Raport tygodniowy WGI – Złoty wyszedł obronną ręką

Na początku tygodnia za euro płaciliśmy ok. 4,18 zł, szczyt osiągnęliśmy we wtorek przy poziomie 4,22, a minimum w czwartek, kiedy euro było warte tylko 4,14 zł. Kurs dolara przez pierwsze 2 dni tygodnia konsolidował się przy oporze na 3,35, a w czwartek przez chwilę „zielony” był wart tylko 3,28 zł. W piątek o godz. 14.00 euro kosztowało 4,17 zł, a dolar 3,30 zł.

Tematem, który będzie powracał i wzbudzał zainteresowanie inwestorów w kolejnych miesiącach będą informacje o możliwości podwyższenia ratingu dla Polski. Podczas minionego weekendu minister finansów Mirosław Gronicki wskazał, że będzie to możliwe po wyborach parlamentarnych i po spłacie zadłużenia wobec krajów Klubu Paryskiego. Szef resortu finansów uważa również, że średnioterminowo złoty powinien zyskiwać. Kluczowe znaczenie w przypadku poprawy oceny Polski jak i naszej drogi do euro będzie miała sytuacja fiskalna. Po 4 miesiącach 2005 r. deficyt budżetowy wyniósł 39,6 proc. planu, ale minister nie widzi powodów do niepokoju. Na spadek wpływów do budżetu w kolejnych miesiącach będzie oddziaływać wolniejszy wzrost gospodarczy i spadająca inflacja, która w kwietniu spadła po raz kolejny do 3 proc.

Podczas gdy spekuluje się o podwyżce ratingu Polski, to na rynku krążą pogłoski o obniżce ratingu Węgier,. Takie informacje we wtorek osłabiły forinta i w ślad za nim złotego.

W dalszym ciągu nie brakuje chętnych na polskie papiery skarbowe, choć wydaje się, że wśród nabywców dominują instytucje krajowe. W poniedziałek sprzedano bony skarbowe za 600 mln (popyt 1,77 mld zł, średnia rentowność spadła z 5,231 do 5,138 proc.), w środę na bardzo udanej aukcji obligacji 5-letnich sprzedano papiery za 2,8 mld zł (inwestorzy chcieli kupić przeszło 3 razy więcej papierów, średnia rentowność spadła z 5,481 do 5,435 proc.). Na aukcji dodatkowej sprzedano jeszcze instrumenty dłużne za 560 mln zł. W tygodniu poprzedzającym decyzję RPP w sprawie stóp procentowych wypowiadał się jedynie Marian Noga, kolejny przedstawiciel władz monetarnych, który stwierdził że możliwa jest jeszcze wkrótce niewielka obniżka stóp procentowych. Prof. Noga oczekuje również umocnienia złotego po jesiennych wyborach parlamentarnych. Do końca roku złoty powinien powrócić do 4,1 zł za euro.

Niski odczyt inflacji z USA w kwietniu (bez zmian na poziomie bazowym) ponownie rozbudził apetyt na większe ryzyko w krajach rozwijających się, stad m.in. wzrosty wartości złotego czy indeksów warszawskiej giełdy.

Przed nami kolejny krótszy tydzień, to powinno zachęcać do upuszczenia rynku przed weekendem. Wydarzeniem będzie decyzja RPP w sprawie stóp procentowych. Prawdopodobne wydaje się zarówno cięcie o 25 pkt jak i pozostawienie kosztu pieniądza na dotychczasowym poziomie.

Kurs EUR/PLN powinien przebywać w przedziale 4,10-4,22, a USD/PLN pomiędzy 3,25 i 3,35.

Rekomendacje

Przed nami kolejny krótszy tydzień. Powinno to zachęcać do opuszczenia rynku przed weekndem. Wydarzeniem będzie decyzja RPP w sprawie stóp procentowych. Prawdopodobne wydaje się zarówno cięcie o 25 pkt. jak i pozostawienie kosztu pieniądza na dotychczasowym poziomie. Negatywnie na złotego może oddziaływać odrzucenie eurokostytucji przez Francuzów.

Kurs EUR/PLN powinien przebywać w przedziale 4,10-4,22, a USD/PLN pomiędzy 3,25 i 3,35.

RYNEK MIĘDZYNARODOWY

EUR/USD

Eurodolar w bok

Ostatnie 5 dni to typowy krótkoterminowy trend boczny, który można nazwać odpoczynkiem po wcześniejszym bardzo dużym umocnieniu dolara. Kurs EUR/USD poruszał się w stosunkowo wąskim paśmie 1,2580-1,2690. Nadal obowiązuje nastawienie prodolarowe, a słabość euro pokazał nieudany ruch powrotny do 1,2730.

Pierwsza część poniedziałkowej sesji to jeszcze kontynuacja silnego umocnienia dolara z poprzednich dni. Kurs EUR/USD zanotował wtedy najniższy poziom od października ubiegłego roku na 1,2582. Później dolara osłabiły dane makroekonomiczne z USA. Kursowi EUR/USD należała się już korekta. Indeks aktywności wytwórczej w rejonie Nowego Yorku spadł w maju do -11,2 pkt. (prognoza +11 pkt), a bardzo ważne informacje o napływie kapitałów do USA także okazały się rozczarowaniem. W marcu do USA napłynęło 45,7 mld USD kapitału, czyli mniej niż deficyt handlowy w tym okresie (55 mld USD).

