Prezes ZBP: Podatek bankowy spowolni gospodarkę

Takie rozwiązanie przełoży na ograniczenie nie tylko tempa budowy kapitałów, ale przede wszystkim na ograniczenie finansowania akcji kredytowej, finansowania mieszkalnictwa oraz potrzeb przedsiębiorstw – tłumaczy Krzysztof Pietraszkiewicz, Prezes ZBP.

Politycy twierdzą, że najwyższy czas, aby na banki nałożyć podatek. Nie dodają jednak, że sektor bankowy wrzuca już trochę pieniędzy do budżetu. Przypomni Pan czytelnikom, jakie obciążania fiskalne obecnie ciążą nad polskim sektorem finansowym?


Polski sektor bankowy jest największym płatnikiem podatku dochodowego. Oczywiście obok podatku dochodowego musimy składać inne „daniny” w celu stabilizacji sektora bankowego. Są to regularne wpłaty na Bankowy Fundusz Gwarancyjny. W tym roku jest to dodatkowa kwota 720 milionów złotych i będzie ona służyć bezpieczeństwu sektora i bezpieczeństwu oszczędności zgromadzonych przez naszych obywateli w bankach. Poza tym sektor bankowy wpłaca około 200 milionów złotych na utrzymanie systemu nadzoru nad naszym rynkiem finansowym.

Bank to również płatnik podatku VAT, który robi nam się już prawie najwyższy w Europie. O jakiej kwocie możemy tu mówić?


Banki nie mogąc rozliczać VAT-u pozostawiają około miliarda złotych w budżecie państwa. Sektor polski bankowy jest także dodatkowo obciążony w stosunku do innych sektorów bankowych w krajach Unii Europejskiej. W Polsce bardzo niewielka cześć rezerw celowych na kredyty nieregularne, kredyty nieobsługiwane w terminie, jest uznawana za koszt uzyskania przychodów. Dlatego też stoimy na stanowisku, że w Polsce nie należy wprowadzać dodatkowego podatku, ponieważ nie wystąpiły żadne powody, które wystąpiły w innych krajach, gdzie takie opodatkowanie jest wprowadzane.

O jakich powodach konkretnie mówimy?


Po pierwsze w wielu krajach państwa w dobie kryzysu musiały bardzo mocno dokapitalizować swoje banki żeby w ogóle stabilizować sytuację. Wszystko po to, aby ludzie nie utracili oszczędności. W niektórych krajach było to 700 miliardów Euro, w niektórych 500 miliardów, a w niektórych 300. Tam państwa powiedziały do banków: „musieliśmy was dokapitalizować, teraz musicie część pieniędzy zwrócić do budżetu.”

W Unii Europejskiej mówi się o stabilizacji sektorów bankowych w poszczególnych krajach. Tym samym argumentem zaczęli posiłkować się niektórzy politycy. Możemy analogicznie do innych krajów traktować te kwestie?


W innych krajach rządy dostrzegły wraz z nadzorami, że tamte banki prowadziły zbyt agresywną politykę finansową, podejmowały zbyt duże ryzyko. Faktycznie niektóre banki angażowały się w instrumenty bardzo ryzykowne. Dlatego żeby powstrzymać takie zachowania zostały nałożone podatki zniechęcające do takich działań. Takiej sytuacji nie mamy w Polsce. W jeszcze innych krajach wystąpiła sytuacja, gdzie gospodarki są przefinansowane. Nadmiar obecności bankowej i instytucji finansowych powoduje, że występuje ryzyko niestabilności gospodarki. Wtedy musi nastąpić obniżenie stopnia ufinansowienia gospodarki. Ale to również nie jest analogia do Polski.

Jednymi słowy, jesteśmy zupełnie innym przypadkiem niż większość krajów Unii?


Nie tylko pod tym względem. Fundusze własne polskiego sektora bankowego w relacji do PKB są kilkukrotnie niższe niż w krajach Unii Europejskiej. Oszczędności zgromadzone w bankach w relacji do PKB są kilkukrotnie niższe niż w innych krajach. Aktywa zarządzane przez polski sektor bankowy są również znacznie niższe. Właśnie dlatego prosimy: „odstąpcie od pomysłu dodatkowego opodatkowania, ponieważ jeszcze mocniej obniżycie zdolność finansowania rozwoju przez polskie banki.” Można oczywiście zabrać 200, 300 czy 500 milionów, ale to się przełoży na ograniczenie nie tylko tempa budowy kapitałów, ale przede wszystkim ograniczenie finansowania akcji kredytowej, finansowania mieszkalnictwa oraz potrzeb przedsiębiorstw.

Czyli podatek zasilając budżet, realnie osłabi gospodarkę?


Po stronie gospodarki wystąpią realne straty: utraty miejsce pracy, niewybudowane mieszkania, i oczywiście utracone wpływu do budżetu. Stąd mówimy, że w polskim przypadku nie należy wprowadzać dodatkowego opodatkowania. Powinniśmy oczekiwać, że sektor bankowy – tak jak w kryzysie – będzie finansował na miarę potrzeb i możliwości polską gospodarkę. Dokładnie tak, jak robiliśmy to do tej pory. To jest najlepsze rozwiązanie.

