Złotemu zaszkodził przede wszystkim fakt spadku notowań europejskiej waluty względem dolara na arenie międzynarodowej. Sentymentu dla naszej waluty nie poprawiła też wczorajsza opinia agencji ratingowej Fitch, o tym że Polska nie przyjmie euro przed rokiem 2012. Podobnie rzecz się miała z doniesieniami z Węgier, gdzie członek rady banku centralnego tego kraju mówił, że wprowadzenie wspólnej waluty opóźni się o trudny do przewidzenia czas.
Wczorajsza wypowiedź szefa NBP przybliżyła podwyżkę stóp procentowych przez RPP. Leszek Balcerowicz podkreślał, że jeżeli Rada nie podejmie na czas odpowiednich działań, to w przyszłym roku inflacja może przekroczyć 2,5 proc. cel. Z kolei dziś resort finansów w swoim komunikacie podał, że według jego szacunków ceny konsumenckie w sierpniu wzrosły o 1,5 proc. Jeżeli te prognozy się potwierdzą, to wskaźnik CPI znajdzie się w dolnej granicy celu inflacyjnego. Co więcej wiceminister Piotr Soroczyński powiedział, że w końcu roku wskaźnik cen może wynieść 2,0 proc.
Rano przedstawiony został odczyt indeksu PMI dla Polski. W sierpniu aktywność sektora wytwórczego wzrastała, ale w mniejszym niż stopniu niż w lipcu i w czerwcu, kiedy to była rekordowo wysoka. Wskaźnik spadł do poziomu 53,8.
Z punktu widzenia czynników czysto wewnętrznych (sprawa przyszłorocznego budżetu, okres przedwyborczy, prawdopodobny spadek cen obligacji) dalsze osłabienie złotego jest bardzo prawdopodobne. Pytanie tylko co z zagranicą i parą EUR/USD? Katalizatorem dla dalszej przeceny naszej waluty, mogłyby być lepsze dane z amerykańskiego rynku pracy. Ale czy to możliwe?
Rynek międzynarodowy:
W oczekiwaniu na publikowane dziś o godz. 14:30 (CET) dane z amerykańskiego rynku pracy, notowania dolara względem euro wzrosły. Kurs EUR/USD porusza się dziś w 30 pkt przedziale 1,2794-1,2824, a więc sporo poniżej wczorajszych poziomów. Analitycy ankietowani przez agencję Reuters oczekują, że w sierpniu w gospodarce Stanów Zjednoczonych przybyło 120 tys. nowych miejsc pracy w sektorze pozarolniczym, a ci badani przez agencję Bloomberg spodziewają się ich zwyżki o 125 tys. Jeżeli rację mają ci drudzy to oznaczałoby to największy wzrost od marca br.
Piątkowe, poranne i nienajlepsze doniesienia z Eurolandu o aktywności sektora wytwórczego za sierpień pozostały bez wpływu na rynek. Indeks dla Niemiec spadł do 58,2 z 58,9 w lipcu i 58,4 w prognozach. Z kolei indeks dla całej strefy euro poszedł w dół do 56,5 z 57,4 w lipcu i 57,0 w prognozach. Podobnie rzecz się miała z informacjami zgodnymi z oczekiwaniami, które napłynęły o godz. 11:00 (CET). Tak jak to wcześniej estymowano PKB strefy euro w II kwartale wzrósł o 0,9 proc. k/k. Z kolei stopa bezrobocia w lipcu wyniosła 7,8 proc. i pozostała bez zmian w stosunku do czerwca. Oczekiwano „figury” na poziomie” 7,7 proc.-7,8 proc.
Czwartkowa sesja była niezwykle emocjonująca. W pierwszej części handlu pomimo słabych danych z Eurolandu (nastroje w gospodarce i przemyśle oraz klimat w biznesie i inflacja za sierpień) i Niemiec (sprzedaż detaliczna za lipiec i liczba bezrobotnych za sierpień) cena euro poszła silnie do góry. Europejski Bank Centralny tak jak oczekiwano nie podniósł po raz kolejny stóp procentowych, ale jego szef wyraźnie zasugerował (używając w stosunku do inflacji określenia „wzmożona czujność”), że takie działania będą podejmowane już niedługo. Dodatkowo dane z USA o delatorze PCE netto za sierpień (wzrost o 0,1 proc. m/m wobec +0,2 proc. w lipcu i w oczekiwaniach) rozczarowały. Niedługo potem kurs EUR/USD znalazł się na 1,2880, czyli na najwyższym poziomie od 22 sierpnia.
Do dalszej przeceny dolara jednak nie doszło. Inwestorzy przed dzisiejszą publikacją danych z rynku pracy USA przystąpili do realizacji zysków z długich pozycji w euro. Jeszcze tego samego dnia cena wspólnej waluty względem dolara spadła do ok. 1,2785. Przedstawione o godz. 16:00 (CET) dane z USA były mieszane. Indeks Chicago PMI za sierpień spadł do 57,1 z 57,9, ale był w gruncie rzeczy zgodny z oczekiwaniami (57,0). W dół poszły także w lipcu zamówienia w przemyśle, ale tylko o 0,6 proc. m/m, choć oczekiwano zniżki o 1,0 proc. Dodatkowo wzrost zamówień za czerwiec został skorygowany do góry z 1,2 proc. do 1,5 proc. Z kolei po korekcie lipcowy spadek zamówień na dobra trwałego użytku wyniósł 2,5 proc., a nie 2,4 proc., co pokazywały wcześniejsze estymacje.
Dalsze wydarzenia na rynku EUR/USD uzależnione są przede wszystkim od wydźwięku dzisiejszych danych z USA. Oprócz tych głównych, z rynku pracy, przedstawione zostaną również te o nastrojach konsumentów i indeksie ISM za sierpień, a także te o wydatkach na inwestycje budowlane za lipiec. Od strony technicznej kurs EUR/USD wykazuje chęć do stopniowego wzrostu. Najbliższe kluczowe opory dla tej pary to: 1,2880 i 1,2939. Z kolei główne wsparcie zlokalizowane jest na 1,2750. Ale wiadomo, że fundamenty mogą sporo namieszać.