Równanie z korektą

Badacze gospodarki zawsze starali się ją opisać, aby zrozumieć jej mechanizmy i prognozować kształt przyszły. W tym celu tworzą modele, które w sposób uproszczony opisują rzeczywistość i mają wyjaśnić przyczynę zachodzących realnie w gospodarce zjawisk.

Równanie obiegu pieniądza to jeden z najstarszych modeli i na pewno jeden z pierwszych, który podszedł do analizy w sposób zagregowany, czyli można go uznać za pierwszy model makroekonomiczny. Za autora równania obiegu pieniądza uważa się francuskiego merkantylistę J. Bodina (1530-1596), który w sposób opisowy starał się sformułować zależność pomiędzy ilością kruszców a poziomem cen. Dowód istnienia tej zależności przeprowadził włoski badacz B. Davanzatti (1529-1606) i to on sprowadził tę zależność do postaci równania. Ilościowa teoria pieniądza, która powstała na bazie tego równania, stała się fundamentem tzw. modelu klasycznego ekonomii. Rozwinięciem tej teorii w czasach nam bliskich zajął się I. Fisher (1867-1947). Jego książka „The Purchasing Power of Money” z roku 1911 stała się kamieniem węgielnym teorii klasycznej XX wieku. Sens ekonomiczny równania:

M V= P Y

sprowadza się do twierdzenia, że dochód nominalny jest wyznaczany wyłącznie przez zmiany ilości (podaży) pieniądza. Przy założonej stałości szybkości obiegu (V) oraz stałości cen (P), każda zmiana ilości pieniądza (M) powoduje taką samą zmianę produktu (Y). Tak skonstruowana teoria miała dostarczyć odpowiedzi na dwa najważniejsze pytania, dotyczące rozwoju gospodarczego. Po pierwsze, skąd się bierze inflacja?, po drugie, co jest przyczyną występowania kryzysów gospodarczych?

Równanie obiegu pieniądza opiera się na pewnych założeniach i uproszczeniach (jak każdy model zresztą). Niezwykle istotną rzeczą w budowaniu wszelkich modeli ekonomicznych jest waga elementów pominiętych i uproszczonych. Jeżeli model eliminuje elementy, mające istotne znaczenie dla kształtowania realnej gospodarki i traktuje je jako szum lub zakłócenie, to wnioskowanie na podstawie tak źle skonstruowanego modelu wywiera decydujący wpływ na jego wynik.

Założenia i uproszczenia

Podstawowy zarzut dotyczy założenia, że strumień pieniądza (M) w całości przenosi się albo na wzrost produktu (Y), albo na ceny (P). Takie założenie traktuje pieniądz jedynie w kategorii pieniądza transakcyjnego, całkowicie pomija tezauryzacyjną i spekulacyjną funkcję pieniądza. O ile w odległych czasach ery pieniądza kruszcowego można było pominąć te jego funkcje z uwagi na ich niewielki wpływ na kształt życia gospodarczego, o tyle w warunkach gwałtownego rozwoju gospodarki w latach 80. XX wieku pominięcie tych funkcji znacząco wypacza odwzorowanie modelu w gospodarce realnej. Ilość pieniądza (M) wcale nie musi zamienić się w produkt (Y) albo uderzyć w zwyżkę cen (P). Pieniądz może być (a nawet na pewno jest) przechowywany! Jego przechowywanie może przyjąć postać tezauryzacyjną (H) lub inwestycyjną (spekulacyjną – S). Równanie obiegu pieniądza mogłoby więc przyjąć następującą postać:

M V = P Y + H + S

gdzie

M – podaż pieniądza, V – prędkość jego obiegu, P – ceny, Y – produkt, H – pieniądz tezauryzacyjny (hoarding of money), S – pieniądz spekulacyjny (speculation).

