Jeżeli nie stanie się nic nadzwyczajnego, to prawdopodobnie już na koniec roku PKO BP będzie dysponował aktywami większymi niż jego rywal. Dla porównania, gdy na koniec 2007 roku Pekao, po wchłonięciu większej części Banku BPH, niemal podwoił swoje aktywa, różnica na korzyść banku z żubrem wynosiła ponad 13 mld zł. Jednak już po I połowie 2008 r. PKO BP mógł się pochwalić przyrostem sumy bilansowej o ponad 9 mld zł, podczas gdy w tym samym czasie aktywa rywala urosły o niespełna 3 mld zł.
– Fuzja nie przyniosła na razie pozytywnych efektów. Oczekiwany wzrost konkurencji może jeszcze bardziej uwypuklić słabości Pekao. Brak odpowiedzi na ofertę depozytową PKO BP może słono kosztować w segmencie detalicznym, a po stronie korporacyjnej czyha odbudowujący pozycję rynkową BPH – uważa Marta Jeżewska, analityk DI BRE Banku.
Według ankietowanych przez GP analityków tylko w III kwartale zysk netto Pekao przekroczył 834 mln zł (o 52 proc. więcej niż rok wcześniej). Jednak analitycy podkreślają, że tegoroczne wyniki banku poprawiane są wydarzeniami jednorazowymi (m.in. sprzedaż Centralnego Domu Maklerskiego Pekao czy udziałów w firmie MasterCard), bez których wynik brutto byłby gorszy niż w 2007 roku, kiedy bank nie czerpał jeszcze profitów z przejętej części BPH. Wolniejsze wzrosty Pekao można po części tłumaczyć konserwatywną polityką. Bank już w 2003 roku zrezygnował z udzielania kredytów hipotecznych w walutach obcych i nie skorzystał na boomie na tym rynku.
– Działalność biznesowa Pekao od zawsze opierała się presji rankingowej. Bo tego typu podejście, co pokazuje ostatni kryzys na rynkach finansowych, może być dobre tylko na krótką metę – tłumaczy Arkadiusz Mierzwa, rzecznik Pekao.
Zdaniem ekspertów oferta Pekao w stosunku do rywala jest nie słabsza, ale spóźniona.
– Można ją nazwać co najwyżej obronną. Pekao zdecydował się na uatrakcyjnienie oferty depozytowej nie tylko długo po tym, jak zrobił to PKO BP, ale jako ostatni z głównych graczy na rynku detalicznym. A rynek jest już podzielony i trudno przekonać klientów to swojej oferty – tłumaczy Marcin Mazurek, analityk firmy badawczej Intelace Research.
Tłumaczy, że bank nie chce oddawać rynku depozytów. W ostatnich tygodniach do oferty wprowadził m.in. rachunek oszczędnościowy, nową linię e-lokat i polisy lokacyjne.
Na razie jednak na tym polu króluje PKO BP, który swoją ostatnią ofertą depozytową (m.in. półtoraroczna lokata na 10,5 proc.) wywołał prawdziwą wojnę na tym rynku. Jak przyznał niedawno Jerzy Pruski, szef PKO BP, tylko dzięki niej bank pozyskuje z rynku dziennie średnio 250 mln zł. I to właśnie w rosnących dynamicznie wolumenach detalicznych analitycy widzą podstawy szybkiego wzrostu PKO BP.
– Widać, że PKO BP zyskuje przede wszystkim w detalu. Dobra oferta, m.in. konto lokacyjne i wysoko oprocentowana lokata, plus efekt skali składają się na ostatnie wzrosty PKO – dodaje Mazurek.
PKO BP wygrywa także dzięki kryzysowi na rynkach finansowych. Fachowcy nie chcą głośno o tym mówić, ale przyznają, że następują transfery klientów między bankami. Głównym beneficjentem jest właśnie PKO BP, postrzegany jako duży, solidny i – co ważne w trudnych czasach – państwowy bank (Skarb Państwa ma 51,49 proc. akcji tego banku).
– Uważnie obserwujemy to, co się dzieje na rynku i staramy się robić swoje najlepiej, jak potrafimy. Stąd m.in. nasza nowa oferta depozytowa, którą uruchomiliśmy jeszcze przed falą wydarzeń na rynkach finansowych – mówi Izabela Świderek-Kowalczyk z PKO BP.
PKO BP swoje wyniki kwartalne opublikuje w najbliższy piątek, natomiast Pekao swoimi osiągnięciami za III kwartał podzieli się 12 listopada.
Jacek Iskra
Gazeta Prawna 4.11.2008 (216) – forsal.pl -str.A8