Raport tygodniowy WGI – Euro za 4 złote

Zloty rozpoczął tydzień przy 4,0650 za euro i 3,3350 za dolara. Od tego poziomu kursy walut obcych przejściowo rosły, osiągając dzienne a zarazem tygodniowe maksimum 4,0960 dla EUR/PLN. Osłabienie złotego nie trwało jednak długo, a do poprawy nastrojów w drugiej części dnia przyczyniły się udane aukcja bonów skarbowych (popyt 4-ktonie przewyższył podaż, po raz kolejny spadła też rentowność do 4,701 proc.) oraz zmiany na rynku eurodolara.

Do środy po południu na rynku nie działo się zbyt dużo, była to jednak tylko cisza przed burzą. Kurs euro w tym okresie wahał się przy 4,06, a dolara na poziomie 3,35.

Środa przyniosła wreszcie zdecydowanie inwestorów co do kierunku, w którym mają zmierzać notowania polskiej waluty. Złoty wyraźniej się umocnił, przede wszystkim do ponownie tracącego grunt euro. Na koniec sesji euro kosztowało 4,0320 za 3,3240 zł.

Złotego wspierały zapowiedzi obniżek stóp procentowych. W ciągu tygodnia kolejni przedstawiciele RPP nie wykluczali takiej możliwości. Andrzej Sławiński stwierdził w środę, że władze monetarne powinny dokonać zmian w swej polityce, aby zwiększyć wzrost gospodarczy do potencjalnego, nie zagrażającego przyspieszeniem inflacji poziomu. Sławiński sądzi także, że spadek tempa Produktu Krajowego Brutto (PKB) jest przejściowy i w średnim okresie wróci on do poziomu 4-5 proc. Do głosów o konieczności obniżek stóp procentowych przez RPP dołączył też w drugiej poł. tygodnia największy do tej pory jastrząb, Dariusz Filar, który wskazał, że zagrożenie inflacyjne osłabło, co potwierdziły ostatnie słabe dane makroekonomiczne. Pytanie brzmi więc, nie czy, ale o ile władze monetarne obniżą stopy procentowe. Przemawia za tym także kwietniowy odczyt inflacji netto w maju (spadek do 1,5 proc. z 2,3 proc. w kwietniu).

Złotego wspierała przede wszystkim świetna koniunktura na krajowym rynku obligacji, rentowność polskich 5-letnich papierów skarbowych spadła w czwartek do 4,8 proc., poziomu nienotowanego od połowy 2003 r. Hossę na rynku obligacji napędzają oczekiwania co do obniżek stóp procentowych. Do takiego ruchu skłaniają RPP słabe dane o PKB w I kwartale (wzrost tylko o 2,1 proc.) czy nikłym wzroście inwestycji w tym okresie (+1,0 proc.) i produkcji przemysłowej wzrost w maju o 0,9 proc.). Notowaniom polskich obligacji pomaga też bardzo dobre zachowanie papierów dłużnych na rynku amerykańskim i europejskim.

W czwartek do zakupów złotego inwestorów sprowokował doradca ekonomiczny prezydenta prof. Witold Orłowski, który stwierdził, że jesteśmy skazani na umacnianie złotego, bo w Polsce wydajność pracy rośnie szybciej niż na zachodzie Europy. Tendencję aprecjacyjną złotego w kolejnych latach potwierdza także większość teorii ekonomicznych. Złoty przetestował poziom 4 zł za euro, potem osłabł i w piątek o godz. 15.00 euro kosztowało 4,0250 zł, a dolar 3,33 zł.

Przed prawdopodobną tendencją umacniania złotego w kolejnych latach przestrzegł w piątek wiceprezes NBP Krzysztof Rybiński, aby temu zaradzić Polska w 2009 r. powinna być już członkiem strefy euro.

W opinii przedstawicieli rządu w najbliższych miesiącach dojdzie do poprawy sytuacji na rynku pracy, minister gospodarki uważa, że stopa bezrobocia w czerwcu spadnie do 18 proc. (z 18,3 proc. w kwietniu), na koniec roku natomiast może wynieść poniżej 17 proc.

Rekomendacje

Przed nami w końcu ciekawe dni pod względem publikacji makroekonomicznych. Kluczową decyzją najbliższego tygodnia będzie środowy werdykt RPP. Skoro nawet największy jastrząb przyznaje, że cięcia stóp są możliwe, to należy się liczyć z obniżeniem stóp o minimum 25 pkt w czerwcu i kolejne 25 pkt do wyborów. Możliwa jest jednak też redukcja o 50 pkt . W pierwszym wypadku może dojść do niewielkiego osłabienia polskich obligacji i złotego (część rynku będzie grać pod większa obniżkę), w przypadku dużego cięcia będzie to sygnał do osłabienia złotego (ostatnie cięcie przed wyborami, realizacja zysku na obligacjach). W najbliższym tygodniu kurs EUR/PLN powinien poruszać się w zakresie 4,00-4,08.

