Wczoraj Ministerstwo Finansów obniżyło swoje prognozy inflacyjne. I tak w październiku wskaźnik CPI ma wynieść 1,2 proc., a nie tak jak podawano wcześniej 1,5-1,6 proc., a w grudniu będzie równy 1,9 proc., wobec poprzednich szacunków na poziomie 2,1-2,2 proc. Także w czwartek, Marian Noga, jeden z członków RPP podkreślił jednak, że obliczenia MF nie zmieniają jego opinii, co do tego, że w I kwartale 2007 r. inflacja wzrośnie do 2,5 proc. oraz podkreślił, że Rada powinna działać z wyprzedzeniem.
Przeprowadzona wczoraj przez resort finansów aukcja obligacji 2-letnich o wartości 1,4 miliarda złotych zakończyła się sukcesem. Popyt inwestorów na zaoferowane papiery był spory, wyniósł 4,15 miliarda złotych i prawie 3-krotnie przewyższył podaż.
Rynek międzynarodowy:
Zarówno w czwartek, jak i w pierwszych godzinach piątkowej sesji na międzynarodowym rynku eurodolara nie doszło do większych zmian. Wczoraj kurs EUR/USD poruszał się w przedziale 1,2735-1,2785, a dziś zakres jego wahań został ograniczony do 1,2766-1,2783. Wyraźnie widać, że inwestorzy niezbyt się garną do zawierania większych transakcji, niepewni tego jaki obraz amerykańskiego rynku pracy pokażą publikowane dziś o godz. 14:30 (CET) dane. Oficjalnie analitycy spodziewają się, że w październiku w sektorze pozarolniczym przybyło 123-125 tys. nowych miejsc pracy wobec +51 tys. we wrześniu, ale prognozy poszczególnych instytucji są już bardzo porozrzucane. Jedni sugerują, że możemy być świadkami pozytywnego zaskoczenia, z racji dobrego wydźwięku środowo-czwartkowych raportów ADP i Challengera, a także wzrostu subindeksu zatrudniania wskaźnika ISM, który przedstawiono przedwczoraj. Inni sugerują, że opublikowane w ostatnim okresie słabe dane makroekonomiczne ze Stanów Zjednoczonych muszą znaleźć swoje negatywne odbicie w payroll’sach za ostatni miesiąc. Tak więc, przed Nami jedna, wielka niewiadoma
Wczorajsza decyzja ECB nie zaskoczyła, podobnie zresztą jak słowa wypowiedziane podczas konferencji prasowej przez szefa tej instytucji. Tak jak tego szeroko oczekiwano, stopy procentowe w strefie euro pozostały bez zmian, a Jean-Claude Trichet użył stwierdzenia o wzmożonej czujności względem inflacji, co do tej pory zawsze było swojego rodzaju zapowiedzią tego, że na następnym posiedzeniu (w tym przypadku grudniowym) koszt pieniądza wzrośnie. I właśnie taki scenariusz obstawiają w tej chwili wszyscy bez wyjątku analitycy.
W czwartek napłynęła także kolejna porcja danych makroekonomicznych zarówno z Eurolandu, jak i z USA. Jeżeli chodzi o te pierwsze to były one mieszane. Z jednej strony aktywność sektora wytwórczego Niemiec w październiku była mniejsza niż oczekiwano. Indeks PMI spadł do 58,2 z 58,4 we wrześniu i wobec 58,5 w prognozach. Z drugiej strony w tym samym kraju i w tym samym miesiącu liczba bezrobotnych poszła w dół o 67 tys., choć oczekiwano jedynie 20 tys. zniżki. Dodatkowo indeks PMI dla całej strefy euro wzrósł w październiku do 57,0 z 56,6 we wrześniu i 56,7 w prognozach. W przypadku doniesień z USA, mieliśmy do czynienia z kolejnym, swojego rodzaju „szokiem”. Produktywność w III kwartale nie zmieniła się, choć oczekiwano jej 1,0-1,3 proc. wzrostu. Co gorsza w tym samym okresie koszty pracy poszły do góry o 3,8 proc., czyli bardziej niż się tego spodziewano (3,4 proc.). Dodatkowo w obu przypadkach nastąpiła, niekorzystna z punktu widzenia gospodarki USA korekta danych za II kwartał. Informacje o wyższym niż oczekiwano „tygodniowym bezrobociu” oraz mniejszym niż prognozowano wzroście zamówień w przemyśle za wrzesień przelały tylko czarę goryczy.
Dziś o godz. 11:00 (CET) okazało się, że stopa bezrobocia w Eurolandzie we wrześniu wyniosła 7,8 proc. i nie uległa zmianie w stosunku do września (dane za ten miesiąc zostały skorygowane w dół z 7,9 proc.). Nie ma się, co jednak dziwić, że w oczekiwaniu na popołudniowe doniesienia z USA (oprócz tych z rynku pracy, opublikowany zostanie również indeks ISM dla sektora usług za październik – spodziewany jest jego wzrost do 54,5-55,0 z 52,9 we wrześniu) informacje te zostały zignorowane przez inwestorów.