Złoty zyskał pomimo przedstawionych we wtorek przez NBP danych o bilansie płatniczym, które negatywnie zaskoczyły. W lipcu deficyt na rachunku obrotów bieżących wyniósł, aż 794 mln euro wobec 160 mln nadwyżki w czerwcu o oczekiwań na poziomie -200 mln euro, co było spowodowane silnym wzrostem importu. Z kolei deficyt handlowy był równy 761 mln euro, choć jeszcze w czerwcu w bilansie zanotowana została 61 mln euro nadwyżka. Według Józefa Soboty, członka zarządu NBP, w ciągu najbliższych miesięcy należy oczekiwać podobnych wyników, jeśli założyć, że polska gospodarka będzie dalej rosła.
Naszej walucie nie zaszkodziły także kolejne groźby Andrzeja Leppera. Wicepremier, który wczoraj odbył, nie tak męską jak zapowiadał wcześniej, rozmowę z Jarosławem Kaczyńskim, dziś rano ponownie straszył wiosennymi, przedterminowymi wyborami parlamentarnymi, mówiąc, że budżet jest nie do przyjęcia. Finansowe żądania padają także ze strony LPR-u. Biorąc pod uwagę ostatnie sondaże wskazujące na coraz wyższe poparcie dla PO, naciski ze strony współkoalicjantów PiS mogą okazać się skuteczne. Trudno jest bowiem oczekiwać, aby partia braci Kaczyńskich w takich warunkach zdecydowała się na podniesienie rękawicy w postaci wcześniejszych wyborów.
Prozłotowo zadziałała za to, wczorajsza wypowiedź premiera, o tym, że Zyta Gilowska powróci do rządu w przyszłym tygodniu. Warto jednak podkreślić, że w obecnej chwili ponowne objęcie przez nią fotela ministra finansów i wicepremiera ds. gospodarczych praktycznie nic zmienia. Z programu Gilowskiej zostały jedynie okruchy, a pozycja przetargowa Samoobrony w ostatnim okresie wyraźnie wzrosła.
Nadal uważamy, że w najbliższym okresie należy oczekiwać osłabienia złotego, a obecne poziomy są dobre do zakupów walut. Dla kursu EUR/PLN kluczową barierą jest psychologiczny opór na 4,0000. Jego pokonanie otwiera drogę do wzrostów do 4,0250. Z kolei w przypadku kursu USD/PLN należy spodziewać się ruchu w kierunku 3,2000.
Rynek międzynarodowy
Gorsze niż oczekiwano, wtorkowe dane makro ze Stanów Zjednoczonych o 68 miliardowym (USD), rekordowo wysokim deficycie handlowym za lipiec nie przyczyniły się do osłabienia dolara. Co więcej w pierwszych godzinach środowego handlu kurs EUR/USD spadł do ok. 1,2670 i znalazł się na najniższym poziomie od poniedziałku. Dziś o godz. 11:30 (CET) cena euro wynosiła 1,2688.
Wyraźnie widać, że inwestorzy wstrzymują się z ewentualnym skróceniem pozycji w zielonych w oczekiwaniu na piątkowe dane o sierpniowej inflacji. Zdaniem analityków wskaźnik CPI w sierpniu w ujęciu rocznym ma wzrosnąć do 2,8 proc. z 2,7 proc. w lipcu i znaleźć się tym samym na najwyższym poziomie od listopada 2001 r.
Jeżeli te prognozy by się sprawdziły, to wzrosłyby oczekiwania, co do możliwego powrotu przez Fed do cyklu podwyżek stóp procentowych jeszcze w tym roku. Jak na razie jednak 96 proc. analityków ankietowanych na początku bieżącego miesiąca przez agencję Reuters spodziewają się, że na posiedzeniu w dniu 20 września, podobnie jak na tym 8 sierpnia, koszt pieniądza w Stanach Zjednoczonych pozostanie bez zmian.
Z drugiej strony europejskiej walucie nie pomogły dzisiejsze poranne informacje z Niemiec, o niższej niż się spodziewano i wstępnie prognozowano inflacji w sierpniu. Wskaźnik HICP w skali rok do roku wyniósł 1,8 proc. wobec 1,9 proc. we wcześniejszych odczytach i 2,1 proc. w lipcu.
Na rynku eurodolara najbliższymi oporami są poziomy: 1,2710/1,2735/1,2740. Z kolei wsparcia zlokalizowane są na 1,2670 i 1,2650. Na dalszą część środy nie zaplanowano publikacji ważniejszych informacji zarówno z Eurolandu, jak i ze Stanów Zjednoczonych, co może sprzyjać względnej stabilizacji na rynku EUR/USD. Jedyne informacje napłyną o godz. 20:00 (CET) i będą dotyczyły stanu budżetu federalnego w USA po sierpniu.