Prognozy grupy Noble Bank na 2008 rok

Główne indeksy giełdowe mogą wzrosnąć w 2008 roku o 10-15 proc., przy mniejszej rozpiętości wahań niż w 2007 roku – uważa Andrzej Lis, analityk Noble Funds TFI. Największym zagrożeniem dla koniunktury na GPW pozostają wydarzenia na giełdach przy Wall Street, ale koniec końców zdrowe fundamenty polskiej gospodarki powinny przeważyć szalę na korzyść posiadaczy akcji.

Pierwsza połowa roku może być trudna dla posiadaczy obligacji, których oprocentowanie będzie rosło w ślad za rosnącą inflacją. Ale połowa roku może być dobrym momentem do zakupu tego rodzaju funduszy lub obligacji.

– Kluczowym jednak parametrem pozostanie poziom inflacji. I z tym czynnikiem wiąże się największe ryzyko niespełnienia powyższego scenariusza. Jeśli inflacja nie wykaże tendencji do wyhamowania już w 2008 r., to dopiero kolejny rok może przynieść lepsze czasy dla funduszy obligacji – uważa Alfred Adamiec, główny ekonomista Noble Banku.

Tymczasem sytuacja na stabilnym zwykle rynku nieruchomości stała się trudniejsza do przewidzenia. Analityk Open Finance, Emil Szweda, sądzi jednak, że popyt na kredyty hipoteczne utrzyma się na wysokim poziomie, lecz mimo to ceny nie wzrosną, ze względu na rosnącą podaż nowych mieszkań.

– (…) Problemy z kompetentną siłą roboczą stają się coraz bardziej dotkliwe, szczególnie w dużych miastach. W nich też koszty robocizny za remont, czy wykończenie mieszkania zaczynają stanowić istotny koszt inwestycji mieszkaniowej. To jeden z czynników przemawiających za utrzymaniem cen mieszkań o dobrym standardzie wykończenia – będzie to jeden z najbardziej docenianych elementów przez kupujących – uważa Szweda.

Niezmiennie pomyślne pozostają – w oczach Alfreda Adamca – perspektywy dla złotego.

– Długoterminowa tendencja do umacniania się złotego wobec większości walut ma wszelkie podstawy do utrwalania się na kolejny okres. Oprócz przyczyn natury fundamentalnej, jak: dobra kondycja naszej gospodarki, niezbyt wysoki deficyt na rachunku obrotów bieżących, napływ inwestycji bezpośrednich i środków unijnych należałoby wymienić jeszcze zwiększone (w ostatnich miesiącach 2007 roku) zainteresowanie polskimi obligacjami i prawdopodobny powrót w 2008 r. inwestorów zagranicznych na polski rynek akcji – przewiduje ekonomista.

Rynek akcji w 2008 r. – Andrzej Lis, analityk Noble Funds TFI

W 2008 roku spodziewamy się kontynuacji długoterminowego trendu wzrostowego, przy czym skala wzrostów powinna być bardziej zbliżona do tej z 2007 roku, niż do obserwowanej w latach 2004-2006. Główne indeksy warszawskiej giełdy mogą wzrosnąć o 10-15 proc. Nie oczekujemy aż takiej rozpiętości wahań jak w 2007 roku, gdy od stycznia do lipca indeks WIG wzrósł o 35 proc.,

by następnie stracić ponad 20 proc. Patrząc jednak na niejednoznaczne dane napływające ze sfery realnej: z jednej strony pogarszające się perspektywy gospodarki USA czy narastająca globalnie presja inflacyjna, a z drugiej stabilne fundamenty i dynamiczny wzrost krajów rozwijających się, można zakładać, że pewna zmienność na rynku będzie się utrzymywać.

Sądzimy, że negatywny wpływ na zachowanie indeksów w pierwszej połowie roku mogą mieć kolejne nieujawnione jeszcze problemy sektora finansowego w USA, m.in. dalsze rezerwy na instrumenty związane z kredytami subprime. Jesteśmy jednak zdania, że sytuacja wyjaśni się w ciągu najbliższych dwóch kwartałów, a ponadto inne sektory gospodarki amerykańskiej nie ucierpią istotnie, przez co w drugą część roku wejdziemy bez „bagażu”, który w ostatnim czasie trzymał pod presją większość globalnych indeksów.

