Nasza waluta cały czas znajduje się pod pozytywnym wpływem splotu kilku czynników, zarówno tych wewnętrznych, jak i zewnętrznych. Jeżeli chodzi o te pierwsze, to mowa przede wszystkim o bardzo dobrych fundamentach polskiej gospodarki, potwierdzonych m.in. wczorajszymi, lepszymi niż oczekiwano (13,7-13,9 proc.) danymi GUS dot. dynamiki wzrostu produkcji przemysłowej w październiku, która rok do roku wyniosła 14,6 proc. Na krajowym podwórku dla wzmocnienia złotego równie ważny jest silny napływ środków z Unii Europejskiej i tych związanych z bezpośrednimi inwestycjami zagranicznymi. Podobnie rzecz się ma z faktem zbliżającego się wielkimi krokami okresu świąteczno-noworocznego, podczas którego znaczna część Polaków pracujących za granicą będzie wymieniała waluty na złotówki. Aprecjacji polskiej waluty sprzyja też bardzo dobra zakupowa atmosfera w naszym regionie, dodatkowo wsparta utratą przez zagranicznych inwestorów nadziei, co do tego, że Fed powróci do cyklu podwyżek stóp procentowych w USA. Słowacka korona jest najsilniejsza w historii do euro, jej czeska odpowiedniczka jest bliska tego osiągnięcia, a węgierski forint znajduje się w okolicy najwyższych poziomów względem wspólnej waluty od marca br. Nie ma się co jednak dziwić. Z każdej z gospodarek naszych południowych sąsiadów napływają pozytywne sygnały. Węgry przyciągają, bardzo wysokim 8 proc. oprocentowaniem i tak naprawdę nieco zaskakujące utrzymanie w poniedziałek przez Bank Węgier dotychczasowego kształtu polityki monetarnej (oczekiwano 25 pkt podwyżki) niewiele zmieniło. Z kolei za Słowacją świadczy prawie 10 proc. wzrost gospodarczy w III kwartale oraz perspektywa już niedługiego przyjęcia przez nią wspólnej waluty, a za Czechami choćby tylko wczorajsze utrzymanie przez agencję S&P ratingów tego kraju.
W takich warunkach seria wczorajszych, jastrzębich wypowiedzi przedstawicieli Rady Polityki Pieniężnej (Wasilewska-Trenkner, Balcerowicz, Sławiński) nie zdołała zaszkodzić rynkowi dłużnemu i pośrednio złotemu.
Rynek międzynarodowy:
Od początku tego tygodnia notowania zielonego pozostają w miarę stabilne względem wszystkich kluczowych walut. W poniedziałek indeks dolarowy oscylował w wąskim zakresie 85,37-85,41, a dziś porusza się w tylko nieco szerszym przedziale 85,27-85,45. Nic nie zmieniło się także w relacji zielonego względem euro. Kurs EUR/USD, który w piątek na zamknięciu wynosił 1,2826 dziś o godz. 10:10 (CET) był równy 1,2816.
Stabilizacji notowań waluty USA na pewno sprzyja bardzo ubogi kalendarz publikowanych w najbliższych dniach danych makroekonomicznych ze Stanów Zjednoczonych. Dodatkowo należy pamiętać o tym, że pod koniec tygodnia płynność na rynku może zupełnie „siąść” z racji obchodzonego przez Amerykanów Święta Dziękczynienia. Tego to dnia rynki w USA będą zamknięte, a w piątek będą pracowały na pół gwizdka.
Przedstawione wczoraj informacje zza oceanu, choć dobre dla dolara, to z racji swej zwyczajowo małej wagi, nie zdołały go zbytnio wzmocnić. W październiku wskaźniki wyprzedzające wzrosły w ujęciu miesięcznym o 0,2 proc., czyli zgodnie z oczekiwaniami, a dodatkowo dane za wrzesień zostały skorygowane w górę z +0,1 proc. do +0,4 proc.
Z drugiej strony wspólna nie zyskała trwale pomimo ostatnich, kolejnych jastrzębich wypowiedzi przedstawicieli Europejskiego Banku Centralnego, w tym szefa tej instytucji. Jean-Claude Trichet po weekendowym spotkaniu przedstawicieli państw grupy G20 mówił po raz kolejny o wzmożonej czujności względem zagrożeń inflacyjnych, a wczoraj po posiedzeniu reprezentantów grupy G10 podkreślał, że światowy wzrost gospodarczy jest bardzo, bardzo dynamiczny.
Euro we wzroście nie pomogły także przedstawione wczoraj dane z Niemiec o cenach produkcji sprzedanej przemysłu, które okazały się być wyższe niż oczekiwano. W październiku wskaźnik PPI wzrósł w ujęciu rocznym o 4,6 proc. wobec 5,1 we wrześniu i wobec 4,3 proc. w prognozach.