Secus: Ekonometr (25.09.2006 r.)

Pogorszenie nastrojów na krajowym rynku było po pierwsze wynikiem burzy, która przeszła przez polską scenę polityczną, po tym jak w czwartek PiS niespodziewanie zdecydował się na zerwanie współpracy z Samoobroną, a po drugie skutkiem nienajlepszych informacji napływających z Węgier (protesty w związku z kłamstwami premiera Ferenc’a Gyurcsany’ego) i Czech (członkowie banku centralnego tego kraju nie ukrywali, że finanse publiczne wymknęły się spod kontroli oraz to, że przyjęcie euro w 2010 r. jest nierealne).

Na początku tygodnia krajowym czynnikiem szkodzącym głównie obligacjom, ale i pośrednio złotemu były także wypowiedzi członków RPP. We wtorek Dariusz Filar powiedział, że lipcowe i sierpniowe dane makro przybliżyły podwyżki stóp procentowych w Polsce, a jako pierwszy możliwy termin tego typu działań podał październik tego roku. Jastrzębie, choć oczywiście w o wiele, wiele mniejszym stopniu były także poniedziałkowe słowa Andrzeja Sławińskiego, który podkreślił, że wzrost cen żywności, który nastąpił na skutek suszy może mieć wpływ na inflację w długim terminie.

Przedstawione we wtorek przez Główny Urząd Statystyczny dane z sektora wytwórczego przeszły praktycznie bez echa. W sierpniu produkcja przemysłowa wzrosła rok do roku o 12,5 proc., a ceny produkcji sprzedanej przemysłu poszły w górę r/r o 3,4 proc. Dynamika aprecjacji w obu przypadkach była więc nieznacznie niższa od spodziewanej. Średnia prognoz analityków wskazywała bowiem na to, że w sierpniu w ujęciu rocznym, produkcja przemysłowa wzrosła o 14,7 proc., a ceny produkcji sprzedanej przemysłu poszły w górę o 3,6 proc. Podobnie rzecz się miała z piątkowymi informacjami NBP o 1,4 proc., wyższym niż oczekiwano (+1,3 proc.) wzroście rok do roku inflacji bazowej netto.

Co dalej?

Wszystko wskazuje na to, że w najbliższym czasie złoty będzie nadal uzależniony od polityki, a jako, że na krajowej scenie panuje wielka niepewność, to pole do jego ewentualnych wzrostów jest wyraźnie ograniczone. Co więcej wszystko wskazuje na to, że na fali tego właśnie czynnika możemy być świadkami kolejnych spadków wartości naszej waluty.

Na rynku EUR/PLN kluczowym oporem jest poziom 3,9925. Jego udane przebicie otwiera drogę do psychologicznego poziomu 4 złotych. Z kolei dla kursu USD/PLN takimi barierami są: 3,1160/3,1195/3,1290/3,1325.

PiS jak na razie stara się zbudować większość prowadząc rozmowy z PSL-em, „uciekinierami” z Samoobrony i posłami niezależnymi oraz zapowiada, że jeśli nie uda się tego dokonać do 10 października, to podejmie decyzję o przedterminowych wyborach. Warto też pamiętać o tym, podczas weekendu Rada Krajowa PO jednogłośnie podjęła uchwałę o złożeniu wniosku o samorozwiązanie Sejmu.

Do przeceny obligacji i złotego mogą przyczynić się jednak także inne czynniki, w tym bardziej jastrzębia niż się powszechnie oczekuje treść komunikatu po środowym posiedzeniu RPP oraz zakładane przez Nas spadki na rynku EUR/USD.

Na wtorek zaplanowano posiedzenie Rady Ministrów na którym ma zostać przyjęty projekt przyszłorocznego budżetu. W obecnej chwili trudno jest oczekiwać, aby Zyta Gilowska, która w piątek powróciła do rządu, zdołała go istotnie poprawić.

Przedstawione dziś (25 września) przez GUS dane były dobre. Sprzedaż detaliczna w sierpniu wzrosła rok do roku o 11,5 proc., a stopa bezrobocia spadła w tym samym miesiącu do 15,5 proc. z 15,7 proc. w lipcu. Na rynku oczekiwaniu odczytu odpowiednio na poziomie: 11,0 proc. i 15,6 proc.

Rynek międzynarodowy:

Ubiegły tydzień nie był udany dla dolara. Kurs EUR/USD wzrósł o 0,9 proc. i na zamknięciu piątkowej sesji był równy 1,2783. Cena wspólnej waluty najwyższa była 22 września, kiedy to wynosiła nawet 1,2832.