W 2008 roku dobra koniunktura gospodarcza w kraju zostanie utrzymana. Wzrost gospodarczy zapewne po raz kolejny przekroczy 5 proc. w skali roku, wciąż silny będzie popyt inwestycyjny

i konsumpcyjny. Niepokoić może natomiast wzrost inflacji obniżający realną dynamikę zysków przedsiębiorstw oraz mocna złotówka tworząca presję na marże eksporterów. Takie środowisko makroekonomiczne oznacza dobrą koniunkturę m.in. dla branży detalicznej, informatycznej, chemicznej oraz dla sektora bankowego.

Trend przesuwania oszczędności do funduszy inwestycyjnych będzie naszym zdaniem kontynuowany, jednak napływy nie będą tak dynamiczne jak w pierwszej połowie 2007 roku i w dużym stopniu będą zależały od panującej koniunktury giełdowej. Planowane oferty na rynku pierwotnym oraz zapowiadana prywatyzacja będą odciągały pieniądze od rynku wtórnego, ale jednocześnie zwrócą uwagę inwestorów zagranicznych, tym bardziej, że nasz kraj na tle regionu wygląda wyjątkowo bezpiecznie, a wyceny polskich spółek stają się atrakcyjne. W dalszym ciągu istotny będzie dobór spółek, gdyż w poszczególnych segmentach rynku będzie panować zróżnicowana koniunktura.

Rynek obligacji w 2008 r. – Alfred Adamiec, główny ekonomista Noble Banku

Druga połowa 2007 r. dała nam przedsmak emocji, jakich możemy doświadczyć w 2008 r. na rynku obligacji. Z jednej strony rosnąca inflacja wymusiła na Radzie Polityki Pieniężnej bardziej zdecydowane działanie i zaostrzenie polityki pieniężnej. W efekcie stopy procentowe ruszyły do góry. To z kolei spowodowało wzrosty rentowności obligacji, czyli spadki ich cen. Szczególnie mocno wzrosły rentowności obligacji o krótszym terminie wykupu, czyli w tym przedziale czasowym, w którym można oczekiwać wyższej inflacji. Z drugiej jednak strony inwestorzy zagraniczni gremialnie zaczęli na jesieni ponownie kupować polskie obligacje. Po kilkuletnim okresie wycofywania się z polskich papierów skarbowych uznali po wyborach parlamentarnych, że obecny rząd ma wolę i realną szansę na systematyczne obniżanie deficytu budżetowego, a nawet na zrównoważenie budżetu w kolejnych latach. Oznaczałoby to mniejszą emisję polskich obligacji. Naturalną konsekwencją mniejszej podaży byłby oczywiście wzrost cen tych papierów wartościowych.

Przewidywane podwyżki stóp procentowych będą działały na niekorzyść cen obligacji. Ten negatywny wpływ skumuluje się zapewne w pierwszej połowie 2008 roku. Jeśli jednak uda się rządowi prowadzić tak restrykcyjną politykę fiskalną (ograniczanie deficytu budżetowego), jak to zapowiadano, to efekt podwyżek stóp procentowych mógłby być w dużej mierze zneutralizowany. Perspektywy zakończenia cyklu podwyżek stóp procentowych (najprawdopodobniej pod koniec 2008 r. lub na początku 2009 r.) mogłyby przyciągnąć na rynek polskich obligacji dużych światowych inwestorów. Wówczas spadki rentowności, a wzrosty cen obligacji mogłyby znacznie wyprzedzić w czasie decyzje RPP o obniżce stóp procentowych. Z analogiczną sytuacją mieliśmy do czynienia w 2004 r., gdy po nagłym skoku inflacji związanych z akcesją do Unii Europejskiej, Rada podniosła stopy procentowe, aby w następnym roku rozpocząć ich obniżanie. Inwestorzy przystąpili do gorączkowych zakupów obligacji niemal tuż po podwyżkach stóp procentowych.

Wiele więc wskazuje na znaczne zwiększenie atrakcyjności funduszy polskich obligacji w drugiej połowie 2008 r. i odwrócenie niekorzystnej dla obligacji tendencji trwającej od 2005 r. Kluczowym jednak parametrem pozostanie poziom inflacji. I z tym czynnikiem wiąże się największe ryzyko niespełnienia powyższego scenariusza. Jeśli inflacja nie wykaże tendencji do wyhamowania już w 2008 r., to dopiero kolejny rok może przynieść lepsze czasy dla funduszy obligacji.

Prognoza dla złotego na 2008 r. – Alfred Adamiec, główny ekonomista Noble Banku

Rok 2007 był kolejnym, w którym doświadczyliśmy umacniania się naszego złotego do niemal wszystkich walut światowych. Do nielicznych wyjątków należał brazylijski real. Aprecjacja złotego odbyła się niejako w dwóch falach: pierwszej – wiosennej i drugiej – jesiennej. Okres letni oznaczał stabilizację kursu, a wahania wobec dolara lub euro wynikały głównie z relacji bezpośrednich między tymi walutami.