Postać tezauryzacyjna (H) znajduje swoje odbicie m.in. w stanie obligacji oszczędnościowych, funduszy emerytalnych i zasobów szlachetnych kruszców. Postać spekulacyjna (S) to m.in. instrumenty giełdowe, obligacje państwowe, bony skarbowe i bony pieniężne banku centralnego. Pominięcie tych funkcji pieniądza prowadzi do błędnego wniosku, że „zwiększanie ilości pieniądza nieproporcjonalne do wzrostu produktu powoduje wzrost cen”. Rzeczywistość przedstawia się inaczej. Zwiększane ilości pieniądza tylko w części lokowane są na rynku (PY). Duża jego część lokuje się poza rynkiem (PY) i ląduje na (H) i (S). Nie musi mieć wpływu na kształt cen! Teoria ekonomiczna to zespół pewnych poglądów, tez i dogmatów, na bazie których prowadzi się realną politykę gospodarczą. Jeżeli teoria pomija lub lekceważy bardzo istotne elementy, które mają duży wpływ na kształtowanie warunków gospodarowania, to realna polityka może być nieoptymalna i może prowadzić do błędów w praktyce.

Dla lepszego uzmysłowienia sobie ilości pieniądza poza rynkiem (PY), o jakim mówimy w dzisiejszych realiach gospodarki polskiej, warto wspomnieć tylko o jednym elemencie pieniądza spoza rynku (PY): kapitalizacja GPW. W roku 1992 wynosiła 351 mln zł a w grudniu 2007 1 362 728 mln zł i przekroczyła wartość naszego rocznego PKB! Kapitalizacja zwiększyła się (uwaga!) 3882-krotnie. Jaka część tej kapitalizacji pochodzi ze zwiększonej podaży pieniądza (M) jest trudno wyliczalne. Można założyć, że z rynku (PY) w kapitalizacji giełdy pochodzi wartość notowanych papierów z ich emisji pierwotnych, cała reszta została ściągnięta z (M).

Jedna z tez, wynikająca z równania obiegu pieniądza głosi, że „inflacja jest zawsze zjawiskiem pieniężnym”. Czy zawsze? Gdyby twierdzenie to było zawsze prawdziwe, to w jaki sposób wytłumaczyć fakt, że zwiększanie podaży pieniądza w Japonii nie przekłada się na wzrost inflacji (P) przy stałej wartości produktu (Y)? Gorzej, w długim okresie mieliśmy do czynienia z deflacją, którą według klasycznej teorii wywołać może tylko spadek ilości pieniądza lub spadek produktu. Jeżeli inflacja jest zjawiskiem pieniężnym, to jej przeciwieństwo – deflacja, też musi mieć taki charakter. Ekonomiści tłumaczą to zjawisko „pułapką płynności”, szkoda że po jej odkryciu nie uwzględnili tego zjawiska w równaniu obiegu pieniądza. Zlekceważyli znaczenie „pułapki” i nie dostrzegli zagrożeń, wynikających z jej istnienia, ponieważ w warunkach Japonii nie była ona niebezpieczna dla kształtowania głównych parametrów gospodarki. Japońska „pułapka” poszła w kierunku gromadzenia pieniędzy „na potem” (czyli na H) i nie spowodowała naruszenia proporcji pomiędzy rynkiem finansowym a gospodarką realną. A co by się stało, gdyby „pułapka” poszła w kierunku spekulacyjnym (S)?

Filozofia Friedmana

Jak już wspomniałem powyżej, równanie obiegu pieniądza jest fundamentem neoklasycznej ekonomii, szczególnie monetaryzmu, który odegrał decydującą rolę w światowej gospodarce ostatnich 30 lat. Samo pojęcie „monetaryzmu”, jako nowego nurtu w ekonomii, pojawiło się całkiem niedawno, bo dopiero w 1968 roku (K. Brunner). Jednak idee, jakie sobą reprezentował, pojawiły się nieco wcześniej i były odpowiedzią na dominujące wtedy powszechnie poglądy Keynesa, które zepchnęły rolę pieniądza do „usługodawcy” dla sektora realnego. W opozycji do tamtejszej ekonomii głównego nurtu rodziły się poglądy M. Friedmana, które nawiązywały do fundamentów ekonomii klasycznej, zrywały z panującym interwencjonizmem państwowym i nadawały zupełnie innego znaczenia kategorii pieniądza. Aby poglądy Friedmana mogły przebić się przez dominującą wtedy doktrynę, musiały w sposób bardzo wyrazisty atakować jej fundamenty. Pieniądz, jego rola i wpływ na gospodarczą rzeczywistość okazały się strzałem w achillesową piętę keynesistów.

