Przyszłość rynku pracy – kogo zastąpią maszyny?

Aż 54% rynku pracy w Unii Europejskiej jest podatne na automatyzację, a w 9% zawodów można całkowicie zastąpić pracę człowieka maszyną. Polska, ze względu na dużą ilość miejsc pracy w sektorze maszynowym i motoryzacyjnym, jest w grupie krajów szczególnie podatnych na automatyzację. Już teraz wielu pracowników nie może znaleźć stałego zatrudnienia. Zmieniający się rynek pracy wymusza zmianę podejścia do zatrudnienia i kształcenia nie tylko u osób szukających pracy, ale i wśród pracodawców.

Etaty odchodzą do lamusa

 

Płatny urlop wypoczynkowy, trzymiesięczny okres wypowiedzenia, bogaty pakiet socjalny – już teraz coraz trudniej znaleźć pracodawcę, który oferuje takie luksusy. W Polsce 30% pracujących dorywczo Polaków zmuszonych zostało do takiego modelu zatrudnienia, ponieważ nie byli w stanie znaleźć pracy na etat. W krajach ogarniętych kryzysem ten odsetek jest jeszcze wyższy: we Włoszech wymuszone niepełnoetatowe zatrudnienie dotyka 66% osób pracujących dorywczo, na Cyprze – 69%, a w Grecji aż 73%.

Jak wynika z raportu „Przyszłość pracy – między ‘uberyzacją’ a auomatyzacją”, przygotowanego przez DELab UW we współpracy z Orange, zatrudnienie na pełen etat odchodzi do lamusa, ponieważ przestaje przystawać do obecnych realiów ryku pracy.  Rośnie z kolei zapotrzebowanie na pracę projektową, wykonywaną w danym momencie, na żądanie. Wiąże się to z cyfryzacją gospodarki, która wymusza wprowadzanie nowych modeli biznesowych. Podczas gdy jeszcze kilkanaście lat temu automatyzacja kojarzyła się głównie z usprawnianiem procesów produkcyjnych, dziś dotyka również zadań wykonywanych dotychczas przez pracowników umysłowych: tłumaczy, dziennikarzy czy analityków giełdowych.

Dwie strony medalu

 

Obecnie coraz większą rolę w poszukiwaniu płatnych zleceń odgrywają platformy internetowe – zarówno te oferujące drobne prace dorywcze, jak Amazon Mechanical Turk czy Spare5, jak i wykorzystujące tzw. ‘sharing economy’, czyli współdzielenie z innymi posiadanych już dóbr, jak Uber i AirBnB.

Platformy e-pracy dają możliwość produktywnego wykorzystania wolnego czasu, np. w komunikacji miejskiej, i zarobienia na zleceniach takich, jak chociażby porządkowanie zdjęć produktów według kategorii. Pozwalają również uczestniczyć w bardziej skomplikowanych projektach. Firma zyskuje dostęp do puli posiadających poszczególne umiejętności pracowników z całego świata, nie ponosząc przy tym kosztów ich zatrudniania, pracownik natomiast może zdobywać zlecenia bez konieczności uczestniczenia w trwającej tygodniami rekrutacji, może dostosować czas pracy do swojego trybu życia oraz podnosić aktywność zawodową.

W błyskawicznych tempie rośnie również liczba użytkowników platform działających na zasadach ekonomii współdzielenia. Powstała 8 lat temu platforma AirBnB obecnie pozwala na znalezienie noclegu 155 mln gości rocznie, o 22% więcej, niż największa sieć hotelarska Hilton. Założony w 2009 Uber, który dzięki aplikacji mobilnej pozwala osobom posiadającym samochody na szukanie zleceń jako taksówkarze, obecnie wyceniany jest na ponad 60 mln dolarów.

Według prognoz PwC do 2025 roku ma się zrównać wartość rynku ekonomii współdzielenia i rynku wynajmu tradycyjnego.

