Zaletą skorzystania z oferowanego przez szkołę ubezpieczenia może być niższa składka. To finansowa korzyść po stronie rodzica. Znacznie większe są jednak profity, jakie z tej samej umowy, a raczej kilkuset lub kilku tysięcy takich umów, czerpie szkoła. Im więcej rodziców ubezpieczy swoje pociechy w towarzystwie współpracującym z placówką oświatową, tym większe wsparcie finansowe ona otrzyma.Warto jednak zwrócić uwagę, czy oferowana w szkole polisa jest odpowiednia do potrzeb i na przykład nie opiewa na zbyt niską sumę ubezpieczenia.
„Na przykład Generali w zakresie podstawowym uwzględnia zatrucia pokarmowe, rany cięte czy ukąszenia przez owady. Uniqa w razie pogryzienia dziecka przez psa wypłaci 5 proc. sumy ubezpieczenia. Tyle samo wyniesie świadczenie, gdy uczeń zachoruje na sepsę„, czytamy w artykule.
„Wszystkie towarzystwa wypłacają odszkodowanie z polisy NNW w razie śmierci osoby ubezpieczonej lub gdy konsekwencją wypadku jest trwały uszczerbek na zdrowiu. Firma zwróci także, ale tylko częściowo, koszty zakupu i naprawy protez otropedycznych„, podaje „Rzeczpospolita”.
Niektóre towarzystwa ubezpieczeniowe przygotowały specjalne oferty w zakresie ubezpieczenia następstw nieszczęśliwych wypadków dla dzieci oraz młodzieży szkolnej. Choć nie jest to srandardem, to dziecko ubezpieczymy niemal u każdego ubezpieczyciela w ramach standardowego ubezpieczenia NNW.
Więcej na ten temat w dodatku „Moje Pieniądze” do dzisiejszej „Rzeczpospolitej”, w artykule Elizy Więcław pt. „Wszyscy uczniowie je mają, choć nie są obowiązkowe”, s. D1.