Kluczem do zachowania kursów w kolejnych dniach miały być dane o inflacji w USA. Wskaźnik PPI wzrósł w kwietniu w USA o 0,6 proc. wobec wzrostu o 0,7 proc. w marcu. Inflacja bazowa PPI wzrosła natomiast w tym samym okresie o 0,3 proc. Rynek prognozował wzrost inflacji odpowiednio o 0,5 i 0,2 proc. Inwestorzy czuli się jednak zdezorientowani, ponieważ produkcja przemysłowa w USA w kwietniu spadła o 0,2 proc. przy prognozie wzrostu na tym poziomie.

Po raz kolejny w ostatnich miesiącach na tapecie znalazła się kwestia uwolnienia chińskiego juana, który jest sztywno związany z dolarem (przy ok. 8,30 juana za dolara). Amerykański Departament Skarbu zwrócił się do Chin o podjęcie działań w celu uwolnienia juana. Spowodowało to szybki spadek EUR/USD z 1,2650 do 1,2590. Liberalizacja polityki kursowej Chin oznaczałaby zapewne wzmocnienie juana, a to pozwoliłoby zmniejszyć ogromny amerykański deficytyt handlowy.

W środę hitem były informacje o inflacji w USA w ujęciu konsumenckim. Wskaźnik CPI w kwietniu wzrósł w USA o 0,5 proc. (prognoza 0,4 proc.), ale jego subindeks bazowy po raz pierwszy od listopada 2003 r. nie zmienił się (prognoza +0,2 proc.). Oznaczało to szybki ruch do oporu na poziomie 1,2660, a potem w nocy ze środy na czwartek kurs EUR/USD kilkakrotnie obijał się o 1,2690, aby w końcu nastawienie prodolarowe zwyciężyło.

Informacje ze strefy euro jak zwykle nie znalazły odzwierciedlenia w notowaniach rynkowych. W marcu produkcja przemysłowa w strefie euro spadła o 0,2 proc. m/m. wobec spadku o 0,6 proc. w lutym (po korekcie).

Większego wrażenia nie zrobiły też czwartkowe informacje z USA. W ostatnim tygodniu liczba noworejestrowanych bezrobotnych w USA spadła do 321 tys. z 340 tys. przed tygodniem. Indeksy wyprzedzające koniunktury w gospodarce amerykańskiej zanotowały zaś kolejny spadek o 0,2 proc.

W piątek o godz. 14.00 euro było warte 1,2620 dolara.

Rekomendacje

Dolar powinien kontynuować odrabianie 3-letnich strat, a kurs EUR/USD poruszać się w kierunku 1,2450.

PRZYGOTOWAł:

Marek Węgrzanowski

WGI Dom Maklerski

KOMENTARZ MAKROEKONOMICZNY

Czy jest sens dalej obniżać stopy procentowe?

W tym tygodniu, otrzymaliśmy bardzo interesujące dane z rynku dotyczącego produkcji przemysłowej prognozowane przez analityków z różnych instytucji finansowych oraz wyniki badania nastrojów społecznych przeprowadzone przez CBOS na początku maja. Otóż według analityków produkcja przemysłowa w kwietniu spadła w ujęciu rocznym średnio o 4,6 proc., przede wszystkim z powodu efektu wysokiej bazy z ubiegłego roku, jak również z powodu czynników jednorazowych i słabszego spożycia prywatnego. Natomiast według analityków PPI wzrosło średnie o 0,8 proc w skali roku.

W badaniach CBOS-u przeprowadzonych w maju 25 proc. badanych stwierdziła, że sytuacja w kraju zmierza w dobrym kierunku. Jednak prawie dwie trzecie (59 proc.) ankietowanych jest przeciwnego zdania. W przypadku opinii dotyczącej sytuacji ekonomicznej prawie połowa ankietowanych (47 proc.) uważa, że sytuacja jest zła, a tych którzy uważają, że jest dobra jest tylko12 proc., a 34 proc. ocenia ją nadal jako przeciętną.

W momencie kiedy GUS poda informację o produkcji przemysłowej zgodną z oczekiwaniami wzrośnie presja rynku na RPP, aby obniżyć stopy procentowe w przyszłym tygodniu na swoim posiedzeniu. Zwolennicy obniżenia stóp procentowych uważają, że w ten sposób zostanie napędzona koniunktura i zostanie wywołany wzrost gospodarczy. Jednak dane CBOS pokazują, że takie myślenie jest błędne. Ludzie w Polsce nie biorą kredytów, ponieważ są pesymistycznie nastawieni co do przyszłości, a nie dlatego, że stopy są zbyt wysokie. Dodatkowo w Polsce mamy wysokie bezrobocie, które nie nastraja Polaków zbyt optymistycznie.

A zatem czy jest sens, aby RPP dalej obniżała stopy procentowe w sytuacji gdy istnieją poważne groźby wzrostu inflacji: narasta presja płacowa, a także rosną ceny ropy naftowej. Tak więc przed nowym rządem stoi bardzo poważne zadanie: jak wywołać wzrost gospodarczy, ale nie za pomocą narzędzi polityki monetarnej, ale raczej za pomocą polityki fiskalnej, czyli obniżenia podatków i rezygnacji z innych obciążeń para-podatkowych.

Dr Richard Mbewe,

Główny Ekonomista,

WGI Dom Maklerski SA

Dr Richard Mbewe

WGI Dom Maklerski