Przedstawione w okresie wtorek-czwartek dane makro ze Stanów Zjednoczonych pokazały na pogarszający się stan tamtejszej gospodarki (nowe inwestycje budowlane i pozwolenia na nie za sierpień, a także indeks Philadelphia Fed za wrzesień) oraz na spadek w niej presji inflacyjnej (wskaźnik PPI za sierpień). Nic zatem dziwnego, że FOMC nie zdecydował się na zmiany parametrów prowadzonej polityki pieniężnej, a dolar osłabił się wyraźne do euro. Zielonemu nie pomogły też informacje o 218,4 mld (USD) deficycie na rachunku obrotów bieżących za II kwartał oraz o jedynie 32,9 mld (USD) napływie kapitałów netto do USA w lipcu.

W takich warunkach mieszane dane z Eurolandu pozostały bez większego wpływu na rynek Należy wspomnieć jedynie o tych wtorkowych dot. oczekiwań ekonomicznych analityków i inwestorów instytucjonalnych w Niemczech. A te były wyraźnie gorsze niż się spodziewano. We wrześniu wskaźnik ZEW spadł do -22,2 z -5,6 w sierpniu i znalazł się na najniższym poziomie od stycznia 1999 r. Prognozowano -7,8.

Tak jak tego szeroko oczekiwano i tak jak w sierpniu Federalny Komitet Otwartego Rynku zdecydował w środę o pozostawieniu poziomu stóp procentowych w Stanach Zjednoczonych na dotychczasowym, 5,25 proc., najwyższym od stycznia 2001 poziomie. Identycznie jak miesiąc wcześniej za 25 podwyżką opowiedział się jedynie Jeffrey M. Lacker. Choć komunikat towarzyszący temu wydarzeniu był praktycznie identyczny jak w sierpniu, a Fed zostawił sobie minimalną furtkę dla ewentualnego zacieśnienia polityki pieniężnej w przyszłości (uzależnione to jest nadal od napływających danych makroekonomicznych), to na rynku został odczytany jako bardziej gołębi. Z jednej strony zaznaczono w nim, że spowolnienie wzrostu gospodarczego prawdopodobnie będzie nadal postępowało, po części z racji schłodzenia rynku nieruchomości, a z drugiej podkreślono, że trochę ryzyk inflacyjnych pozostało i wskazano czynniki mogące podtrzymywać presję inflacyjną. W stosunku do tej ostatniej stwierdzono jednak, że prawdopodobnie będzie ona słabła na skutek: zredukowanego wpływu cen ropy, ograniczonych oczekiwań inflacyjnych, skumulowanego efektu podwyżek stóp procentowych oraz innych czynników ograniczających globalny popyt.

Co dalej?

Kalendarz ekonomiczny na bieżący tydzień jest bardzo obszerny. Już jego pobieżna analiza pozwala domniemywać, że w najbliższych dniach dolar może obrabiać straty względem euro. Co ciekawe wzmocnienie zielonego powinno być napędzane nie tyle dobrymi informacjami z USA, co słabymi z Eurolandu.

Technicznie rzecz biorąc główne wsparcie na rynku EUR/USD zlokalizowane jest na 1,2725-30. Trwałe pokonanie w dół tej bariery otwiera drogę do dalszych spadków w kierunku 1,2630.

Jeżeli prognozy analityków wskazujące na malejącą presję inflacyjną w strefie euro się potwierdzą, to przedstawiciele Europejskiego Banku Centralnego dostaną potężny sygnał wskazujący na to, że dalsze prowadzenie jastrzębiej polityki pieniężnej nie jest chyba najlepszym pomysłem. W momencie sporządzania tego raportu wiadomo jest już, że wstępne dane za wrzesień z poszczególnych niemieckich landów wskazują na wyraźne wyhamowanie inflacji. Wszystko wskazuje więc na to, że przedstawiane jeszcze dziś (25 września) informacje za bieżący miesiąc dla całej gospodarki naszych zachodnich sąsiadów mogą rzeczywiście pokazać spadek wskaźnika CPI w ujęciu rocznym do 1,1 proc. z 1,7 proc. w sierpniu. Co więcej analitycy spodziewają się, że w Eurolandzie: podaż pieniądza (M3) spadła w sierpniu r/r do +7,5 proc. z +7,8 proc. w lipcu (publikacja w środę), a inflacja poszła w dół we wrześniu do 1,9 proc. z 2,3 proc. w sierpniu. Ta ostatnia ma się, więc znaleźć poniżej 2,0 proc. poziomu ECB!