Plany te niestety pokrzyżował w pewnym stopniu rynek amerykański, a dokładnie rzecz ujmując wczorajsze zachowanie się indeksu S&P500. Przebicie w poniedziałek przez ww. indeks poziomu 1450 pkt. w dół otwiera drogę do dalszych spadków w okolice 1400 pkt., a docelowo nawet w okolice 1350 pkt. W porównaniu z wczorajszym zamknięciem tego indeksu na poziomie 1439,18 pkt. daje to dalszy potencjał spadkowy rzędu 6% i oddalenie od rekordu cenowego o blisko 14%. Jak na amerykański rynek akcji to już jest bardzo dużo. Trudno oprzeć się sugestii, że taki spadek na amerykańskim rynku akcji nie wywrze swego piętna na polskim rynku akcji, który w ostatnich czasach stał się swoistym wasalem rynku amerykańskiego. Przebicie poziomu 3450 pkt. na indeksie WIG20 będzie już bardzo negatywnym sygnałem, który może spowodować osunięcie się rynku o kolejne 15% w dół do poziomu 2900 – 3000 pkt. Jak na razie jest to jednak zwykłe czarnowidztwo, które wskazuje na jeden z możliwych scenariuszy wydarzeń. Nadzieją, która nam pozostała, są jak wspomniałem wcześniej wyniki spółek (oby były dobre i pozytywnie zaskakujące), które będą publikowane przez spółki giełdowe masowo dzisiaj i jutro, wsparcie na poziomie 3450 pkt. na indeksie WIG20 oraz możliwe zanegowanie wygenerowanego wczoraj sygnału sprzedaży na indeksie S&P500 w przypadku np. 1-3 sesji wzrostowych, które wyprowadzą ponownie ten indeks powyżej poziomu 1450 pkt. Dosyć ważnym czynnikiem coraz częściej branym pod uwagę jest również skala dokonanych już spadków, szczególnie w przypadku małych i średnich spółek. Krajowy rynek akcji jakby nie patrzeć staje się powoli atrakcyjny, jeżeli wziąć pod uwagę wysokość różnego typu wskaźników finansowych spółek, czy też całych indeksów. Z drugiej jednak strony krajowe fundusze inwestycyjne czy emerytalne wiedzą to od dawna (i nie reagują, bo zawsze przecież może być taniej), a inwestorzy zagraniczni wolą swoje aktywa inwestować w innych regionach świata np. na rynku indyjskim. Pozostaje nam więc trwać w oczekiwaniu na pozytywne działanie niewidzialnej ręki rynku i liczyć na zmianę dotychczasowej postawy inwestorów amerykańskich.