Płać, nie spłacaj

To pierw­sze sło­wa, któ­re usły­sza­łem od Eli Sza­rej, któ­ra w grud­niu ub. ro­ku wzię­ła szó­stą po­życz­kę w tej fir­mie. Za­dzwo­ni­ła do „Ga­ze­ty Ban­ko­wej”, bo prze­czy­ta­ła o Pro­vi­den­cie, któ­rym „w koń­cu ktoś się zaj­mu­je”. Zga­dza się na spo­tka­nie – ma kom­plet do­ku­men­tów i na­gra­nie roz­mo­wy te­le­fo­nicz­nej z pra­cow­ni­kiem spół­ki po­życz­ko­wej. To klu­czo­we dla niej na­gra­nie, bo do­wo­dzi, że to nie spół­ka, a ona ma ra­cję.

Nie pierw­sza po­życz­ka

Z Elą Sza­rą spo­ty­kam się w ka­wiar­ni na war­szaw­skim Ur­sy­no­wie. Już w roz­mo­wie te­le­fo­nicz­nej za­uwa­żam, że ma sil­ny wschod­ni ak­cent. Do­ku­men­ty Pro­vi­den­ta po­twier­dza­ją to – na każ­dym z nich jest wpi­sa­na ja­ko Eł­ła Sza­ra­ja.

– Pa­ni ma wschod­nie imię – za­uwa­żam.

– Czy wschod­nie? – py­ta mnie z uśmie­chem ko­bie­ta. – Czy Ela to jest wschod­nie imię? Wi­dzi pan, ja mó­wię ze wschod­nim ak­cen­tem. 17 lat te­mu wy­emi­gro­wa­łam do Pol­ski z Ukra­iny, a wła­ści­wie ze Związ­ku Ra­dziec­kie­go, dzi­siaj miesz­kam tu, pro­wa­dzę swo­ją dzia­łal­ność, mam pol­skie do­ku­men­ty. Fak­tycz­nie mam wschod­ni ak­cent, ale ta­kie imię wpi­sa­ła mi ja­kaś wred­na ko­bie­ta z tej fir­my i tak mam te­raz we wszyst­kich umo­wach. Ta­kie pod­kre­śle­nie, że je­stem ze Wscho­du, któ­re ma mnie uczy­nić oby­wa­tel­ką gor­szej ka­te­go­rii chy­ba.

Po­życz­ka w Pro­vi­den­cie nie jest pierw­szą po­życz­ką mo­jej roz­mów­czy­ni. Wcze­śniej też już po­ży­cza­ła – w su­mie od 2005 ro­ku wzię­ła, ra­zem z cór­ką („cór­ka przy­je­cha­ła, jak mia­ła 10 lat. Skoń­czy­ła pol­skie szko­ły, pra­cu­je i mó­wi po pol­sku – już bez ak­cen­tu”), w Pro­vi­den­cie sześć po­ży­czek. Jesz­cze wcze­śniej, kie­dy po­trze­bo­wa­ła pie­nię­dzy na dzia­łal­ność, ra­to­wa­ły ją kre­dy­ty w Lu­kas Ban­ku. Wszyst­kie po­życz­ki i kre­dy­ty spła­ca­ła ter­mi­no­wo, więc i ban­ki, i Pro­vi­dent udzie­la­ły jej ko­lej­nych na te­le­fon i do­wód oso­bi­sty.

Dzi­siaj ża­łu­je współ­pra­cy z Pro­vi­den­tem. – Da­łam się prze­ko­nać re­kla­mom i ulot­kom – opo­wia­da. – Mia­ło być ta­nio i szyb­ko. Pa­ni w re­kla­mie Pro­vi­den­ta py­ta­ła mnie z te­le­wi­zo­ra „w czym jesz­cze mo­że mi po­móc” i to mnie zwio­dło. Fak­tycz­nie po­życz­ki do­sta­wa­łam bły­ska­wicz­nie. Te­go sa­me­go dnia po te­le­fo­nie, al­bo na­za­jutrz. Ty­le tyl­ko, że trze­ba by­ło od­da­wać dwa ra­zy wię­cej. Ale i tak naj­gor­sze są kło­po­ty z od­da­wa­niem pie­nię­dzy.