Podobnych zachowań należałoby oczekiwać i w 2008 r. Długoterminowa tendencja do umacniania się złotego wobec większości walut ma wszelkie podstawy do utrwalania się na kolejny okres. Oprócz przyczyn natury fundamentalnej, jak: dobra kondycja naszej gospodarki, niezbyt wysoki deficyt na rachunku obrotów bieżących, napływ inwestycji bezpośrednich i środków unijnych należałoby wymienić jeszcze zwiększone (w ostatnich miesiącach 2007 roku) zainteresowanie polskimi obligacjami i prawdopodobny powrót w 2008 r. inwestorów zagranicznych na polski rynek akcji.

Polska znajduje się w odmiennej, od większości państw, fazie podwyżek stóp procentowych. Ten fakt będzie również działał stymulująco na siłę złotego. W USA stopy procentowe podlegają kolejnym obniżkom, strefa euro utrzymuje stopy na niezmienionym poziomie od dłuższego czasu, a perspektywa osłabienia tempa wzrostu gospodarczego ogranicza możliwości podnoszenia stóp procentowych w takich krajach jak: Wielka Brytania, Szwajcaria, czy Japonia.

Dodatkowym czynnikiem wzmacniającym złotego jest ambitny program nowego ministra finansów, który chce zmniejszyć zadłużenie państwa w czasie obecnej kadencji parlamentu. Nie można też zapominać o transferach do Polski zarobków emigracji zarobkowej. To są już wielomiliardowe przepływy kapitałowe.

Doświadczenie ostatnich kilku miesięcy wskazuje na ograniczony potencjał ewentualnego osłabienia złotego w razie wystąpienia zawirowań na światowych rynkach finansowych. Jest to swoiste novum, ponieważ wcześniej w takich wypadkach nasza waluta podlegała dosyć ostrej przecenie. Teraz jest już dość powszechnie uważana za znacznie bezpieczniejszą i prawdopodobne rynkowe turbulencje w pierwszej połowie 2008 roku nie powinny znacząco osłabić złotego. Natomiast większość czynników wskazuje na drugą połowę roku, jako na okres kolejnej fali umocnienia naszej waluty.

Rynek nieruchomości w 2008 r. – Emil Szweda, analityk Open Finance

Nie było dawno tak dużej niepewności związanej z rynkiem nieruchomości i zachowaniem cen. Z jednej strony wciąż rosnące wynagrodzenia i spadające bezrobocie poszerzają krąg potencjalnych kupujących. Z drugiej ograniczają go rosnące stopy procentowe. Strona podażowa także nie jest stabilna – w kłopocie mogą się znaleźć przede wszystkim mniejsi deweloperzy, którzy czując okazję na szybki zarobek nie zadbali o wystarczająco dużą płynność finansową. Realizowanych budów jest o połowę więcej niż przed rokiem, podaż gwałtownie wzrosła, a popyt jest stabilny. Rynek przestał być rynkiem deweloperów – wrócił do kupujących. Czas na prognozy.

Rynek mieszkań

Oczekuję utrzymania wysokiego popytu na rynku mieszkań, związanego z poprawiającą się sytuacją na rynku pracy. Co prawda wzrost stóp procentowych ogranicza zdolność do zaciągania długów, ale wzrost wynagrodzeń (wynikający także z obniżenia składki rentowej) poprawia sytuację, często z nawiązką nadrabiając mniejszą zdolność wynikającą ze zmian stóp procentowych.

Nie mniej sama liczba zaciąganych kredytów nie musi znacząco urosnąć – będą to liczby porównywalne do tych z drugiej połowy 2007 roku. A i to pod warunkiem, że rynkowe stopy procentowe ustabilizują się na obecnym poziomie. Jeśli oprocentowanie kredytów wzrośnie wyraźnie powyżej 7,0 proc. (to prawdopodobne), popyt może obniżyć się. Oprocentowanie powyżej 8 proc. (nie oczekuję tego), oznaczałoby już duże kłopoty i dla banków ze sprzedażą nowych kredytów i dla posiadaczy kredytów z ich obsługą.

Po drugiej stronie mamy rosnącą podaż mieszkań – tak ze strony deweloperów, jak i ze strony inwestorów – głównie indywidualnych – którzy mogą zechcieć wycofać się ze swoich inwestycji, skoro trudniej na nich teraz zarobić. Zwiększona podaż może doprowadzić do niewielkiego spadku cen nowych mieszkań w I kwartale, ale nie na długo.