A równanie obiegu pieniądza, proste, spójne logicznie i w przystępny sposób tłumaczące procesy gospodarcze, okazało się bardzo przydatne w tej walce.

„Zmiany dochodu nominalnego są wywołane zmianami podaży pieniądza”, „popyt na pieniądz jest stabilny a wahania podaży pieniądza wywołuje władza monetarna, będąca na usługach rządów”, „polityka pieniężna powinna być prowadzona według określonych reguł, a podaż pieniądza powinna rosnąć w stałym tempie, równym wzrostowi potencjalnego produktu”, „wahania poziomu cen pojawiają się wyłącznie wskutek zmian ilości pieniądza”, „inflacja jest zawsze zjawiskiem pieniężnym.” Filozofia Friedmana sprowadziła ekonomię do zestawu kilku prostych zasad, według których, zdaniem Friedmana, rządzi się życie gospodarcze. Sprowadzenie gospodarki, za pomocą agregatów, do jasnych, spójnych logicznie modeli, świetnie pasowało do uproszczonego opisu rzeczywistości, w której funkcjonował przewidywalny i racjonalny homo oeconomicus. W filozofii Friedmana wszystko do siebie pasowało, było atrakcyjne, bo pozwalało mieć nadzieję na odnalezienie panaceum na wszystkie choroby dręczące gospodarkę – źródłem inflacji jest nadmierna podaż pieniądza, a stabilny wzrost gospodarczy i brak kryzysów zapewnia wolność gospodarcza, swobodny przepływ kapitałów, produktów i ludzi. Wielu uwierzyło, że monetarystyczny program, atrakcyjny i spójny logicznie, rzeczywiście pozwoli stabilizować inflację i wzrost gospodarczy. Na gruzach keynesizmu, który doprowadził gospodarkę światową do stagflacji, praktyczne zastosowanie programu monetarystów doprowadziło do sukcesu. Inflacja została opanowana i powróciła dobra koniunktura. Banki centralne zaczęły kontrolować podaż pieniądza, a ich niezależność od władz fiskalnych i politycznych uzdrowiła politykę pieniężną. Uwolnienie kursów walutowych, swobodny przepływ kapitałów i produktów, przywróciły cenom charakter informacyjny. Przemiany gospodarcze nabrały wyjątkowego przyspieszenia, rewolucja informatyczna i procesy globalizacji umożliwiły bardzo szybki przepływ kapitałów. Pojawiły się nowoczesne instrumenty finansowe, pełniące role parapieniężne. Rynek pieniądza spekulacyjnego (S) rozwijał się niezwykle dynamicznie. Jego nagłe przyrosty zostały zlekceważone i nie podlegały mechanizmom kontroli.

Gospodarka podlegała dynamicznym przemianom wewnętrznym, za którymi nie podążyła reforma doktryny. Monetaryści wciąż wierzyli w podstawy klasycznej ekonomii, „niewidzialną rękę rynku” i wolną gospodarkę. Ale takiego świata już wtedy nie było. W obliczu dynamicznych zmian i zwiększającej się roli rynków finansowych, utrzymywanie kontroli podaży pieniądza okazało się niemożliwe i banki centralne musiały zmienić strategie polityki pieniężnej. Co ciekawe, nagły wzrost podaży pieniądza na świecie nie spowodował wzrostu inflacji! I tu wracamy do równania obiegu pieniądza. W połowie lat dziewięćdziesiątych świat odszedł od kontroli jego podaży, czyli zerwał z fundamentem monetaryzmu. To przecież na kontroli podaży opierały się wszystkie powyżej zacytowane zasady.

