Rynek inwestycyjny w Europie musi się szykować na demokratyzację. Czy to się podoba tradycyjnym graczom czy nie…

Kultura inwestycyjna w Europie nie jest tak dynamiczna, jak w innych częściach świata. Nie powinniśmy być tym faktem szczególnie zaskoczeni. W niektórych częściach starego kontynentu inwestowanie w akcje czy szerzej w aktywa finansowe, uważane jest za ryzykowne albo wręcz niemoralne. Zagadnienie finansów osobistych jest pomijane w edukacji. Tematyka majątku osobistego dla wielu jest tematem tabu. Choć tradycyjne narzędzia pomnażania oszczędności (jak np. lokaty) dają ekstremalnie niskie lub ujemne stopy zwrotu, wciąż zbyt wiele osób ma zbyt mało motywacji, aby zrobić coś, co przyniesie im wyższe zyski z oszczędności. To musi się zmienić i się zmienia.

Fundamenty i podwaliny, na których został zbudowany rynek papierów wartościowych, pozostają niezmienne od dziesięcioleci. Powszechnie przyjęło się, że tylko niewielka mniejszość dysponująca znaczącym kapitałem i wiedzą może osiągać przyzwoite zyski i czerpać regularnie dochody z handlu akcjami czy innymi papierami. Wszyscy inni są odstraszani opłatami i wysokimi prowizjami. Taki układ rynku można dziś śmiało nazwać staroświeckim. W czasach, gdy pieniądze z banków centralnych nigdy nie były tak tanie, konsumenci powinni mieć narzędzia do dywersyfikacji i ochrony ich kapitału. Jest to zagadnienie bardzo aktualne dziś, kiedy świat wychodzi z pandemii.

Rynek finansowy – branża z problemem wizerunkowym

W gruncie rzeczy mamy tu do czynienia z kwestią percepcji. Przez dziesięciolecia rynek akcji był domeną małej, bogatej mniejszości, dysponującej odpowiednim kapitałem i know-how. Tylko przedstawiciele takiej elity mogli mieć dostęp do tajemniczego i zamkniętego świata inwestycji, gdzie można było zarabiać pieniądze i chronić zgromadzony kapitał. Do klienta „masowego” kierowane były produkty proste (np. lokaty oszczędnościowe), które nie zawsze gwarantowały ochronę kapitału przed inflacją. Dziś możliwości dywersyfikacji kapitału są tak bogate, a wiedza o nich tak łatwo dostępna, że to musi się po prostu zmienić.

Moim zdaniem istnieje kilka powodów, dla których inwestycje detaliczne zaczynają być coraz bardziej popularne. Zamiast oferować prosty, tani dostęp do akcji lub ETF-ów, banki i tradycyjne platformy inwestycyjne nadal działają jak strażnicy zbyt wysokich cen, często sprzedając swoim klientom produkty, które są skomplikowane i drogie, co w efekcie końcowym powoduje, że drobni inwestorzy są rozczarowani lub czują się wręcz oszukani. Z drugiej strony, świadomość możliwości zapewnienia bezpieczeństwa finansowego w z wykorzystaniem różnorodnych klas aktywów, poza inwestowaniem w nieruchomości, jest niewielka. Wynika to przede wszystkim z braku doświadczenia i zrozumienia rynku finansowego we wszystkich grupach wiekowych. Problem ten widzimy w wielu społeczeństwach i wynika on m.in. z przekazywanych z pokolenia na pokolenie przekonań na temat tego, „co się opłaca” i jak można pomnażać swoje oszczęsności.

Mniej biurokracji, więcej transparentności.

Pomimo możliwości, które daje nam rozwój technologiczny – banki i tradycyjne platformy inwestycyjne wciąż działają w ten sam sposób, co dekadę temu. Przerośnięta biurokracja, przestarzała infrastruktura i dezorientujące interfejsy to tylko niektóre z powodów, dla których ludzie nie interesują się tematem inwestowania – zwłaszcza młodzi.