Roz­ża­le­nie klient­ki spół­ki wi­dać w ko­re­spon­den­cji z Pro­vi­den­tem. „Ro­zu­miem, że fir­ma Pro­vi­dent jest na­sta­wio­na na mak­sy­mal­ny zysk, nie ro­zu­miem tyl­ko, dla­cze­go jest na­sta­wio­na ty­łem do klien­ta” – to w li­ście z lu­te­go. W li­ście z kwiet­nia: „Błąd Wa­sze­go pra­cow­ni­ka (sam to przy­znał w roz­mo­wie te­le­fo­nicz­nej) jest przy­czy­ną mo­jej skar­gi. W związ­ku z czym, na­le­gam da­lej, aby nie­za­leż­nie od fak­tu, że re­gu­lar­nie spła­cam tę pe­cho­wą po­życz­kę, roz­wią­zać ze mną umo­wę nr (…) i umoż­li­wić mi zwrot po­zo­sta­łej róż­ni­cy od po­ży­czo­nej kwo­ty”.

– Ro­zu­miem, że pa­ni chce zwró­cić po­życz­kę, a Pro­vi­dent nie chce te­go zwro­tu? – upew­niam się.

– Otóż wła­śnie – wy­ja­śnia Ela Sza­ra. – Zgod­nie z pra­wem i re­gu­la­mi­nem spół­ki, je­śli zwró­cę po­życz­kę w cią­gu 10 dni, nie pła­cę na­li­czo­nych przez fir­mę od­se­tek, bo re­zy­gnu­ję z po­życz­ki. A to ma zna­cze­nie, bo za­miast na­li­czo­nych przez Pro­vi­denta 6895,20 zł po­win­nam spła­cić fak­tycz­nie po­ży­czo­ne 3900 zł.

(Nie) zgod­nie z usta­wą

Rzecz­nik pra­so­wy fir­my, To­masz Tra­buć w roz­mo­wach z „Ga­ze­tą Ban­ko­wą” zwy­kle ma­wia, że „te­zy uży­wa­ne przez dzien­ni­ka­rzy są nie­praw­dzi­we”. Tych sa­mych dzien­ni­ka­rzy od­sy­ła do Usta­wy o kre­dy­cie kon­su­menc­kim, a na więk­szość py­tań nie od­po­wia­da, za­sła­nia­jąc się ta­jem­ni­cą spół­ki.

Ali­cja Ko­peć, dy­rek­tor dzia­łu praw­ne­go Pro­vi­dent Pol­ska w pi­śmie przy­sła­nym do re­dak­cji la­ko­nicz­nie za­pew­nia, że „Pro­vi­dent Pol­ska S.A. dzia­ła zgod­nie z Usta­wą o kre­dy­cie kon­su­menc­kim oraz in­ny­mi prze­pi­sa­mi pra­wa, któ­re sto­su­ją się do dzia­łal­no­ści po­życz­ko­wej”. Z pi­sma wy­ni­ka rów­nież, że i opro­cen­to­wa­nie po­ży­czek udzie­la­nych przez fir­mę („sto­pa pro­cen­to­wa po­życz­ki wy­no­si w za­leż­no­ści od dłu­go­ści trwa­nia po­życz­ki od 19 do 21 proc.”), i kosz­ty tych po­ży­czek („po­zo­sta­łe kosz­ty po­życz­ki nie prze­kra­cza­ją 5 proc.”) nie prze­kra­cza­ją war­to­ści wy­ma­ga­nych przez usta­wę. Z za­pi­sów umo­wy z Elą Sza­rą wy­ni­ka jed­nak, że jej kosz­ty po­życz­ki wy­pła­co­nej do rę­ki w war­to­ści 3900 zł to: ubez­pie­cze­nie – 468 zł, opła­ta przy­go­to­waw­cza – 218,40 zł, rocz­na sto­pa opro­cen­to­wa­nia – 481,34 zł oraz opła­ta za ob­słu­gę po­życz­ki w do­mu – 1827,46 zł. W su­mie klient­ka ma do za­pła­ce­nia 6895,20 zł w ty­go­dnio­wych ra­tach po 132,60 zł.

