Być może już dziś okaże się na ile niedawne zwyżki na giełdach były grą pod zakończenie kwartału, a na ile oznaką siły rynków i odporności na złe wieści. A jeśli nie dziś, to wkrótce.
Czwartkowa informacja o tym, że oczekiwania inflacyjne Polaków sięgają już 4,6 proc., podczas gdy miesiąc wcześniej wynosiły 3,2 proc. na nikim nie zrobiła wrażenia. A powinna zrobić przynajmniej na rynku walutowym, bo zwiększa prawdopodobieństwo kolejnej podwyżki stóp procentowych.
Prawdopodobnie inflacyjne strachy będą też coraz mocniej oddziaływać na nastroje na Wall Street. Po niedawnej serii wypowiedzi członków Fed, kwestia rosnących cen trafiła też na czołowe miejsca amerykańskich portali finansowych. Na jednych można poznać plany czołowego producenta słodyczy, zapowiadającego 10 proc. podwyżki cen czekolady i popularnych także w Polsce batoników, na innych poczytać deklaracje szefów Wal-Marta o tym, że zrobią wszystko, by ceny w sklepach tej sieci nie rosły zbyt mocno. Stosując analogię do naszych warunków, tylko patrzeć, jak Ben Bernanke wejdzie z koszykiem do tamtejszej Biedronki, a prezydent Obama pogrozi miejscowym spekulantom i zaapeluje do naftowych koncernów w sprawie marży.
Tymczasem na zapomnianym nieco rynku surowcowym znów robi się gorąco. Ceny ropy typu Brent wzrosły w czwartek o ponad 1,5 proc. i wciąż trzymają się w pobliżu 120 dolarów za baryłkę, a na rynku amerykańskim notowania surowca skoczyły o ponad 2 proc., do niemal 107 dolarów. Po kilku dniach spadków powróciła euforia na rynki kukurydzy, pszenicy i bawełny. Notowania tych surowców poszły w górę o 4-5 proc.
W trakcie ostatniej sesji miesiąca i kwartału na Wall Street nie było widać wielkiej chęci do podciągania indeksów. A jeśli była, to spotykała się z niechęcią niedźwiedzi. W wyniku tych zmagań i Dow Jones i S&P500 przez większą część dnia wielokrotnie testowały z obu stron poziom środowego zamknięcia. Ostatecznie skończyło się to niewielkimi, sięgającymi około 0,2 proc. spadkami. Jedynie Nasdaq zdołał się podciągnąć w górę o 0,15 proc.
Dziś globalny wysyp publikacji wskaźników aktywności gospodarczej, sięgający od Japonii i Chin, przez Europę, po Stany Zjednoczone. W Japonii i Chinach zanotowano niewielką poprawę wskaźników. Kluczowe będą jednak dane dotyczące amerykańskiego rynku pracy. Oczekiwania nie są wygórowane, więc łatwo o pozytywne zaskoczenie.
Roman Przasnyski, Open Finance
Źródło: Open Finance