Korekta monetaryzmu

Zlekceważono pominiętą w równaniu spekulacyjną funkcję pieniądza. W tym momencie monetaryzm powinien dokonać głębokiej korekty własnych założeń. A Równanie Obiegu Pieniądza powinno przyjąć wyżej już wymienioną postać:

M V= P Y +H+ S

Jeżeli przyjmiemy, że zaprezentowany przeze mnie model lepiej od równania, w jego ujęciu klasycznym, odwzorowuje gospodarczą rzeczywistość to musimy dokonać istotnego przewartościowania zasad. W takim ujęciu modelu, zmiany dochodu nominalnego tylko w części zależą od zmian podaży pieniądza. Popyt na pieniądz nie jest stabilny, ponieważ jego znaczna część lokuje się poza realnym rynkiem (PY). Wahania podaży pieniądza nie są wywoływane tylko przez władzę monetarną, ale odpowiadają także na potrzeby rynku spekulacyjnego (S). Prowadzenie polityki pieniężnej nie jest możliwe według określonych z góry reguł (wzrost podaży pieniądza w tempie przyrostu produktu), ponieważ część podaży pieniądza (M) lokowana jest poza realnym rynkiem (PY), wahania poziomu cen nie wynikają wyłącznie ze zmian ilości pieniądza (M), bo pieniądz jest także lokowany poza (PY) na rynku spekulacyjnym (S) i na rynku (H), a inflacja nie zawsze jest zjawiskiem pieniężnym, bo może także wynikać z istotnych przesunięć w strukturze (S) i (H). Wymagałoby to odejścia od klasycznego pojęcia rynku i wiary w jego samoregulujący się mechanizm. Wprowadzenie (H) ma jedynie charakter informacyjny, ponieważ jego natura jest ściśle związana z rynkiem realnym i jego wahania nie odgrywają znaczącej roli dla kształtowania produktu (Y), tak jak to miało miejsce w Japonii.

Inaczej jest w przypadku (S). Jego pominięcie w modelu doprowadziło do poważnych skutków. Pieniądz spekulacyjny (S) już w latach osiemdziesiątych zaczął odgrywać istotną rolę w kształtowaniu gospodarki realnej. Jego rozmiary rosły bardzo dynamicznie i (S) charakteryzował się dużo wyższą dochodowością niż gospodarka realna. Wierząc w samoregulujący się mechanizm rynkowy, zlekceważono rosnącą rolę (S) i nie doceniono siły jego oddziaływania na gospodarkę realną. Pieniądz spekulacyjny (S) wytworzył sobie „gospodarkę alternatywną”, nie objętą równaniem obiegu pieniądza. Ta „alternatywna gospodarka” znalazła się poza obserwacją i kontrolą instrumentarium przysługującemu kontroli gospodarki realnej. „Alternatywna gospodarka” spekulacyjna wytworzyła swoje własne instrumenty parapieniężne (poza obszarem obserwacji). Jej dzisiejsze rozmiary są trudne do oszacowania. Doszło do sytuacji, że „alternatywny rynek” (S) silnie oddziaływał jednostronnie na gospodarkę realną, absorbując część z (M), a pozostawał poza wszelką kontrolą i badaniem.

Na podstawie tak założonego modelu:

M V = P Y + H + S

można wytłumaczyć, dlaczego od połowy lat 90. gospodarka światowa rozwijała się w wysokim tempie i nie towarzyszyły temu zjawisku napięcia inflacyjne. Mianowicie: wzrastająca podaż pieniądza (M), związana z dynamicznym i długotrwałym rozwojem PKB (długi boom), kierowała się w znacznej mierze w kierunku obszaru (S). To zjawisko powodowało brak ciśnienia na ceny (P). Rynek spekulacyjny odnotowywał wysoką dochodowość i przyciągał coraz więcej środków z (M). Dodatkowo, procesy globalizacyjne doprowadziły do obniżania cen produktów konsumpcyjnych będących przedmiotem handlu światowego, co było impulsem dezinflacyjnym. To by mogło tłumaczyć tak korzystny przebieg rozwoju światowej gospodarki ostatnich lat: dynamiczny przyrost produktu (Y), bez ostrych napięć we wzroście cen (P), poprzez absorpcję części podaży pieniądza (M) przez rynek spekulacyjny (S). Wydaje się, że takie rozumowanie, wynikające z prezentowanego modelu, lepiej odzwierciedla rzeczywisty przebieg procesów w gospodarce niż interpretowanie nisko inflacyjnego dynamicznego rozwoju poprzez nagły skok wydajności pracy (R.J. Gordon).