Pod wieloma względami rozwijający się niezwykle dynamicznie w ostatnich latach rynek kryptowalut pokazał bardziej tradycyjnym dostawcom aktywów, co jest i powinno być możliwe. Realizacja transakcji 7dni w tygodniu, 24h na dobę, inwestycje ułamkowe, łatwy dostęp, wygodne interfejsy, szybkość procesowania operacji i zintegrowana z całością edukacja –  to przykłady tego, jakie komponenty tworzą platformę inwestycyjną, którą klienci po prostu lubią i której z powodzeniem, samodzielnie używają.

O ile co bardziej innowacyjne banki (do których należą te z Polski), starają się nie ustępować pola neobankom i podejmują walkę o młodych, cyfrowych klientów wdrażając kolejne udogodnienia w platformach mobilnych i bankowości elektronicznej, brokerzy inwestycyjni zostali w tyle.

Struktura oferty brokerów oferujących inwestycje w większości europejskich krajów jest całkowicie nieatrakcyjna i wyklucza większość populacji. Jeśli miałbym rozpocząć handel dzisiaj, chcąc zainwestować, powiedzmy 6 euro, to jest to możliwe i opłacalne jedynie w przypadku umów z neobrokerami. Jeśli broker wymaga, abym zainwestował minimum 100 euro, ja nazywam to wymuszeniem. Ten system jest przestarzały i europejscy neobrokerzy, tacy jak Bitpanda, zburzą go jeszcze w tym roku. Następne kilka lat będzie bardzo interesujące dla Europejczyków, szczególnie dla tych, którzy jeszcze nie zaczęli odkrywać możliwości, jakie oferują im rynki.

Ustawodawcy również muszą podjąć odpowiednie kroki

Jeśli chcemy, aby społeczeństwo stało się świadome korzyści płynących z inwestowania, to państwo musi odegrać ważną rolę w promowaniu edukacji finansowej. Należy również wprowadzić inicjatywy, które pomogą ludziom zrozumieć korzyści ale też i ryzyko, jakie wiążą się z inwestowaniem.

Powinniśmy zachęcać więcej osób do inwestowania w celu zapewnienia długoterminowego bezpieczeństwa finansowego. Jednym z przykładów praktycznych działań może być zwolnienie z podatku od zysków z akcji, po okresie posiadania dłuższym niż jeden rok. Takie uproszczenie usunęłoby przeszkodę, która często ma decydujące znaczenie, zwłaszcza dla mniejszych inwestorów. Branża i państwo powinny dążyć do przekształcenia giełdy z elitarnego zjawiska w coś, w czym każdy może uczestniczyć.

Europa może się też uczyć od reszty świata. Weźmy przykład ze Stanów Zjednoczonych. Nie ma powodu, dla którego nie mielibyśmy rozważyć europejskiej wersji planu 401k (amerykański odpowiednik PPK) finansowanego przez biznes, co jednocześnie dałoby europejskiej gospodarce impuls do rozwoju.

Mamy sporo do zrobienia, aby dać sprawiedliwą szansę na zyski kapitałowe osobom dysponującym mniejszymi zasobami i know-how. Uczestnicy rynku finansowego powinni pracować nad poprawą i rozwojem przejrzystych produktów, z dobrymi warunkami i zrozumiałymi strukturami.

W końcu musimy naprawić wizerunek, który cierpiał przez dziesięciolecia. Teraz do polityków należy podjęcie kolejnych kroków. Jeśli chodzi o produkty i innowacje, to nie mam żadnych obaw. Istnienie dużego popytu jest oczywiste. Istnieje szereg firm, które chcą zmodernizować branżę i zerwać z tradycją.

Demokratyzacja inwestowania jest misją, a my jesteśmy na dobrej drodze.

Eric Demuth, CEO Bitpanda