RYNEK MIĘDZYNARODOWY

EUR/USD

Miniony tydzień na rynku walutowym rozpoczął się od dużych spadków kursu EUR/USD w stosunku do piątkowego zamknięcia. Bezpośrednią przyczyną obniżenia wartości wspólnej waluty było fiasko szczytu Unii Europejskiej. Mimo nadziei inwestorów na pozytywny wynik szczytu, nie udało się wynegocjować kompromisowego budżetu na lata 2007-20013. Kryzys polityczny, w jakim pogrąża się Unia negatywnie wpływa na zainteresowanie inwestorów euro, które we wtorek po raz kolejny testowało poziom 1,2070 za dolara.

Obecnie dla inwestorów po obu stronach oceanu największy wpływ mają spekulacje na temat przyszłego kształtu stóp procentowych w USA i Europie. Opublikowany w środę raport z ostatniego posiedzenia Banku Anglii, wywołał gwałtowną wyprzedaż funta, w momencie kiedy okazało się, że dwa z dziewięciu oddanych głosów były za cięciem stóp procentowych., Rynek oczekiwał, że wszyscy będą głosowali za utrzymaniem stóp na dotychczasowym poziomie. Po raz kolejny pojawiły się również głosy wzywające Europejski Bank Centralny do obniżki stóp. Presja na EBC dodatkowo wzrosła na skutek decyzji Szwedzkiego Banku Centralnego, który zdecydował się na obniżkę stóp o 50 pkt do poziomu1,5 proc.

Informacje o stopach płynące z Europy umacniały dolara, ponieważ na rynku panuje konsensus, co do kontynuacji cyklu podwyżek stóp procentowych przez FED. Pozytywna dla amerykańskiej waluty różnica w oprocentowaniu zaowocowała w piątek spadkiem kursu EUR/USD do poziomu najniższego od prawie 11 miesięcy.

Rekomendacje

W najbliższym tygodniu z punktu widzenia analizy technicznej najważniejszy wpływ na rynek będzie miała zachowanie eurodolara przy poziomie 1,20. Przełamanie tego poziomu powinno spowodować szybki ruch na 1,17, natomiast jego obrona może oznaczać większą korektę całego ruchu spadkowego. Mimo publikacji różnych danych makro w przyszłym tygodniu rynek będzie koncentrował się na decyzji FED w sprawie stóp procentowych, która ma zostać ogłoszona w czwartek.

PRZYGOTOWALI:

Marek Węgrzanowski

Maciej Chojnacki

WGI Dom Maklerski

KOMENTARZ MAKROEKONOMICZNY

Światowy wzrost gospodarczy pod znakiem zapytania

Możliwość dynamicznego wzrostu gospodarczego na świecie stoi pod znakiem zapytania z dwóch podstawowych powodów: brak decyzji o obniżce stóp procentowych przez Europejski Bank Centralny (EBC) oraz coraz wyższa cena baryłki ropy naftowej. Stopy procentowe w UE są na stałym poziomie od dwóch lat i nic nie zapowiada, aby EBC był zainteresowany ich obniżeniem, mimo że wzrost gospodarczy w strefie euro jest w trendzie spadkowym. Żadne próby przekonania zarządu EBC nie przyniosły rezultatu. Tymczasem, Bank Centralny Szwecji – Riksbank obniżył stopy procentowe. Bank of England również rozważa możliwość ich obniżenia, o czym świadczą analizy przebiegu ostatniego posiedzenia dotyczącego stóp procentowych. Sytuacja stała się paradoksalna: oto dwa kraje spoza strefy euro mające dobrze prosperujące gospodarki obniżają stopy, podczas gdy kraje strefy euro, gdzie pojawiają się poważne kłopoty tego nie robią. Dlatego też naciski na EBC, aby obniżyć stopy procentowe będą coraz większe i coraz bardziej uzasadnione.

Z kolei cena baryłki ropy naftowej rośnie od momentu rozpoczęcia działań wojennych w Iraku i w tej chwili osiąga rekordową wartość 60 USD za baryłkę. A prognozy mówią, że cena ropy może jeszcze rosnąć, ponieważ konsumpcja tego surowca i jego pochodnych będzie stale wzrastać ze względu na coraz wyższy popyt z Chin i Indii. Tymczasem kraje producenckie nie są w stanie zaspokoić tego popytu. Dodając do tego działania spekulacyjne, możliwości dalszego wzrostu cen są nieograniczone.

Jeżeli faktycznie dojdzie w strefie euro do obniżki stóp procentowych to będziemy mieli tanie euro, do tego jeszcze dojdzie fakt, że podaż pieniądza na rynku będzie wyższa, ponieważ mogą one napłynąć z coraz wyższych przychodów krajów produkujących ropę naftową. Poza tym będzie znacznie większy popyt na tanie pieniądze, ponieważ najbiedniejszym krajom Afryki i Ameryki Łacińskiej (18 krajów) umorzono dług, co powoduje, że te państwa będą stanowić „nowe emerging markets”, w których będzie można ulokować finanse w formie inwestycji bezpośrednich lub portfelowych. Dla krajów rozwiniętych taka sytuacja oznacza wyższe koszty produkcji, możliwy wzrost inflacji poprzez efekt transmisyjny oraz zanikanie miejsc pracy na rzecz krajów, które mają tańszą siłę roboczą. Są to poważne problemy, które prawdopodobnie już wkrótce wpłyną na zagrożenie wzrostu gospodarczego na świecie.

Dr Richard Mbewe

WGI Dom Maklerski