Impuls inflacyjny

Rynek spekulacyjny (S) nie może jednak rozwijać się w takim tempie w nieskończoność. W którymś momencie spekulacyjni gracze zaczynają mieć obawy i zaczynają dokonywać zmian struktury posiadanych instrumentów. Najczęściej przyczyną takiego zjawiska jest przeszacowanie aktywów i/lub pojawia się ryzyko uczestnictwa w grze inwestorów złej jakości, którzy nie potrafią trafnie oszacować ryzyka. Dochodzi wtedy do istotnych zmian w strukturze „rynku alternatywnego” (S). Wytrawni gracze (lub lepiej poinformowani) dokonują zmiany posiadanego portfela, np. wycofują się z rynku nieruchomości i giełd papierów wartościowych (z obawy o przeszacowanie aktywów) i kierują się np. w kierunku rynków surowcowych i kruszców szlachetnych, czyli wracają z kapitałami do gospodarki realnej. Zwiększając podaż pieniądza (M) powodują wzrost ciśnienia na ceny (P). Ten „powracający kapitał” do (M) może być „niewidzialny”, ponieważ został już odnotowany dużo wcześniej i tylko zniknął na jakiś czas w (S). To zjawisko powoduje wzrost cen w gospodarce realnej. W przypadku kryzysu na rynku (S) i związanego z nim zjawiska „ucieczki kapitału”, może wywołać nagłą, skokową inflację. Inna część (S) może w okresie „ucieczki” znaleźć sobie miejsce w (H), jeszcze inna część (S) ucieka bezpośrednio do (M) w postaci popytu na dobra konsumpcyjne. Jeżeli suma tych przesunięć jest wielka (a właśnie z tym mamy do czynienia obecnie), to rodzi ona nieuzasadniony popyt na te dobra z gospodarki realnej, które łatwo poddają się działaniom spekulacyjnym (surowce, szlachetne kruszce, żywność). Skutkiem tego działania jest znaczący wzrost cen (P), który wcale nie wynika z bieżącego kształtowania podaży pieniądza (M). Dochodzi do ogólnoświatowego impulsu inflacyjnego, który wcale nie pochodzi z rynku realnego, bo jego źródło tkwi w (S). W ten sposób można wytłumaczyć dzisiejsze zjawiska zachodzące na świecie. Wielu ekonomistów inaczej interpretuje dzisiejszy wzrost inflacji. Za wzrost cen żywności i surowców obwinia wzrost popytu w krajach azjatyckich. Nie wydaje mi się możliwe, by popyt na te dobra w tych krajach zmienił się tak radykalnie i w tak krótkim czasie, aby mógł być siłą sprawczą tak ogromnego wzrostu cen. To raczej ograniczenie obszaru badawczego do klasycznego ujęcia równania obiegu pieniądza (M V = P Y), może prowadzić do takiego wniosku. Po jego rozszerzeniu do proponowanej przeze mnie postaci:

M V =P Y + H + S

równanie lepiej tłumaczy charakter zachodzących obecnie zjawisk.

Równanie obiegu pieniądza, jako fundament nowoczesnej ekonomii klasycznej, wymaga więc dokonania korekty, ponieważ nie obejmuje swoim badaniem istotnych elementów rynku i pozbawia możliwości utrzymywania nad nim kontroli. Efektem tego braku nadzoru są nagłe przesunięcia w strukturze rynku spekulacyjnego (S), wywołujące bańki spekulacyjne, które ze względu na swe stale rosnące rozmiary zaczynają negatywnie oddziaływać na gospodarkę realną (P Y + H), która w przeciwieństwie do rynku (S) rozwija się prawidłowo, harmonijnie i oparta jest na zdrowych fundamentach (podlega obserwacji i kontroli). Czynnikiem destabilizującym światową gospodarkę jest (S), a źródłem bieżącego światowego impulsu inflacyjnego jest istotna zmiana struktury rynku spekulacyjnego (S), a nie nagły wzrost popytu ze strony krajów azjatyckich.

Autor jest doktorantem na Wydziale Ekonomicznym Uniwersytetu Gdańskiego