Bankowość internetowa to koncept wcale nie taki nowy. Wcześniej były banki, gdzie obsługa odbywała się na przykład tylko przez telefon i pocztą (tradycyjną). Sukces bankowości internetowej nie mógłby się również odbyć bez porażki offlinowowych systemów bankowości elektronicznej, czyli systemów zwanych często jako home banking. To właśnie one przecierały ślady i w pewien sposób zbudowały kategorię bankowości samoobsługowej.
Banki wydały na rozwój i promocję tych systemów setki milionów dolarów. Z perspektywy lat można powiedzieć, że te wydatki opłacały się, chociaż niektórzy mogliby stwierdzić, że to była ślepa uliczka w bankowości elektronicznej, podobnie jak WAP czy bankowość telewizyjna. Historia kołem się toczy i oto na rynek znowu trafia „gruba aplikacja”, umożliwiająca zdalne korzystanie z rachunku bankowego!
Zaletą bankowości internetowej w porównaniu do systemów home-banking jest fakt, że do korzystania z konta wystarczy tylko komputer ze standardową przeglądarką internetową i dostępem do sieci. Systemy home-bankingu musiały być każdorazowo instalowane przez personel banku. Również każda modyfikacja oprogramowania czy przeinstalowanie systemu wiązało się z wizytą pracownika banku. Oznaczało to, że oprogramowanie było dostępne właściwie tylko dla firm i bogatszych klientów indywidualnych. Bankowość internetowa umożliwiła dotarcie do klienta masowego, a tym samym na zbudowanie masy krytycznej. Odpadły problemy instalacji, modyfikacji, etc. Dostęp do banku odbywał się przez stronę WWW, a nie przez specjalny program. Oczywiście miało to początkowo swoje ograniczenia, chociażby w uproszczonej funkcjonalności, braku rozbudowanych wykresów i statystyk, bezpieczeństwie, ale dość szybko poradzono sobie jednak z tymi problemami. Coraz szybszy internet wraz z lepszymi przeglądarkami i szybszymi komputerami rozwiązał sprawę.
Rozwój internetu umożliwił rozbudowę systemów bankowości transakcyjnej. Nowe funkcjonalności, lepsza grafika, większe bezpieczeństwo. Klienci przestali korzystać z wolnych modemów, przesiadając się na stałe łącza. Zaczął królować internet bezprzewodowy – równie szybki, jak ten z kabla. Coraz więcej osób zaczęło też doceniać zalety internetu mobilnego. Dzięki temu można sprawdzić pocztę w każdym miejscu, gdzie tylko jest zasięg GSM. Problemem zaczął być limit transferu – niestety nie jest on imponujący – zwłaszcza biorąc pod uwagę fakt, ile obecnie ważą wszystkie strony z reklamami, jak duże pliki są przesyłane pocztą, etc. Poza limitem kolejnym problemem jest szybkość transferu. Kto korzystał z internetu mobilnego poza dużym miastem, ten zapewne wie o co chodzi.
W takich sytuacjach okazywało się, że klient jest pozbawiony dostępu do swojego konta. Mógł użyć bankowości telefonicznej lub mobilnej. Ta pierwsza jest droższa i mniej wygodna, ta druga ma mniejsze możliwości, bo to jednak wciąż okrojona wersja tego, co w przeglądarce internetowej. W takich przypadkach przypominały się zalety starych systemów bankowości elektronicznej, gdzie pomiędzy komputerem a bankiem wymieniane były tylko podstawowe dane na temat salda, historii, kursów walut, etc. Jak dotąd nie było na to rozwiązania. Aż do teraz. Takie rozwiązanie zaprezentował Raiffeisen Bank w postaci aplikacji desktopowego R-Quicka.
R-Quick to system bankowości internetowej Raiffeisen Banku w wersji instalowanej na komputerze. Aplikację można pobrać ze strony www.r-bank.pl. Instalacja jest bardzo prosta – wymaga jedynie uprawnień administratora na komputerze, na którym jest instalowana. Jest ona napisana w technologii Adobe AIR. Dzięki temu działa na najważniejszych systemach – Windows Vista, XP, MAC OS X, LINUX (wcześniej wymaga zainstalowania środowiska AIR, jeśli go nie ma). Tym samym odpada problem różnych wersji na różne środowiska. Sami pracując na MACu, pobraliśmy plik, który przeznaczony jest również dla osób korzystających z Visty.
R-Quick jest prosty w użyciu. W odróżnieniu od bankowości mobilnej – nic nie trzeba osobno aktywować – logowanie i wykonywanie operacji wygląda identycznie jak w przypadku systemu z przeglądarki. Właściwie, to klient nie zauważy jakiejkolwiek różnicy. No chyba, że korzysta z modemu i ma słaby zasięg. Wówczas sprawdzenie salda oznacza przesłanie 230 kb danych. W Aliorze to blisko 1,3 MB. Znacznie lepiej wypada tutaj mBank i MultiBank. Zalety R-Quicka w tym przypadku widać przy sprawdzeniu historii i zleceniu przelewu. Dane jakie są ściągane, to aktualne informacje o środkach na koncie, ostatnio wykonanych transakcjach, transakcjach zaplanowanych, informacje o walutach, itp. Nie ma potrzeby pobierania grafik, innych komponentów, co znacznie obniża ilość przesyłanych danych. Rzecz idealna dla klientów, którzy nie mają dostępu do stałego łącza.
Nowe podejście do bankowości internetowej jest bardzo ciekawe. Można powiedzieć, że idzie pod prąd obecnym tendencjom. I chociaż to mała rewolucja na rynku, to nie spodziewamy się, żeby wiele to zmieniło. Dlaczego? Po pierwsze ze względów praktycznych – klient woli zapamiętać login i hasło i korzystać z różnych komputerów. Po drugie do sprawdzenia samego salda lepsza jest już bankowość mobilna, więc R-Quick jest pewnego rodzaju półśrodkiem. Wiadomo, że standardowy system Raiffeisena wymaga bardzo dobrego łącza – znacznie lepszego niż większość najpopularniejszych systemów webowych. Czy zatem to ślepa uliczka? Naszym zdaniem po części tak, bo raczej inni tego nie powtórzą. Internet, również ten mobilny będzie zapewne coraz szybszy, a transfery przestaną być problemem. Wówczas taka aplikacja przestanie mieć przewagę. Zanim jednak do tego dojdzie, minie sporo czasu. Dlatego to ogromny plus dla banku, że wychodzi frontem do klienta – zwłaszcza, że nie mówimy tu o setkach tysięcy użytkowników, więc dla banku to oczywiście wysiłek, żeby stworzyć aplikację dla góra kilkunastu tysięcy klientów. Tym bardziej należy to docenić, bo w połączeniu z bankowością mobilną, bank rzeczywiście ma jedną z ciekawszych ofert na rynku – przynajmniej jeśli chodzi o dostęp do rachunku, a także o bezpieczeństwo.
Więcej na temat nowego sposobu dostępu do konta na stronie https://www.r-bank.pl/web/air/
Źródło: PR News