Praca i aktywny wypoczynek. Gdzie znaleźć balans?

Wiele osób, które poświeciły swoje życie karierze zawodowej, dochodzi do momentu w, którym potrzebuje wytchnienia i relaksu od swojej ciężkiej i stresującej pracy. Squash czy fitness, które wybierają w biegu między spotkaniami biznesowymi, z pewnością dostarczają im tak potrzebnego dla siedzącego trybu życia wysiłku fizycznego, nie stanowią jednak pewnego rodzaju długoterminowej odskoczni. Pozwalają na chwilowe zapomnienie biznesowych zmagań i odprężenie, ale nie dają tego, co może zagwarantować jedynie prawdziwa pasja – inną perspektywę.

Aktualnie coraz więcej ludzi pracujących w biurach, a w szczególności tych na wysokich stanowiskach, poszukuje czegoś więcej niż zwykłego ruchu. Pragną zmiany stylu życia, a ponieważ niewielu na to stać (głównie psychicznie), adaptują drugi i żyją raz w garniturze, a raz w klapkach. Świetną alternatywą dla nich jest bowiem kitesurfing, młoda acz prężnie rozwijająca się dyscyplina sportu, która spełnia wszystkie warunki pasji biznesmena.

Kitesurfing poznaje się dość wyraźnymi etapami: nauka sterowania latawcem, body dragi czyli pływanie na brzuchu po wodzie za latawcem, starty z deską, pływanie na desce, zwroty, ostrzenie, skoki i stopniowo bardziej zaawansowane ewolucje. Stawianie sobie kolejnych celów idealnie wpasowuje się w dotychczasowy sposób bycia osób, które zwykły piąć się po szczeblach kariery. Sport ten zaspakaja więc ambicje i dostarcza tak potrzebnej ludziom sukcesu satysfakcji i to w dość łatwy sposób, gdyż jego nauka nie wymaga dużej ilości czasu, czy wysiłku. Daje mu to znaczną przewagę nad tak rozpowszechnionym widnsurfingiem. Ponadto w kitesurfingu ma się dużą większą styczność z żywiołem – wodą czy wiatrem. Dużo mocniej odczuwa się z nim więź, „dogaduje się z nim” i ujarzmia go poprzez technikę a nie siłę. Kitesurfing to niezwykły sport, który uwodzi czymś więcej niż adrenaliną wydzielaną podczas wysiłku fizycznego. Uzależnia poczuciem wolności, bliskości natury i ogromnym ładunkiem pewności siebie.

Kite wiąże się też z podróżami nawet w najdalsze zakątki świata, gdyż nasz, idealny skądinąd do uprawiania sportów wodnych, akwen Zatoki Puckiej, nie zadowoli żadnego amatora dwumiesięcznym sezonem w roku i w tym tylko kilkunastoma dniami odpowiedniego (kierunek i moc) wiatru. Przepiękne zatoki lazurowej wody w ujściach rzek, równe, wysokie fale wzdłuż piaszczystych, ciągnących się po horyzont plaż – już same spoty (miejsce uprawiania kitea) działają odstresowująco. Poszukiwanie idealnego spotu też uzależnia i wyznacza kierunek na mapie świata i życia, tego drugiego życia dla biznesmena czy bankiera – w szortach i klapkach.

Patrząc na pędzących po wodzie śmiałków ciągniętych na desce przez wielki latawiec zdaje się, że taki sport nadaje się tylko dla szalonych młodzieńców. Nic bardziej mylnego. Coraz większą grupę kitesureferów stanowią ludzie 45+, którzy po rozpoczęciu przygody z kiteem, odnaleźli w sobie niesamowite pokłady energii. Ludzie o ugruntowanej pozycji społecznej, często zamożni (gdyż sport ten nie należy do najtańszych), rodzice odchowanych dzieci nie godzą się z perspektywą powolnego i bezcelowego starzenia się w komforcie i dobrobycie. Łapią deskę i kitea, wskakują w trapez i z niespodziewanym wigorem ostrzą do wiatru i skaczą. Kalendarz układają im pływy i statystyki wiatrowe całego świata. A nie rzadko popadają wspólnie z małżonkami w ten zbawienny „nałóg”, jednocząc się w swej pasji. Brazylia, Wenezuela, Filipiny, Wietnam, Zanzibar, Egipt – te kierunki obierają. Mają cel, mają przygodę, mają radość życia. Czują się znowu młodzi i niezwyciężeni.

– Zauważyłem ostatnio dość szybko postępującą tendencję do zwiększania się grona kitesurferów o osoby starsze, które chcą spróbować czegoś nowego w życiu – mówi Piotr Szewlakow, właściciel szkoły Kite Park oraz organizator wypraw kiteowych na całym świecie. – Biorąc pod uwagę ich wymagania, powiększamy ofertę naszych wyjazdów o nowe, piękniejsze i bardziej egzotyczne miejsca o jak najlepszych warunkach do pływania. Mamy oczywiście w ofercie miejsca, do których uwielbiamy wracać, jak Morze Czerwone, gdzie jachtem motorowym krążymy po bezludnych wyspach czy Brazylia i Wenezuela.

Kitesurfing ze względu na swoją specyfikę łączy w starszej części społeczeństwa ludzi pozytywnych, aktywnych, ambitnych i bardzo otwartych. Takich, którzy wymagają od życia dużo więcej i potrafią po to sięgać. Wciągają w sport całe swoje rodziny, swoje dzieci. Wiedzą, że „inwestycja” w kite to nie tylko zdrowy tryb życia i poszerzenie horyzontów dla potomków, ale i pasja, tak ważna w młodym wieku i w czasach tylu wciągających używek. Wspólne rodzinne wyjazdy na kitea stają się coraz bardziej popularne jak zimowe wyjazdy w góry na narty. Odpowiedzią też na takie zapotrzebowanie są Borsuk KITE CAMPy sygnowane przez 6-krotnego Mistrza Polski Kitesurfingu Victora Borsuka, które startują w tym roku na Płw. Helskim.

– Nie brak obozów windsurfingowych, jazdy konnej, żeglarskich czy narciarskich dla młodzieży od 10 roku życia, a stricte kitesurfingowych jeszcze właściwie nie ma. Rodzice boją się kitea, nie wiedząc, że stok narciarski, czy koń zdecydowanie bardziej są niebezpieczne i urazowe. Sam zaczynałem dość młodo w wieku 14 lat i wiem, że można. Mam nadzieję, że przekonam rodziców, iż kitesurfing jest sportem jak każdy inny, a nawet lepszym – mówi Victor Borsuk, który oprócz wciąż aktywnego życia zawodnika osiągającego niezmiennie spore sukcesy (ostatnio dwa Puchary w Azji) z zamiłowaniem oddaje się szkoleniu nie tylko swych następców, ale wszystkich, którzy chcą nauczyć się więcej.

Osoby, którymi zawładnął kite inaczej już patrzą na swoje dotychczasowe życie. Wszystkie problemy wydają im się nieistotne a praca przestaje spędzać im sen z powiek. Wiedzą, że czaka ich wiatr we włosach i szum wody pod rozpędzoną deską. Nic im nie zakłóci spokoju i poczucia mocy, jaki im daje trochę większy niż dziecięcy latawiec. Jest to dobre odstresowania się i uzupełnienie naszego zabieganego życia przedsiębiorcy czy bankiera.

Jacek Gadzinowski