Jak się do­wia­du­je­my od klien­tów fir­my dwa punk­ty w umo­wie z Pro­vi­den­tem nie pod­le­ga­ją ne­go­cja­cji – ubez­pie­cze­nie po­życz­ki oraz ob­słu­ga do­mo­wa, któ­ra jest ob­li­ga­to­ryj­na przy każ­dej pierw­szej po­życz­ce w Pro­vi­den­cie. Wów­czas pra­cow­nik fir­my mo­że oce­nić stan ma­jąt­ko­wy klien­ta i oce­nić je­go wia­ry­god­ność. Zresz­tą i tak pierw­szą umo­wę z klien­tem, mi­mo de­kla­ra­cji na stro­nach in­ter­ne­to­wych, w re­kla­mach i na ulot­kach, spół­ka pod­pi­sze na 52 ty­go­dnie, czy­li rów­no rok. Umo­wy na du­że kwo­ty lub dłuż­szy ter­min spła­ty są do­stęp­ne dla sta­łych klien­tów Pro­vi­den­ta, któ­rzy bio­rą ko­lej­ną po­życz­kę a po­przed­nie bez­pro­ble­mo­wo spła­ca­li. Bez­pro­ble­mo­wo wca­le nie ozna­cza, że bez spóź­nień – każ­do­ra­zo­wo za zwło­kę w spła­cie pra­cow­nik spół­ki mo­że na­li­czyć ka­rę 25 zł do ra­ty i wli­czyć ją do kosz­tów po­życz­ki. Pro­vi­dent in­for­mu­je rów­nież, że „na­li­czo­na opła­ta za opóź­nie­nie wy­ma­gal­na jest w ter­mi­nie płat­no­ści naj­bliż­szej ra­ty po­życz­ki. W przy­pad­ku na­li­cze­nia opła­ty za opóź­nie­nie, gdy kwo­ta otrzy­ma­na od po­życz­ko­bior­cy nie wy­star­cza na po­kry­cie ca­łej ra­ty oraz ca­łej opła­ty za opóź­nie­nie, uzy­ska­na kwo­ta pod­le­ga za­li­cze­niu na nie­za­pła­co­ne opła­ty za opóź­nie­nie, w ko­lej­no­ści od opła­ty naj­wcze­śniej wy­ma­gal­nej, a na­stęp­nie na ra­ty, co do któ­rych po­życz­ko­bior­ca po­zo­sta­je w opóź­nie­niu, w ko­lej­no­ści od ra­ty naj­wcze­śniej wy­ma­gal­nej”.

Zgod­nie z re­gu­la­mi­nem umiesz­czo­nym na od­wro­cie każ­dej umo­wy po­życz­ki klient mo­że od­stą­pić od umo­wy w cią­gu 14 dni zwra­ca­jąc kwo­tę fak­tycz­nie wy­pła­co­nej po­życz­ki pod wa­run­kiem wy­peł­nie­nia i do­star­cze­nia do od­dzia­łu for­mu­la­rza od­stą­pie­nia od umo­wy. Ta­kie­go for­mu­la­rza wy­ma­ga rów­nież Usta­wa o kre­dy­cie kon­su­menc­kim. Pro­blem w tym, że pra­cow­ni­kom spół­ki zda­rza się ta­kie­go for­mu­la­rza klien­tom nie do­star­czyć.

Ze­spół dnia na­stęp­ne­go

– Ja przy ostat­niej umo­wie nie do­sta­łam for­mu­la­rza – opo­wia­da Ela Sza­ra i wy­ja­śnia: – By­łam cho­ra, więc nie mo­głam się wy­brać do biu­ra Pro­vi­den­ta. Z pro­stej przy­czy­ny nie mia­łam moż­li­wo­ści ode­sła­nia do­ku­men­tów, bo pra­cow­nik za nic miał re­gu­la­min i po pro­stu mi ich nie zo­sta­wił. Kie­dy po­ja­wi­łam się w biu­rze, ze zwol­nie­niem le­kar­skim i skar­gą, do­wie­dzia­łam się, że spół­ka nie wie­rzy mi, że nie do­sta­łam for­mu­la­rza zwro­tu po­życz­ki. Co wię­cej, do­wie­dzia­łam się rów­nież, że nie mo­gę od­dać nie na­ru­szo­nej po­życz­ki jed­no­ra­zo­wo. A je­śli chcę w ogó­le jed­no­ra­zo­wo spła­cić ten dług, to mo­gę – ow­szem – ale nie 3900 zł, lecz ca­łe 7000 zł. Naj­le­piej jed­nak, że­bym to ro­bi­ła w ra­tach.

