Polska coraz bliżej Zachodu

Wystarczyły dwie dekady, by średnia polska pensja urosła z 30 do ponad 60 proc. przeciętnych zarobków obywateli Europy Zachodniej.
Było to możliwe, gdyż nasz PKB wzrósł od 1989 r. aż o 80 proc. W tym czasie gospodarki o wiele bogatszych Czech i Węgier urosły o niewiele ponad 40 proc.

Skąd ta różnica? Kryzys towarzyszący przejściu do gospodarki rynkowej był w Polsce słabszy i krótszy, a rozwój gospodarczy od 1992 r. wyraźnie szybszy. Wzrost dochodu narodowego na głowę w Polsce nie był może już tak imponujący, ale wynikało to z wyższego przyrostu naturalnego niż u naszych sąsiadów. Niemniej jednak ogromny skok był możliwy dzięki przejściu z systemu gospodarki centralnie planowanej do gospodarki wolnorynkowej.

Wyższy standard życia

Przez 20 lat przybyło w Polsce około miliona nowych mieszkań. W dodatku przeciętne polskie mieszkanie w 2009 r. zupełnie nie przypomina swoim wyglądem tego sprzed 20 lat. W 1989 r. toaletę miało jedynie 85 proc. lokali w miastach i 48 proc. na wsi. Dziś niemal 100 proc. mieszkańców miast i 80 proc. wsi ma własne toalety. Podobnie jest z łazienkami, np. na wsi w 1989 r. dostęp do bieżącej wody miało tylko 52 proc. mieszkańców, a w tym roku już ponad 80 proc.

Polacy, których siła nabywcza znacznie wzrosła, zaczęli też kupować samochody. Jeszcze w 1991 r. własne auto miało niespełna 40 proc. dorosłych Polaków. Dziś zmotoryzowanych jest już grubo ponad 60 proc. Ale w 1989 r. najtańsze auto ( Fiat 126p) kosztowało równowartość ponad 20 średnich pensji, a dzisiaj najtańszy Fiat Panda kosztuje niecałe dziewięć pensji.

Miarą naszego postępu cywilizacyjnego jest też rosnąca liczba telefonów. W 1989 r. Polacy mieli milion telefonów stacjonarnych, a dziś już 10 mln. Przełom lat 90. i lat dwutysięcznych to początek boomu na telefony komórkowe. Mamy ich już 30 mln – pod tym względem dogoniliśmy najbogatsze kraje Europy Zachodniej.

Mamy więcej oszczędności

Rozwój bankowości w Polsce w ostatnich dwudziestu latach zawdzięczamy głównie napływowi kapitału zagranicznego. Jeszcze w 1998 r. w portfelach Polaków było 3,8 mln kart płatniczych. Dzisiaj ta liczba przekracza już 30 mln sztuk, z czego jedna trzecia to karty kredytowe, o których 20 lat temu mało kto w Polsce słyszał. Podobnie jak na początku lat 90. nie było bankomatów czy bankowości elektronicznej. To banki nakręciły nowe inwestycje w firmach – do dzisiaj wartość udzielonych im kredytów wzrosła z 67 mld zł do 226 mld zł.

Wzrosła także wartość naszych oszczędności. Dzisiaj mamy już na lokatach ponad 280 mld złotych. Od denominacji ich wartość wzrosłą o ponad 200 mld zł.

Dzięki uruchomionej osiemnaście lat temu giełdzie Polacy zaczęli inwestować w akcje. Dzisiaj na parkiecie jest już ponad trzysta spółek. – Mimo obecnego kryzysu osoba, która zainwestowała na giełdzie w początkach lat 90., do dzisiaj mogła powiększyć kapitał nawet dwudziestokrotnie – mówi Wiesław Rozłucki, pierwszy prezes GPW.

Przez dwadzieścia lat nauczyliśmy się też inwestować pieniądze w funduszach inwestycyjnych. Dziś już 2,5 mln Polaków trzyma swoje pieniądze w jednostkach TFI. Rosną inwestycje zagraniczne
Dzięki inwestycjom zagranicznym Polska stała się potentatem na europejskim rynku motoryzacyjnym, AGD i w elektronice. Od 1993 r. wartość inwestycji zagranicznych w Polsce zwiększyła się o ponad 10 mld dol. – z 2,83 do 13 mld.

Klapa z autostradami

To, co nam się ewidentnie przez te 20 lat nie udało, to budowa dróg. Dopiero w 1999 r. ówczesny minister transportu Tadeusz Syryjczyk podpisał umowę na budowę 150 km autostrad. Wszystko dlatego, że przez pierwsze osiem lat kolejne rządy walczyły z gigantycznym bezrobociem odziedziczonym po PRL-u i nie miały czasu zająć się inwestycjami infrastrukturalnymi. Przyspieszenie w budowie autostrad nastąpiło dopiero w 2004 r., gdy weszliśmy do Unii. Od tego czasu na drogi nie wydajemy jak niegdyś 3 mld zł, ale ponad 10 mld zł. W tym roku będzie to nawet 24 mld zł.
Dziś mamy niespełna 800 km autostrad. Okazuje się, że wybudowaliśmy ich mniej niż dużo od nas mniejsze Czechy. Nasz południowy sąsiad może pochwalić się siatką 1 tys. km autostrad i dróg ekspresowych.