 roku, gdy media informowały, że zadłużenie Funduszu Ubezpieczeń Społecznych przekroczyło 17 mld zł i banki odmówiły kredytowania tej instytucji. Według zapewnień Aleksandry Wiktorow, ówczesnej prezes Zakładu Ubezpieczeń Społecznych zadłużenie to wynosiło w rzeczywistości niecałe 5 mld zł. Nawet wówczas jednak mało kto wierzył, że ZUS może przestać wypłacać emerytury lub spóźniać się z wypłatą. Znacznie częściej pojawiały się obawy co do wysokości świadczeń, a szczególnie zasad ich waloryzacji. Z taką sytuacją mieliśmy do czynienia pod koniec 2006 roku, gdy Ministerstwo Pracy i Polityki Społecznej postulowało, by renty i emerytury rosły o 2 proc., zaś resort finansów proponował 1,4 proc., tłumacząc obniżenie tego wskaźnika brakiem pieniędzy w budżecie. Nie ulega więc wątpliwości, że wysokość i pewność emerytur zależna jest w dużym stopniu od kondycji budżetu państwa i sytuacji gospodarczej kraju. A z tym, jak wskazują przykłady Grecji, Irlandii, Litwy, Łotwy i Estonii, a wcześniej Rosji i Argentyny, bywa bardzo różnie. Najbardziej poważnym zagrożeniem dla państwowych systemów emerytalnych są jednak niekorzystne zjawiska demograficzne, w wyniku których pogarsza się proporcja osób pracujących do pobierających świadczenia emerytalne. Prowadzi to do wzrostu obciążeń budżetów nawet najbogatszych państw, ograniczając jednocześnie możliwości wzrostu gospodarczego.
Roman Przasnyski, Open Finance
Źródło: Open Finance