Pamiętajmy bowiem, że oprocentowanie kredytów to tylko jeden z elementów ograniczających popyt. Drugim – zdecydowanie ważniejszym – są ceny mieszkań. Gdyby one spadły, nawet o 5-8 proc., popyt może się szybko ożywić.

W najgorszej sytuacji są posiadacze mieszkań w tzw. wielkiej płycie. Wystawienie ich na sprzedaż, po cenie zbliżonej do obowiązującej w 2007 r. może skończyć się niepowodzeniem. Tego rodzaju mieszkania, jak również inne w złych lokalizacjach, nadających się do remontu – będą tanieć. Zwłaszcza konieczność remontu może odstraszać inwestorów, bo problemy z kompetentną siłą roboczą stają się coraz bardziej dotkliwe, szczególnie w dużych miastach. W nich też, koszty robocizny za remont, czy wykończenie mieszkania zaczynają stanowić istotny koszt inwestycji mieszkaniowej. To jeden z czynników przemawiających za utrzymaniem cen mieszkań o dobrym standardzie wykończenia – będzie to jeden z najbardziej docenianych elementów przez kupujących.

Reasumując – po możliwym słabszym I kwartale, kolejne miesiące powinny przynieść stabilizację i w efekcie niewielkie zmiany cen w porównaniu do 2007 roku (za wyjątkiem mieszkań o słabym standardzie).

Wzrost kosztów budowlanych wyklucza spadek cen mieszkań w dłuższym terminie, ale może rodzić inne konsekwencje. Możliwe, że już w końcówce roku podaż nowych mieszkań ponownie zmaleje, ponieważ mniejsi deweloperzy mogą zostać zmuszeni do zawieszenia swoich planów, co będzie związane z brakiem wykonawców, oraz wzrostem kosztów obsługi kredytów niezbędnych do sfinansowania inwestycji. W 2008 roku, Polacy przestaną kupować dziury w ziemi, a w większym stopniu będą zainteresowani lokalami już istniejącymi.

Rynek domów i gruntów

Ceny domów na przedmieściach prezentują się atrakcyjnie, ale tylko dla osób, które stać na wydanie 700-800 tys. PLN plus wykończenie. Wobec wysokich cen działek, nawet samodzielna budowa domu może być równie dużym wydatkiem zwłaszcza, że na rynku brakuje wykonawców i przestoje z tym związane wydłużają się.

Prawdopodobnie taka sytuacja może odstraszyć potencjalnych kupców gruntów, są bowiem jakieś granice tego, ile można wydać na działkę przeznaczoną pod budowę, a są to pieniądze przecież zamrożone na czas budowy domu. Trochę tak, jakby podpisując umowę na zakup mieszkania, deweloper poprosił o połowę pieniędzy z góry i obiecał zakończyć inwestycję za dwa lata (minimalny czas potrzebny na załatwienie formalności i zbudowanie domu). Nie dla wszystkich jest to atrakcyjna perspektywa.

Sprzedający działki mogą jednak swobodnie utrzymywać ceny, ponieważ grunty są bardzo tanie w utrzymaniu, a w dodatku brakuje ich w atrakcyjnych lokalizacjach. Transakcji będzie więc najprawdopodobniej mniej niż w minionym roku.

Wielu inwestorów może odłożyć swoje plany o kupnie ziemi i własnej budowie domu, ponieważ zapowiadana budowa obwodnic największych miast, może za kilka lat zaowocować zwiększeniem podaży ziemi pod budowę w atrakcyjnych – biorąc pod uwagę czas dojazdu do miejsca pracy – lokalizacjach. Wtedy też ceny gruntów mogą być niższe niż obecnie.

Spodziewam się więc dalszego wzrostu cen działek na coraz węższym rynku stref podmiejskich, ale także zmniejszenia liczby transakcji. Jednakże, z tym zastrzeżeniem, że ceny działek budowlanych pod budownictwo jednorodzinne stały się zbyt wysokie, by ich dalszy wzrost był uzasadniony, co dotyczy przede wszystkim ścisłych peryferii. Grunty dalej od miast – w szczególności dobrze położone wobec przyszłych obwodnic, nadal można uznać za atrakcyjną inwestycję.

Wobec problemu z cenami żywności, który ma globalny charakter, zachodzi coraz większe prawdopodobieństwo tego, że w przyszłym roku, to ziemia rolna będzie najszybciej drożejącym segmentem nieruchomości.