Na rynku zarysowała się spora grupa banków, które oferują identyczne warunki cenowe, mimo że oprocentowanie ich kredytów może się nieco… różnić. Chodzi o banki, które wszystkim lub większości klientów czy to w promocji, czy też standardowo oferują marżę 1 pkt proc.
Marża to zysk banku ponad rynkową stopę procentową, którą w przypadku kredytów mieszkaniowych jest indeks WIBOR. Do wspomnianych banków należy przede wszystkim ING Bank Śląski, który pierwszy wystartował z płaską marżą 1 pkt proc. Później dołączył do niego Bank Zachodni WBK. Bank Pekao SA także do 30 września zapewniał takie właśnie warunki. Dwa ostatnie banki dodatkowo kuszą promocjami typu "na początku taniej". BZ WBK chce tylko 4,99 proc. przez pierwsze dwa lata, a Pekao nalicza marże 0,5 pkt proc. przez rok lub dwa (zależnie od okresu spłaty).
Wydaje się, że opcja z oprocentowaniem zmiennym jest lepsza, bo w ciągu dwóch lat oprocentowanie może spaść poniżej 4,99. Do tej "ligi" banków należy też Lukas z promocyjną marżą 0,99 pkt proc., oraz w pewnym sensie BGŻ i Millennium (marża 1 pkt proc. przy wkładzie własnym powyżej 20 proc.). Liderzy rynku kredytowego BPH i PKO BP pozostali przy zróżnicowanej siatce marż i klienci z niskim wkładem własnym nie dostaną kredytu o 1 pkt proc. powyżej rynkowej ceny pieniądza.
Skoro więc tak wiele banków ma takie same niskie marże, to dlaczego ceny ich kredytów się różnią? To tylko różnice "techniczne". Na przykład w Millennium do końca września obowiązywał WIBOR 3-miesięczny z końca czerwca, a więc "aż" 4,90 proc. (obecnie 4,45 proc.). Jeszcze gorzej było w Lukas Banku, który trwał przy WIBOR 3M w wysokości 5,36 proc.
Skoro zróżnicowanie cen jest tylko pozorne, warto przyjrzeć się innym parametrom ofert, by wybrać tę faktycznie najlepszą dla nas – czytamy.