Nagłówki środowych artykułów prasowych mogą niepokoić inwestorów operujących na polskim rynku walutowym. Rzeczpospolita pisze o kolejnym brakującym miliardzie złotych w dochodach przyszłorocznego budżetu, a Dziennik straszy nadchodzącym chaosem budżetowym. Choć zarówno Stanisław Kluza, jak i Jarosław Kaczyński, jak zaklęci powtarzają swoją mantrę o konieczności utrzymania kotwicy budżetowej na poziomie 30 mld złotych, to prawdopodobieństwo pozytywnej realizacji takiego scenariusza wydaję coraz mniejsze.
Opublikowane w środę o godz. 10:00 przez Główny Urząd Statystyczny dane o tempie wzrostu gospodarczego były bardzo dobre, ale nie odbiegły zbytnio od prognoz. W II kwartale br. PKB wzrósł o 5,5 proc., wobec 5,2 proc. w I kwartale i 5,4 proc. oczekiwanego na rynku. Pozytywnie zaskoczył za to wzrost inwestycji, który wyniósł, aż 14,4 proc. wobec 7,4 proc. w okresie kwiecień-czerwiec. Minimalnie mniejsza niż w I kwartale była za to dynamika wzrostu spożycia indywidualnego (+4,9 proc. wobec +5,2 proc.).
W dalszej części sesji inwestorzy skupią się na wyniku dwudniowego posiedzenia RPP (stopy procentowe pozostaną na 100 proc. na niezmienionym poziomie) i komunikacie towarzyszącym decyzji, a także na doniesieniach ze Stanów Zjednoczonych dotyczących tempa wzrostu gospodarczego za II kwartał.
W dalszym ciągu zakładamy, że na fali coraz bardziej napiętej sytuacji wokół przyszłorocznego budżetu oraz spodziewanego przez Nas spadku kursu EUR/USD złoty w najbliższym czasie będzie tracił na wartości. W przypadku kursu EUR/PLN należy oczekiwać ruchu w kierunku poziomu 3,9750, a na rynku USD/PLN wzrostów w kierunku 3,1400.
Rynek międzynarodowy:
W ciągu ostatniej doby notowania dolara do euro poszły w dół. Spadek był jednak minimalny. Choć w pierwszej części środowego handlu kurs EUR/USD wzrósł na chwilę do 1,2853 i był najwyższy od 22 sierpnia, to o godz. 11:43 (CET) wynosił 1,2826. Dzień wcześniej o godz. 11:20 (CET) był on równy 1,2820.
Niewielka przecena zielonego została wywołana wczorajszymi doniesieniami ze Stanów Zjednoczonych. Po pierwsze, nastroje amerykańskich konsumentów spadły w sierpniu do poziomu 99,6 z 107,0 po korekcie w lipcu i były najgorsze od dziewięciu miesięcy. Analitycy oczekiwali zniżki, ale jedynie do 102,5-103,0 z 106,5 przed rewizją. Co więcej, spadek był najsilniejszy od września 2005 r., tj. od czasu po uderzeniu huraganu Katrina. Po drugie, treść opublikowanych zapisków z ostatniego posiedzenia Fed była „gołębia”. Podkreślono w nich, że powodem przerwy w cyklu podwyżek stóp procentowych, była potrzeba zebrania większej ilości informacji z gospodarki. A te ostatnie, nie były najlepsze.
Atmosfera dla waluty USA może poprawić się nieco dziś po południu, kiedy to przedstawione zostaną skorygowane dane o PKB za II kwartał. Zdaniem większości analityków tempo wzrostu zostanie zrewidowane do góry z +2,5 proc. do +3,0 proc. Z baczną uwagą śledzony będzie także odczyt delatora PCE. Dane wstępne pokazały, że w okresie kwiecień-czerwiec wyniósł on +2,9 proc. i był najwyższy od 1994 r. Warto pamiętać, że wskaźnik ten to najważniejsza z punktu widzenia Fed miara inflacji.
Od strony technicznej dalsze wzrosty na rynku EUR/USD są mało prawdopodobne. Najbliższe opory dla tej pary to: 1,2853/1,2875/1,2890/1,2939. Z kolei wsparcia zlokalizowane są na 1,2780/1,2725/1,2695/1,2655. Dodatkowo dzisiejsza publikacja danych o PKB i delatorze PCE powinna wzmocnić dolara. Z kolei euro może dostać cios już jutro, w postaci możliwego lekko gołębiego tonu wypowiedzi szefa EBC. W takich warunkach cały czas podtrzymujemy prognozę spadku ceny wspólnej waluty w kierunku poziomu 1,2700/1,2650 w najbliższych dniach.