Jest jeszcze polski konsument. Czy dla niego podatek bankowy nie skończy się droższym kredyt dla przedsiębiorcy, dla konsumenta i jeszcze niższą dostępnością kredytu?


Dokładnie tak. Rozumiem bardzo trudną sytuację polityków, polskiego rządu, bo trzeba stabilizować budżet państwa, ograniczać zadłużenie publiczne i deficyt budżetowy. Doskonale to rozumiem, ale problem polega na tym, że trzeba podjąć działania w tych miejscach, które przyniosą dochody budżetowi państwa i podjąć działania w tych miejscach, w tych obszarach, zmniejszone koszty funkcjonowania. Te działania muszą być podjęte jednocześnie w różnych kierunkach, uzgodnione i muszą uzyskać wsparcie nie tylko koalicji, ale także opozycji.

Prawo i Sprawiedliwość zaczynało dyskusję o podatku bankowym, ale teraz już prawie wszyscy politycy głośno mówią o ewentualnym projekcie. Uważa Pan to za wygodną politycznie postawę?


Sprawa finansów publicznych, długu publicznego i deficytu jest sprawą nie tylko jednej ekipy rządowej. To jest wyzwanie, któremu musimy sprostać na wiele najbliższych lat. Tak jak i innym wyzwaniem jest dokonanie pewnej korekty w systemie emerytalnym, co też powinno w pewnym stopniu pomóc w stabilizowaniu finansów publicznych. Jest to zestaw niezbędnych działań, tylko potrzebna nam jest spójna, spokojna i odpowiedzialna dyskusja, a nie rzucanie różnych niezsynchronizowanych pomysłów, które tylko mogą podważać zaufanie do naszego kraju. Spadek zaufania, nie tylko wśród obywateli, ale także wśród inwestorów oznacza niższą skłonność do oszczędzania oraz do inwestowania przez inwestorów zarówno krajowych, jak i zagranicznych. Zarządzajmy tym procesem zmian, które są niezbędne, ale w taki sposób żebyśmy z tego wyszli silniejsi i byśmy mogli z dobrą strategią patrzeć w przyszłość.

No właśnie, pomysły polityków są niedopracowane. Pojawia się również obawa o konkurencyjność. Podatek byłby nałożony na sektor bankowy, ale przecież mamy jeszcze inne instytucje, np. popularne w Polsce SKOKi. Czy to nie zakłóci rynku?


Jest to margines i można dokonać tu korekty. Sprawa jest o wiele istotniejsza. W Polsce potrzebujemy trwałych mechanizmów skłaniających obywateli do oszczędzania długoterminowego, na cele emerytalne, na cele związane z budownictwem mieszkaniowym, a także na cele zdrowotne. Żyjemy dłużej, ale nasze wydatki w związku z tym będą się powiększały. Musimy oszczędzać, nieco zakumulować, a w niektórych obszarach gospodarki również dłużej pracować. Po doświadczeniach kryzysowych, kiedy widzimy, że tylko w pewnym stopniu możemy opierać nasz rozwój na imporcie kapitału zewnętrznego, mówiąc o stabilnym rozwoju, musimy budować skłonność do oszczędzania i do inwestowania. Powinno to być jednocześnie wspierane stałym wzrostem wydajności pracy w naszym kraju, po to by gospodarka była konkurencyjna.

Kiedy patrzę na ten chaos związany z reformą emerytalną, trochę trudno mi wierzyć w zdrowy rozsądek polityków. Nie obawia się Pan, że podobnie będzie z podatkiem bankowym?


Myślę, że trzeba ufać i wierzyć w zdrowy rozsądek i odpowiedzialność, ale trzeba też tej odpowiedzialności żądać. Trzeba żądać odpowiedzialnej debaty, przedstawiania odpowiedzialnych projekcji, a mamy tutaj odpowiednie instrumenty oddziaływania. Tym instrumentem oddziaływania jest nasz głos, zarówno profesjonalistów, ale wreszcie głos wyborców, którzy będą w stanie poprzeć i uwierzyć tylko tym, którzy przedstawią wiarygodne programy. Wybrani będą ci, którzy po prostu zagwarantują zrealizowanie tych programów. Być może jesteśmy w takiej sytuacji, gdzie wzorem innych krajów potrzebne jest pewne porozumienie strategiczne, ponad podziałami politycznymi, aby rozwiązać kilka węzłowych problemów naszego kraju. To uczynili inni i jak widać potrafią to robić. Trzeba także czasami korzystać takich lekcji od innych krajów.

Z lekką obawą, ale spróbujmy zatem uwierzyć w zdrowy rozsądek polityków. Bardzo dziękuje za rozmowę.


Również dziękuję.

Źródło: Przegląd Finansowy Bankier.pl