Regulacyjna piaskownica dla fintech w Polsce – jest szansa na zmianę

Podczas panelu dyskusyjnego na Forum w Krynicy wiceminister Tadeusz Kościński wspomniał o konieczności uruchomienia w Polsce tzw. „regulacyjnej piaskownicy”. Taka inicjatywa miałaby wspomóc rozwój sektora fintech. Pierwsze doświadczenia w tej dziedzinie mają już Brytyjczycy, a pomysł kopiowany jest w kolejnych krajach.

Termin „regulacyjna piaskownica” (ang. regulatory sandbox) brzmi dość tajemniczo. Kryje się za nim jednak dość prosta idea – stworzenia wydzielonego, bezpiecznego środowiska, w którym można eksperymentować bez ponoszenia prawnych konsekwencji. Takie rozwiązanie będzie przydatne wszędzie tam, gdzie nowe przedsięwzięcia napotykają na wysokie bariery wejścia związane z koniecznością posiadania licencji. Przykładem mogą być finanse, gdzie dziś konkurują ze sobą innowacyjne biznesy (wrzucane do worka z etykietką „fintech”) i broniące swojego terytorium instytucje o dłuższej historii działania.

iStock / ThiknStock

 

Wyobraźmy sobie, że mamy doskonały pomysł na zrewolucjonizowanie płatności w internecie. Tworzymy z kilkoma specjalistami startup i przygotowujemy produkt. Zanim trafi on jednak na rynek, musimy uzyskać licencję instytucji płatniczej, a więc zgromadzić spory kapitał i spełnić szereg wymogów formalnych. Proces jest długotrwały, ale zanim go nie zakończymy, nie mamy szansy sprawdzić, jak na ideę zareagują użytkownicy-płatnicy i sklepy-akceptanci. Pomysł może być też na tyle nietypowy (np. opierać się na nieuregulowanych wirtualnych walutach), że nadzór finansowy będzie miał problemy z jego zakwalifikowaniem i rozpatrzeniem wniosku.

Bariery licencyjne hamują innowacyjność, ale jednocześnie pełnią bardzo ważną rolę – stoją na straży stabilności sektora ważnego dla całej gospodarki i chronią konsumentów. Regulacyjna piaskownica to pomysł opierający się na zniesieniu barier, ale w bardzo małej skali – ograniczonej „murkiem piaskownicy”.

Jak to robią Brytyjczycy?

Brytyjski nadzór FCA w lipcu zakończył nabór do pierwszej grupy, która skorzysta z tamtejszej wersji, pierwszej na świecie, regulacyjnej piaskownicy. Startupy, które nie posiadają jeszcze licencji, ale także firmy już licencjonowane mogą dołączyć do programu po wypełnieniu aplikacji i otrzymaniu pozytywnej decyzji.

Wymogi stawiane przez FCA są jasne. Firma ma być gotowa do rynkowych testów swoich produktów, a w aplikacji ma przedstawić cele eksperymentu, ewentualne zagrożenia i „plan wyjścia”, jeśli test okaże się porażką. Brytyjczycy w pierwszej kolejności stawiają na przedsięwzięcia, które mogą przynieść namacalne korzyści konsumentom – to jeden z kluczowych elementów wypełnianego przez fintechy wniosku.

Po zakwalifikowaniu do programu startup może zatem np. rozpocząć pozyskiwanie klientów-testerów po uprzednim poinformowaniu ich o ograniczonym charakterze prowadzonej działalności.

Nadzór zapewnia:

Czy srogi KNF można będzie do tego przekonać?

Nadzór finansowy w Polsce ma opinię bardzo konserwatywnego i zachowawczego. Warto przypomnieć, że w ciągu ostatnich lat za jego sprawą zniknęły z rynku m.in. anonimowe karty przedpłacone emitowane przez banki czy screen scraping używany np. w procesach oceny zdolności kredytowej. Podmioty, które nie podlegają KNF mogą pozwolić sobie na więcej, co widać w ofertach zagranicznych emitentów kart czy firm pożyczkowych.

Sprzyjanie innowacjom nie mieści się w DNA nadzoru i nic w tym dziwnego – jego najważniejszym celem jest ochrona stabilności sektora. Czasem oznacza to prewencyjne „utrącenie” jakiegoś pomysłu zanim na dobre się rozpowszechni. Trudno jednak oczekiwać, że w takich okolicznościach Polska miałaby się stać ziemią obiecaną dla sektora fintech, niepewność co do zachowania regulatora będzie odstraszać i przedsiębiorców i inwestorów. „Regulacyjna piaskownica” mogłaby być szansą na wsparcie finansowych startupów, zwłaszcza jeśli towarzyszyłaby jej jasna wizja drogi wyjścia na „szeroki rynek”. Wypada trzymać kciuki za jak najszybsze wdrożenie tego pomysłu.