Politykom udało się doprowadzić do (niezdrowej) euforii

To, co się działo w czwartek na rynkach amerykańskich było bardzo podobne do euforii, jaka ogarnęła rynki europejskie. Euforii nieuzasadnionej.

Przyjęty przez europejskich polityków, składający się z trzech filarów plan, jest tym, o którym ja sam mówiłem od tygodni. Nadal tak twierdzę. Na szczycie przyjęto jednak tylko mapę drogową. Zbudowano szkielet, który należy wypełnić mięsem – szczegółami.

Z tym może był duży problem. Nie wiemy przecież, czy naprawdę wszyscy wierzyciele zgodzą się na 50. procentową redukcję długu greckiego. Dowiemy się zapewne na przełomie roku. Nie wiemy czy banki zdobędą kapitały potrzebne do rekapitalizacji w proponowany sposób, czy może zmniejszą aktywa i akcję kredytową, czym zaszkodziłyby zarówno rynkom finansowym jak i realnej gospodarce. Nie wiemy, czy zwiększenie siły ogniowej funduszu EFSF się powiedzie. A jeśli nawet się powiedzie to, czy 1 bilion euro wystarczy (według mnie nie wystarczy).

Jak widać gracze giełdowi dyskontowali nadzieję, którą dała im zaproponowana przez polityków mapa drogowa. Pisałem wcześniej o tym, że tak właśnie może się stać, więc mnie to nie dziwi. Dziwi mnie tylko nieco skala zwyżki i jej zakres. Drożało dosłownie wszystko i to bardzo mocno. Tak jakby zniknęło zagrożenie spowolnieniem gospodarczym, obawa o to, czy uda się w USA wypracować kompromis (już w listopadzie) w sprawie zadłużenia tego kraju, obawa o stan finansów Włoch i możliwość obniżenia ratingu Francji. Te zagrożenia nadal istnieją. Rynki jednak reagują stadnie, a jak stadnie to i przesadnie.

Owczy pęd, osłabienie dolara, duże wzrosty cen surowców musiały doprowadzić do potężnych zwyżek indeksów. Na to nakładał się koniec miesiąca (window dressing) i czynniki techniczne. Indeks NASDAQ potwierdził wybicie z formacji podwójnego dna. Z konsolidacji potwierdził wybicie z S&P 500. Oba te indeksy zanegowały półroczne formacje RGR, czyli zniknął sygnał sprzedaży. Poza tym wszystkie indeksy wróciły nad średnią 200. sesyjną, co dodatkowo pomogło bykom. Obowiązują krótkoterminowe sygnały kupna.

GPW rozpoczęła czwartkowy handel dużymi wzrostami indeksów. To też, jak i w przypadku zachowania walut i innych giełd, nie mogło dziwić. Pierwsza reakcje (do tego w końcu miesiąca) musiała być taka. WIG20 nieco opadł i ustabilizował się na poziomie około 2,5 procent wyższym od środowego zamknięcia.  Po długim okresie stabilizacji nasze byki wykorzystały to, że im bliżej było do pobudki w USA tym lepsze stawały się nastroje na giełdach europejskich. WIG20 wybił się z konsolidacji i ruszył na północ.

Po publikacji danych w USA sytuacja przez chwilę się nie zmieniała, ale na pół godziny przed rozpoczęciem sesji w Stanach byki przypuściły kolejny atak. Tak zresztą się działo na wszystkich rynkach. Wydawało się, że rynek wręcz eksploduje, ale tak się nie stało. Trzyprocentowy wzrost jest znaczny, ale nie euforyczny, co dobrze świadczy o rynku.

Źródło: Xelion. Doradcy Finansowi