Prąd zdrożeje w Polsce. W USA mniejsze wydatki

WYDARZENIE DNIA
Wydatki na konstrukcje budowlane w USA spadły w listopadzie o 0,6 proc. – mniej niż zakładali ekonomiści, którzy prognozowali średnio, że spadek wyniesie 1,4 proc.

Spadek byłby być może większy, bo wydatki tną deweloperzy nastawieni na budowę domów i mieszkań (tu żadnej poprawy nie widać), ale o 1,4 proc. wzrosły rządowe wydatki na budowę dróg i budynków użyteczności publicznej. W tym kierunku (zwiększenia zamówień publicznych na budowy) zmierza też program nowego prezydenta USA, który w ten sposób chce ożywić gospodarkę i stworzyć 3 mln miejsc pracy, ale eksperci sądzą, że efekty planu będą odczuwalne w gospodarce ze znacznym opóźnieniem. U nas Urząd Regulacji Energetyki zaaprobował nowe taryfy energetyczne – rachunki za prąd mają wzrosnąć średnio o 10 proc. w gospodarstwach domowych. URE ma nadzieję, że to pierwsza i ostatnia podwyżka cen prądu w tym roku.

SYTUACJA NA GPW
Większość inwestorów nie miałaby zapewne nic przeciwko, gdyby prawdziwe okazało się noworoczne powiedzenie mówiące, że jaki pierwszy dzień roku, taki cały rok. Oznaczałoby to, że giełda albo będzie zamknięta (pierwszego roboczego dnia w przeciwieństwie do większości zagranicznych rynków Polacy odpoczywali od GPW), albo przyniesie pokaźne zyski, bowiem w poniedziałek WIG wzrósł o 4,1 proc. a WIG20 o 4,9 proc. Otwarcie indeksów z luką hossy i próba ataku na szczyty z początku listopada nie były trudne do przewidzenia po piątkowych silnych wzrostach na Zachodzie, ale obroty rzędu 770 mln PLN na całym rynku pozostawiają wiele do życzenia i każą raczej dołączyć do postanowień na 2009 r. bardziej rygorystyczne zarządzanie kapitałem. W poniedziałek za akcje KGHM płacono o 8 proc. więcej niż podczas sylwestrowej sesji. Na szerokim rynku podrożały akcje 223 spółek, a walory 83 straciły na wartości.

GIEŁDY W EUROPIE
W poniedziałek europejskie indeksy po otwarciu notowań na niewielkich plusach powoli osuwały się w okolice poziomów z piątku, a za oceanem sesja rozpoczęła się od minimalnych spadków. O godz. 16.30 warszawskiego czasu londyński FT-SE zyskiwał 0,2 proc. paryski CAC40 tracił 0,2 proc., a nowojorski S&P 500 znajdował się 0,3 proc. poniżej kreski. W związku z brakiem ważnych publikacji makroekonomicznych na większości zagranicznych parkietów tydzień rozpoczynał się raczej sennie. Amerykański bank centralny rozpoczął realizację programu polegającego na skupowaniu „toksycznych” instrumentów pochodnych opartych na kredytach hipotecznych. Około 500 mld USD przeznaczonych na ten cel ma pomóc odblokować rynek kredytów, lecz banki prędko nie poluzują swoich procedur widząc nieprzerwany od kilkunastu miesięcy spadek cen domów.

WALUTY
Zaczął się nowy rok finansowy i zaczął się od zmian. O ile w końcówce minionego roku dolar tracił kosztem euro (i innych walut), być może dlatego, że nie wszyscy inwestorzy chcieli mieć jego nadmiar w portfelu w bilansach za 2008 r., to dziś amerykańska waluta zyskiwała. Znak, że inwestorzy odkupywali ją po kilku dniach redukowania dolarów w portfelach. Medialne powody zawsze się znajdą (Obama miałby podać dalsze recepty na wyjście z kryzysu), ale zapewne decydowały jednak sprawy księgowe. Tak czy inaczej euro spadło z 1,396 USD do 1,36 USD – to najniższy poziom od dwóch tygodni. Być może wzrostowa korekta euro właśnie się zakończyła.
U nas dolar powrócił powyżej 3 PLN -do 3,025 PLN. Euro spadło natomiast do 4,118 PLN, a frank do 2,745 PLN. Jeśli jest jakaś szansa na umocnienie złotego, to korekta powinna mieć miejsce właśnie na początku roku, kiedy inwestorzy zagraniczni mają odwagę do zajmowania pozycji na rynkach wschodzących.

SUROWCE
Ropa naftowa, której cena podskoczyła w ciągu dwóch sesji o ponad 10 USD kosztowała w poniedziałek ok. 47 USD za baryłkę. W poniedziałek wzrosty zostały początkowo poprawione, ale inwestorzy obserwując równoczesne umocnienie dolara przytemperowali apetyt na aktywa wyceniane właśnie w amerykańskiej walucie. Cena złota spadła prawie o 20 dolarów do 852 USD za uncję, a miedź wyceniano podobnie jak w piątek na około 3150 USD za tonę. Przedstawiciele Komisji Europejskiej uspokajali w poniedziałek Europejczyków zaniepokojonych o dostawy gazu z Rosji, twierdząc, że póki co nie widać negatywnych skutków działań Gazpromu, który 1 stycznia zakręcił Ukrainie kurek z gazem.

KOMENTARZ PRZYGOTOWALI
Łukasz Wróbel, Emil Szweda – Open Finance.