To będzie największa w historii warszawskiej giełdy sprzedaż akcji z tzw. prawem poboru. Jest to zasada umożliwiająca nabycie papierów banku z nowej emisji przez dotychczasowych akcjonariuszy w taki sposób, by mieli proporcjonalnie wysoki udział w kapitale akcyjnym spółki. Szefowie banku chcą pozyskać z tej emisji 5 mld zł, głównie na zwiększenie akcji kredytowej dla przedsiębiorstw.
Ale nowe akcje PKO BP mogą kupić nie tylko dotychczasowi udziałowcy, ale także ci, którzy mają prawa poboru nabyte wraz z akcjami z poprzednich emisji i nie mają założonego rachunku maklerskiego. To ponad 50 tys. właścicieli akcji największego polskiego banku, którzy przed pięcioma laty wystały je w długich kolejkach.
Wśród tych osób może być najwięcej takich, które przegapią szanse na nowe akcje, bo nie mają bezpośredniej informacji z biura maklerskiego o możliwości ich zakupu. Każdy, kto miał akcje PKO BP 1 października, będzie mieć przypisane jedno prawo poboru do jednego posiadanego już waloru. Cztery prawa poboru uprawniają do zakupu jednej akcji.
Osoby, które chcą skorzystać z przysługującego prawa poboru, powinny zapisać się na zakup akcji w wybranych oddziałach PKO BP lub punktach obsługi klienta domów maklerskich banku na terenie całego kraju. Nowe papiery kosztują 20,5 zł. To o ponad 10 zł mniej niż ich cena na giełdzie. Zatem jeśli ktoś ma 40 akcji PKO BP z poprzednich emisji, na ich podstawie może kupić 10 nowych akcji, za które zapłaci 205 zł.
Co jednak, jeśli mamy liczbę akcji niepodzielną przez cztery? Na przykład 42. Wówczas możemy także kupić 10 nowych akcji i odsprzedać dwa prawa poboru. Można też dokupić dwa prawa poboru, które uprawnią nas do kupna jedenastej akcji. Od dzisiaj do 15 października w obrocie giełdowym są także prawa poboru do akcji nowej emisji PKO BP.
To jest korzystne dla tych osób, które mają akcje banku, a nie mają pieniędzy na zakup nowych, czyli nie są w stanie wykorzystać przysługujących im praw poboru. Ale jeśli do 15 października nie sprzedadzą swoich praw poboru, pozostaje tylko jedna możliwość – zapisać się na nowe akcje. Zapisy trwają do 20 października.
Ignacy Suchodolski, doradca inwestycyjny z firmy ECM DM, ostrzega, że najbardziej stratni będą właściciele akcji, którzy nie sprzedadzą prawa poboru ani nie kupią nowych akcji. – Zostaną im tylko stare akcje, których wartość w wyniku odłączenia prawa poboru jest niższa niż jeszcze w czwartek 1 października. Warto więc podjąć jakąkolwiek z tych dwóch decyzji – uważa Suchodolski.
Za ile można sprzedać prawa poboru? Ich wartość będzie zależała od popytu, czyli od tego, jak wielu inwestorów będzie chciało wziąć udział w sprzedaży akcji PKO BP. Być może wśród instytucji finansowych udziałowców banku będą i takie, które nie tylko skorzystają z własnych praw poboru, ale też zechcą dokupić ich więcej. Wówczas cena praw poboru wzrośnie. Gdyby było odwrotnie, ich cena spadnie. Eksperci szacują, że prawa poboru na giełdzie będą warte mniej więcej tyle, o ile spadł w piątek kurs akcji (czyli 2-2,5 zł).
Na pewno ich cena będzie powiązana z ceną akcji PKO BP notowanych obecnie na giełdzie. Sprzedający prawa poboru nie mają co liczyć, że za jeden taki papier uzyskają np. 5 zł. Bo ktoś, kto chciałby kupić jedną akcję banku za 20,5 zł, musiałby kupić cztery prawa poboru, płacąc za nie 20 zł. Czyli w sumie na jeden walor PKO BP musiałby wydać ponad 40 zł. To nie ma sensu, skoro teraz akcja PKO BP kosztuje niewiele ponad 30 zł.
Emisja nowych akcji PKO BP budzi spore kontrowersje. Największe – termin publikacji prospektu emisyjnego. Bank opublikował go w ostatni czwartek po zakończeniu sesji na giełdzie. Spowodowało to, że inwestorzy, którzy chcieli nabyć akcje z prawem poboru do nowej emisji, musieli się na to zdecydować, mimo że nie znali szczegółów oferty ani ce_ny akcji. Czwartkowa sesja była bowiem ostatnią, gdy można było to zrobić.
Akcje PKO BP są wartościowe, bo bank się rozwija, rozszerzając swoją działalność na kraje ościenne, m.in. na Ukrainę. W pierwszym półroczu spółka miała 1,15 mld zł zysku. PKO BP pomaga także państwu wypłacić na czas emerytury. W poniedziałek pożyczył Funduszowi Ubezpieczeń Społecznych 2,5 mld zł.