Status pracowników platform sharing economy budzi jednak masę kontrowersji na całym świecie. 160 tysięcy kierowców uczestniczy w sporze z Uberem, twierdząc, że z ich perspektywy współpraca z platformą spełnia warunki relacji pracodawca – pracownik, chociażby w zakresie kontroli ich pracy. Właściciele platform sprowadzają z kolei swoją rolę jedynie do funkcji pośrednika w zdobywaniu zleceń. Kontrowersje budzi również fakt, że mimo iż platformy ułatwiają rozpoczcie działalności zawodowej i dotarcie do klientów, obniżają jednocześnie standardy pracy, wymuszając zatrudnienie kontraktowe i nie oferując gwarancji socjalnych.

Roboty wypierają magazynierów…

 

Podczas gdy platformy internetowe dają możliwość podnoszenia aktywności zawodowej, rozwój techniki wpływa również na automatyzację pracy, która z kolei wypiera niektóre zawody. Jak wynika z raportu „Przyszłość pracy”, choć roboty przemysłowe obecne są w fabrykach od kilku dekad, w najbliższych latach należy spodziewać się przełomu. Już w te chwili mobilna robotyka powoli zaczyna wypierać z pracy magazynierów – Amazon w swoich magazynach wykorzystuje roboty Kiva, testuje również dostarczanie paczek przez drony. Foxconn, główny dostawca Apple i Samsunga, w 2015 roku zastąpił robotami przemysłowymi aż 60 tysięcy swoich pracowników. W dalszych planach firmy jest posiadanie miliona robotów pracujących w fabryce w Chinach.

Zagrożenie dla swojej pracy zaczynają odczuwać również kierowcy. Jeszcze kilkanaście lat temu nie wierzono w to, że prowadzenie samochodu, ze względu na dużą ilość wymagających błyskawicznej analizy sygnałów napływających do kierowcy, nie może zostać zautomatyzowane. Tymczasem obecnie mercedes testuje prototypy w pełni autonomicznych ciężarówek, a wykorzystujące oprogramowanie firmy Google autonomiczne samochody przejechały już po amerykańskich drogach ponad 2,5 mln kilometrów.

Według prognoz rynkowych cena robotów przemysłowych i ich oprogramowania spadnie w ciągu najbliższych 10 lat o 20% podczas gdy ich wydajność wzrośnie o 5%.

…ale informatyków nie zastąpią

 

Podczas gdy w Polsce spada liczba absolwentów kierunków informatycznych, według danych Komisji Europejskiej popyt na pracowników z sektora ICT rośnie w tempie 4% rocznie. Chociaż w Unii Europejskiej bezrobocie utrzymuje się na poziomie 8,6%, wiele przedsiębiorstw mieszczących się w państwach członkowskich ma problem ze znalezieniem pracowników o wysokich kompetencjach cyfrowych. Prognozuje się, że do 2020 roku liczba wakatów w branży ICT może wynieść aż 825 tysięcy. W Polsce, według danych Sedlak&Sedlak, od zeszłego roku brakuje 50 tysięcy specjalistów ICT. Dla pracodawców liczą się przede wszystkich praktyczne umiejętności, takie jak programowanie w językach Perl, Python, Ruby, projektowanie aplikacji pod kątem chmur obliczeniowych, zarządzanie bazami danych oraz umiejętność zaawansowanej analizy danych z wykorzystaniem narzędzi Big Data.

Międzynarodowe koncerny Ernst&Young oraz PwC od 2015 roku nie wymagają od kandydatów do pracy dyplomu potwierdzającego ukończenie uczelni wyższej. Daje to szansę osobom, które w procesie dokształcania się korzystają z internetowych platform edukacyjnych, takich jak Udacity.

Zmieniająca się sytuacja na rynku pracy wymaga od pracowników elastyczności i ciągłego dokształcania się, również w dziedzinach, które dotychczas były głównie domeną profesjonalnych informatyków. Nadal jednak w cenie pozostaja umiejętności, w których człowiek wykazuje przewagę nad maszynami: zdolność krytycznego myślenia i aktywnego słuchania, podejmowania decyzji i przekazywania wiedzy, umiejętność negocjacji, kreatywność i inteligencja emocjonalna.