Omawiano je podczas wczorajszego posiedzenia komisji trójstronnej. Natomiast związki zawodowe byłyby w stanie je zaakceptować, gdyby w przygotowanym pakiecie znalazły się także ich żądania.
Rząd proponuje dwie zmiany w kodeksie pracy. Po pierwsze szefowie firm mieliby swobodę w układaniu grafiku pracy w zależności od bieżących potrzeb. Czyli jednego dnia pracownik mógłby pracować np. 6 godzin, a drugiego – 10. Ważne, żeby w ostatecznym rozrachunku wychodziło nie więcej niż 40 godzin tygodniowo.
Druga, ważniejsza propozycja, to możliwość obniżania wynagrodzenia, jeśli firma ma przestoje. W ten sposób pracodawca nie musiałby zwalniać ludzi, jeśli ma przejściowe kłopoty. – To doskonałe rozwiązania – chwali rządowe propozycje dr Andrzej Rzońca z Forum Obywatelskiego Rozwoju. – Pracodawcy najłatwiej oszczędzić na zatrudnieniu, bo przecież nie jest w stanie obniżyć np. ceny energii.
Związkowcy chcą jednak, aby równocześnie ze zmniejszeniem pensji pracownik dostawał wyrównanie np. z funduszu pracy. – I jest to szkodliwy, nieżyciowy i utopijny pomysł. Jestem pewien, że natychmiast znalazłoby się wiele firm, które zaczęłyby wyłudzać pieniądze – mówi Rzońca.
Protest związkowców nie oznacza jednak, że plan resortu pracy zostanie odrzucony. Jeśli przyjmie go rząd, projekt trafi pod obrady Sejmu.
Plan ratowania rynku pracy to niejedyne działanie antykryzysowe podjęte przez gabinet Donalda Tuska. Swój plan ratowania gospodarki ogłosił w ubiegłym tygodniu minister gospodarki Waldemar Pawlak.
Ma on pomóc polskim firmom, które mają dziś kłopot z pozyskaniem nowych kredytów, a dodatkowo są skrępowane nieżyciowymi przepisami. Plan Pawlaka zakłada wprowadzenie podatkowych ulg inwestycyjnych do 100 tys. euro. Dziś pułap ten wynosi 50 tys. euro.
Całkowicie zwolnione z podatku dochodowego byłyby natomiast inwestycje w czternastu specjalnych strefach ekonomicznych. W ten sposób resort gospodarki chce zachęcić zagraniczne firmy. Planuje się też skrócenie procedur związanych z importem i eksportem do 10 dni i zmniejszenie ich kosztów o połowę.
To są jednak na razie luźne pomysły i nie wiadomo, kiedy przerodzą się w akty prawne. – Odciążenie przedsiębiorstw od płacenia dużych podatków jest dobrym rozwiązaniem – komentuje Janusz Steinhoff, były minister gospodarki.
Bardziej chwalone są przez ekspertów pomysły ministra finansów Jacka Rostowskiego. Weszła już w życie ustawa podwyższająca gwarancje dla depozytów w bankach do 200 tys. zł, a najpóźniej od kwietnia wejdą w życie trzy ustawy usprawniające udzielanie kredytów bankowych dla firm i wprowadzające państwowe poręczenia i gwarancje dla kredytów bankowych.
Ale zdaniem prof. Stanisława Gomułki, głównego ekonomisty BCC, przedsiębiorcy powinni wiedzieć, w jaki sposób mogą skorzystać z gwarancji państwa, bo na razie na ten temat niewiele wiadomo.
Ekonomiści podkreślają, że nawet najlepsze programy nie przyniosą oczekiwanych skutków, jeśli rząd będzie ich zwlekał ich wprowadzeniem. – W obecnej sytuacji nawet niedopracowane ustawy są lepsze niż żadne – twierdzi Rzońca. – Rząd musi skończyć gadać o nowych programach, bo kiedy je wreszcie wprowadzi, to może być za późno.
Joanna Ćwiek, Tomasz Ł.Rożek