„Niskie stopy procentowe oraz bogata oferta banków przyczyniły się do zaciągania kredytów. – Dużym zainteresowaniem cieszyły się szczególnie kredyty i pożyczki hipoteczne, których okres spłaty wynosi zazwyczaj kilkadziesiąt lat – mówi Grzegorz Aleksandrowicz, dyrektor makroregionu centralnego ds. kredytów hipotecznych firmy emFinanse. Jednak zarówno ci, którzy zadłużyli się w rodzimej, jak i w szwajcarskiej walucie, z niepewnością spoglądają w przyszłość. Specjaliści doradzają jednak spokój. Przewalutowanie kredytów z franków na euro czy ze złotówek na euro nie przyniesie teraz żadnych oszczędności.”, pisze dziennik.
„- Przejście do strefy euro odbędzie się prawdopodobnie płynnie, a kredytobiorcy nie powinni ponieść z tego tytułu żadnych strat” – mówi „GP” Grzegorz Aleksandrowicz.
„Takiego samego zdania jest Krzysztof Iwan z firmy Goldenegg Niezależni Doradcy Finansowi. – Pojawiają się też informacje, że dodatkowym zabezpieczeniem, tuż przed wprowadzeniem wspólnej waluty w Polsce, ma być sztucznie utrzymywany kurs euro. Specjaliści uważają, że zapobiegnie to spekulacji na rynku walutowym. Będzie to ochrona dla tych, którzy mają zaciągnięte kredyty. Dzięki temu rata kredytu nie wzrośnie nagle o 20 czy nawet 30 procent. Ekspert Goldenegg uważa, że ci, którzy mają zaciągnięte kredyty w złotówkach, mogą nawet zyskać na wejściu do strefy euro […].”, czytamy dalej.
Ubiegły rok był rekordowy pod względem wartości udzielonych kredytów mieszkaniowych. Banki pożyczyły swoim klientom prawie 60 mld zł, czyli o ponad 46 proc. więcej niż w 2006 r. Średnia wartość jednego kredytu wynosiła 182 tys. zł. Bankowcy szacują, że w tym roku pożyczymy na kupno mieszkań 68 mld zł. Klienci coraz częściej decydują się na kredyty we frankach szwajcarskich. Głównym powodem wzrostu zainteresowania kredytami walutowymi są rosnące stopy procentowe Narodowego Banku Polskiego, które podbijają koszty kredytów w złotówkach.
Więcej na ten temat w dzisiejszym wydaniu „Gazety Prawnej”.