Brak for­mu­la­rza jest pro­ble­mem o ty­le, że bez je­go wy­peł­nie­nia ode­sła­nie pie­nię­dzy na kon­to fir­my ni­cze­go nie zmie­nia. Spół­ka na­li­czy­ła­by z pew­no­ścią in­ne opro­cen­to­wa­nie – bo już je­dy­nie od su­my kosz­tów po­życz­ki. Wy­łącz­nie je­go ode­sła­nie au­to­ma­tycz­nie anu­lu­je umo­wę po­życz­ki, zaś klient po­wi­nien nie­zwłocz­nie roz­li­czyć się z dłu­gu, wpła­ca­jąc go pra­cow­ni­ko­wi, bądź na ra­chu­nek ban­ko­wy (któ­re­go nu­me­ru w przy­pad­ku umo­wy do­ty­czą­cej ob­słu­gi do­mo­wej po­życz­ki spół­ka nie po­da­je).

Zło­że­nie re­kla­ma­cji w ta­kiej spra­wie naj­czę­ściej ni­cze­go nie roz­wią­zu­je. – Nie wprost, ale do­wie­dzia­łam się, że je­stem kłam­czu­chą – wspo­mi­na Ela Sza­ra. – Za­czę­łam pi­sać do Pro­vi­den­ta pi­sma, a oni w od­po­wie­dziach wy­ty­ka­li mi ła­ma­nie re­gu­la­mi­nu. A po­nie­waż to ich pra­cow­nik zła­mał re­gu­la­min, w koń­cu za­dzwo­ni­łam do nie­go i za­py­ta­łam wprost, cze­mu nie zo­sta­wił mi for­mu­la­rza zwro­tu po­życz­ki. Tyl­ko że tym ra­zem na­gra­łam na­szą roz­mo­wę.

Da­riusz S., któ­ry udzie­lał po­życz­ki pa­ni Eli przy­znał, że nie zo­sta­wił do­ku­men­tu. Cze­mu go nie zo­sta­wił? Wy­ja­śniał, że za­po­mniał, po­nie­waż… miał ka­ca, czy też jak to de­li­kat­nie uj­mu­je klient­ka fir­my „ze­spół dnia na­stęp­ne­go”. Mógł mieć ka­ca – prze­cież umo­wę po­życz­ki pod­pi­sy­wał w imie­niu fir­my w go­rą­cym okre­sie mię­dzy świę­ta­mi Bo­że­go Na­ro­dze­nia a Syl­we­strem (30 grud­nia). Jed­nak chwi­lę póź­niej wy­ja­śnił, że w sy­tu­acji klient­ki ni­cze­go to nie zmie­nia.

– Do­wie­dzia­łam się, że prze­cież wcze­śniej pod­pi­sy­wa­łam już umo­wy z fir­mą, więc mo­głam so­bie po­szu­kać ta­kich for­mu­la­rzy w do­ku­men­tach do­ty­czą­cych po­przed­nich umów – opo­wia­da ko­bie­ta. – Kie­row­ni­ków biu­ra ani pra­cow­ni­ków dzia­łu re­kla­ma­cji nie in­te­re­so­wa­ły mo­je ar­gu­men­ty. Ich zda­niem to ja zła­ma­łam re­gu­la­min, więc mam spła­cać po­życz­kę w ty­go­dnio­wych ra­tach. Na­to­miast ja to wi­dzę ina­czej. Ko­mu­ni­kat spół­ki jest pro­sty – je­śli już po­zy­ska klien­ta, to nie po­zwo­li mu odejść i bez wzglę­du na re­gu­la­mi­ny i usta­wy pod­pi­sa­nie umo­wy ozna­cza spła­ca­nie po­ży­czek w po­dwój­nej wy­so­ko­ści i w okre­ślo­nych przez fir­mę ra­tach.

Naj­lep­szym pod­su­mo­wa­niem tej hi­sto­rii by­ło­by opi­sa­nie wiel­ko­ści ryn­ku Pro­vi­den­ta w Pol­sce. Jed­nak ta­kich in­for­ma­cji ani pra­cow­ni­cy spół­ki, ani rzecz­nik nie udzie­la­ją. Jest to jed­na z naj­pil­niej strze­żo­nych ta­jem­nic fir­my. In­for­ma­cje, któ­re są do­stęp­ne dla klien­tów (oraz dzien­ni­ka­rzy) to nie­spraw­dza­nie klien­tów w Biu­rze In­for­ma­cji Kre­dy­to­wej. Po­mi­nię­cie BIK i sto­so­wa­nie wła­snych spo­so­bów oce­ny zdol­no­ści kre­dy­to­wych klien­ta (wi­zy­ta w do­mu) trzy­krot­nie zwięk­sza po­ten­cjal­ny ry­nek usług po­życz­ko­wych Pro­vi­den­ta wo­bec ban­ków i SKOK-ów.