Za nami faktycznie dziwna sesja. Wczoraj FW20 rozpoczął od delikatnych spadków w konsekwencji środowej przeceny na Wall Street. Potem w centrum uwagi kolejny raz znaleźli się politycy.
Jedni mówili, że unijnego szczytu w sprawie powiększenia EFSF nie będzie w weekend, drudzy zaprzeczali. Huśtawkę nastrojów dobrze oddaje wykres EUR/USD. Sprawa wyjaśniła się dopiero po zamknięciu sesji w Europie. Szczyt odbędzie się planowo w niedzielę ale nie przyniesie rozstrzygnięć. Jak podano, będzie „pogłębiona dyskusja”. Decyzje mają zapaść na kolejnym szczycie, który zaplanowano na środę. Informacja pomogła wydobyć się Wall Street z koloru czerwonego.
Gdyby handel w Europie trwał dłużej zapewne nie notowalibyśmy ponad 3-procentowych spadków w Warszawie. FW20 bowiem zakończył czwartek na 2234 pkt czyli 3,25% pod kreską. Powstała brzydka, czarna świeczka, która zejściem poniżej 2248 pkt wygenerowała niedźwiedzi sygnał. Z jego interpretacją jest jednak problem opisany powyżej. Wskazywałem, że zejście poniżej 2250 pkt zaneguje ewentualny, przyszłotygodniowy scenariusz wzrostowy. Nie musi tak być.
Na rynkach lewarowanych dopuszcza się zachodzenie fali „czwartej” na „pierwszą”. Warto więc spojrzeć na indeks bazowy, który wkroczył w „jedynkę” tylko 6 pkt. Wciąż więc jestem ostrożnym bykiem i oczekuję przynajmniej 2450 pkt w przyszłym tygodniu (potem spadki), choć z coraz większą niepewnością. Ta wynika głównie z zachowania EUR/USD oraz ze słabości naszego parkietu, który w ostatnim czasie „wróżył” poważniejsze ruchy. Siłę widać w S&P500. Szeroki indeks wzrósł wczoraj o 0,46% i zakończył na 1215,39 pkt. Tak jak wspominałem, dopóki bronimy poziomu 1190 pkt można liczyć na przedstawiony przeze mnie scenariusz wzrostowy. No chyba, że kolejny raz namieszają politycy.
Źródło: Dom Maklerski BDM SA