Zgodnie z jego złożeniami Fed pożyczy nawet 200 mld USD firmom kupującym instrumenty bazujące na długu konsumentów i małego biznesu. Zamiana tego kredytu (sekurytyzacja) w obligacje ma dać gotówkę instytucjom takich kredytów udzielających – one przeznaczą ja na następne kredyty. TALF ma więc zwiększyć dostępność kredytu konsumpcyjnego.
Dowiedzieliśmy się też, że Fed będzie kupował dług Fannie Mae, Freddie Mac i Ginnie Mac do kwoty 600 mld USD. Dzięki temu zwiększą się środki przeznaczane na kredyty hipoteczne. Nie jestem pewien, czy to właściwa droga do uleczenia gospodarki – leczenie kryzysu kredytowego kolejnym kredytem… Tak też robi Alan Greenspan, a wynik znamy. Poza tym Fed rozdaje nieswoje pieniądze. Jeśli zagraniczni inwestorzy nie będą USA pożyczali to pojawi się problem dużo większy od obecnie trwającego kryzysu. Na razie jednak nikt się tym nie przejmuje.
Fed nastroje poprawiał, ale dane makro je pogarszały. Okazało się, że w trzecim kwartale PKB (pierwsza weryfikacja już wcześniej publikowanych danych) spadł o 0,5 procent (mniej więcej tyle oczekiwano – najmocniej od 7 lat). Poza tym wydatki konsumentów spadły najmocniej od 28 lat. Dwa raporty o cenach domów (Case-Shiller i OFHEO) też cieszyć nie mogły. Raport Case-Shiller pokazał, że ceny w trzecim kwartale spadły o 16,6 procent (rok do roku). Indeks OFHEO spadł we wrześniu o 1,3 procent (spadek w stosunku do poprzedniego miesiąca) – oczekiwano, że spadnie o 0,7 proc. Jedynym pozytywem był wzrost indeksu zaufania konsumentów liczony przez Conference Board – wzrósł z 38,8 na 44,9 pkt. (oczekiwano mniejszego wzrostu). Idą święta, tanieje paliwo i to jest jedyny powód tego wzrostu, a indeks jest i tak bardzo nisko – to trzeci najniższy wynik w historii.
Rynek akcji otrzymywał złe informacje. Mógł się cieszyć tylko akcją Fed, ale dane makro były złe, a słabe wyniki i prognozy Starbucks i nieco gorszy od oczekiwań raport Hewlett Packard szkodziły indeksowi NASDAQ. Poza tym przecena ropy obniżała ceny akcji sektora paliwowego. To wszystko nakładało się na naturalną chęć zrealizowania części zysków po dwudniowej euforii, która podniosła indeks S&P 500 o ponad 13 procent. Nic dziwnego, że sesja rozpoczęła się od zwyżki (wpływ Fed), ale potem rozpoczęła się korekta, która trwała prawie do ostatniej godziny sesji. Wtedy to byki zaatakowały i z łatwością poprowadziły indeksy na północ. Indeks S&P 500 zakończył sesję wzrostem, a NASDAQ małym spadkiem. To bardzo „bycze” zakończenie – rynek chce kontynuować wzrosty.
Środa jest nietypowym dniem, bo w czwartek jest w USA Dzień Dziękczynienia, a w piątek giełdy pracują o 3 godziny krócej niż zwykle. Taka wigilia długiego (i bardzo świątecznego) weekendu bardzo często znacznie ogranicza aktywność inwestorów w drugiej połowie sesji, ale nie jestem pewien, że i dzisiaj też się tak stanie. Kalendarium jest pełne po brzegi, a pojutrze jest tzw. „czarny piątek” (z powodu zakupów świątecznych zyski sieci sprzedaży wychodzą na plusy). Gracze mogą się obawiać o to, że ta sprzedaż będzie bardzo słaba, a to źle rokowałoby gospodarce. To według mnie minus dla obozu byków zachęcający do realizacji części zysków.
GPW rozpoczęła wtorkową sesję dosyć niepewnym wzrostem. Prawie natychmiast rozpoczęła się korekta, która trwała jednak niezwykle krótko. Już po godzinie WIG20 rósł o dwa procent. Wszyscy chcieli zająć pozycje przed ukształtowaniem się na wykresie WIG20 formacji podwójnego dna. Okazało się jednak, że ten wzrost zapoczątkował właściwą korektę. WIG20 zaczął się osuwać i przed godziną 14.00 testował już poziom poniedziałkowego zamknięcia. O tej porze zresztą doszlusowały do niego również inne indeksy europejskie. Wtedy to pojawił się Fed ze swoją pomocą dla amerykańskich konsumentów i WIG20 znowu ruszył na północ. Udało się wygenerować 1,4 procent wzrostu WIG20, a obrót wzrósł o pięćdziesiąt procent (przede wszystkim dzięki fixingowi).
Dzisiaj dowiemy się, jaka w październiku była u nas sprzedaż detaliczna i stopa bezrobocia. Zakładam, że nadal będą to dane niezłe. To są wskaźniki, które jako jedne z ostatnich reagują na ochłodzenie koniunktury. Gdyby jednak sprzedaż nieoczekiwanie okazała się być słaba (w okolicach 5 procent) to byłby to bardzo poważny sygnał ostrzegawczy. Nie muszę dodawać, że dane nie wpłyną na zachowanie rynków. Najważniejsza będzie (oprócz tego, co będzie się działo na rynkach światowych, gdzie zadecyduje reakcja na dane makro) decyzja RPP. Rada powinna stopy obniżyć i to nawet o 50 pb., ale na rynku panuje konsens mówiący o zostawieniu stóp bez zmian i „gołębim” nastawieniu. Uważam, że to byłby błąd i nie wykluczam obniżki o 25 pb. Z zewnątrz (działanie innych banków) i z wewnątrz (wypowiedzi ekonomistów) wywierana jest na RPP duża presja. Gdyby stopy zostały obniżone to pomagałoby akcjom i wcale niekoniecznie musiałoby zaszkodzić złotemu. Gracze mogliby docenić to, że RPP zaczyna dbać o gospodarkę.
Piotr Kuczyński
Główny Analityk