Rzuciła pracę w banku, bo na saksach płacili więcej. Dziś mieszka w Islandii i nie chce wracać

Gdyby nie niska pensja w bankowym call-center, Dorota pewnie nie wyjechałaby z Polski. Ale na saksach w Anglii nawet początkującym płacono wtedy więcej. Kiedy doświadczy się innej jakości życia, trudno zgodzić się na dawne warunki. Próbowali z rodziną powrotu do Polski, ale dzisiaj mieszkają na stałe na Islandii.

Już pierwsza złapana na Wyspach praca nie zachęcała do powrotu. Zarobki w domu dla osób starszych w Surrey były niezłe, a wizja każdej kolejnej pracy obiecywała tylko więcej. Pensja w Polsce wydawała się przy tym śmieszna, zadzwoniła więc do szefowej oznajmić, że nie wraca. W słuchawce dało się słyszeć zrozumienie  opowiada bohaterka najnowszego reportażu w cyklu „Zawróceni z emigracji”, publikowanego na łamach portalu Bankier.pl. To historie emigrantów, którzy podjęli decyzję o powrocie do Polski – z różnym skutkiem.

Jak mówi Dorota, później zdarzyło się to, przed czym ostrzegał ją tata – kiedy za granicą zacznie się zarabiać więcej, nie jest łatwo znowu przystać na niższą pensję nad Wisłą. – Będzie ci bardzo ciężko wrócić i pracować za 1200 zł, pogodzić się z tym, że masz pracować tak samo ciężko albo i ciężej, a zarabiać ułamek tego, ile płacono ci gdzieś indziej  opowiada. Po Anglii była Islandia, gdzie chcieli z mężem osiąść na dłużej. Spokojna praca z przyzwoitą płacą, życie bez konieczności odmawiania sobie przyjemności i poczucia, że jest się wyzyskiwanym emigrantem. Póki byli sami, cel wydawał się osiągnięty.

Na czas narodzin pierwszego dziecka wrócili jednak do Polski. Przywieźli wszystko, z myślą, że być może na stałe. Tutaj na wnuków czekali dziadkowie, a na męża – wizja spełnienia zawodowych ambicji. Przy niewątpliwych walorach w postaci bliskości rodziny, zawodowo pojawiły się schody. Ale wreszcie i tutaj pojawił się sukces. I właśnie wtedy – znowu schody.

Marcin dostał pracę w ochronie jednego z najważniejszych VIP-ów w Polsce. Przez cztery dni kursował między Poznaniem a Warszawą, na cztery kolejne mógł wracać do rodziny w Jeleniej Górze. Po czterech intensywnych dniach pracy trzeba było wrócić do domu przez pół Polski. Następny dzień zawsze schodził na adaptację, kolejne dwa to właściwe życie z rodziną, a czwarty – pakowanie się i wyjazd. W którymś momencie zaczęło do nich docierać, że w takim modelu życie rodzinne właściwie nie istnieje.

– Zadajesz sobie pytanie – po co to wszystko. Dla lepszych pieniędzy? A kiedy masz już te pieniądze – co z nimi zrobisz? Nie możesz nawet wydać ich na rodzinę, bo ciągle cię nie ma w domu. W którymś momencie znowu doszliśmy do wniosku, że chcemy gdzieś być, gdzie oboje będziemy mieli spokojną pracę, a po niej czas dla rodziny, na spacer, basen, kino czy swoje przyjemności. Gdzieś, gdzie nie trzeba zajechać się do zera, żeby zarobić przyzwoite pieniądze – mówi dzisiaj Dorota.

Cały reportaż pt. „Daliśmy Polsce szansę. Ale nie dziwimy się tym, którzy nie chcą wracać” można przeczytać tutaj.