PKO BP trzecim najzdrowszym bankiem

Stress testu nie zdało siedem z 91 badanych europejskich banków. Rynki w Azji zareagowały z optymizmem. Najlepiej widoczny był on na filipińskiej giełdzie, gdzie indeks spółek finansowych wzrósł aż o 238 proc.

Wszystkie powyższe informacje są prawdziwe, aczkolwiek bez wyjaśnienia szerszego kontekstu mogą prowadzić do nieuzasadnionych wniosków. Jeden z indeksów na giełdzie na Filipach rzeczywiście zyskał na wartości od piątkowego zamknięcia ponad trzykrotnie, ale tamtejsza giełda uspokoiła inwestorów, iż nastąpiła techniczna pomyłka i po sesji wartości indeksów zostaną skorygowane.

Na pozostałych rynkach akcji w Azji optymizm był dostrzegalny, ale na pewno nie można mówić o euforycznych zakupach, ponieważ ani NIKKEI, ani żaden z głównych indeksów giełd w Chinach, Hong Kongu i Australii nie wzrosły więcej niż o 1 proc. Czytając pierwsze opracowania zagranicznych analityków na temat europejskiego stress testu można dojść do wniosku, że jaki test, taka reakcja inwestorów. Najczęściej podnoszony zarzut pod adresem nadzoru dotyczy, jak z resztą spodziewaliśmy się, zbyt łagodnych kryteriów.

Wśród siedmiu instytucji posiadających łącznie o 3,5 mld euro za mało kapiału własnego  na wypadek zaistnienia negatywnego scenariusza znalazło się pięć hiszpańskich instytucji, jedna niemiecka (Hypo Real Estate, o której kiepskiej kondycji w ubiegłym tygodniu słusznie spekulowała prasa finansowa) i jedna grecka. Na największe straty narażone są brytyjskie banki HSBC (61 mld EUR) i RBS (34 mld EUR) oraz hiszpański Banco Santander (31 mld EUR). Co ciekawe, poprzeczkę zawieszoną dla współczynników wypłacalności (tzw. Tier 1) na poziomie 6 proc., wbrew oczekiwaniom niektórych analityków) przeskoczyły zagraniczne banki kontrolujące duże polskie instytucje, ale jeszcze ważniejsze jest to, że jedyny reprezentant Polski wśród 91 europejskich banków, PKO BP, znalazł się aż na trzecim miejscu ze współczynnikiem wypłacalności na poziomie 15,4 proc.

Na rynku walutowym euro umocniło się względem dolara do poziomu 1,295 USD. To wyraźnie pomogło polskiej walucie, bo frank potaniał do 2,96 PLN, za dolara płacono 3,11 PLN, a za euro 4,04 PLN. Wyższą skłonność inwestorów do kupowania ryzykownych aktywów widać było również an rynku surowcowym, gdzie drożały zarówno miedź, jak i ropa naftowa (w poniedziałek rano cena baryłki wzrosła do 79,5 USD).

Źródło: Open Finance