Secus: Warszawska GPW wyraźnie słabsza od reszty świata

Główny indeks giełdy WIG20 spadł w kwietniu o 2,0 proc. będąc jednocześnie najmocniejszym z oficjalnych indeksów GPW. Indeks szerokiego rynku WIG stracił w ciągu miesiąca 2,7 proc. Po raz kolejny wyraźnie słabiej spisała się tzw. „druga linia” na czele z sWIG80 (strata o 5,7 proc.). Indeks spółek średnich mWIG40 spadł o 4,3 proc. Wśród branż najsłabiej zachowywały się indeksy sektorów budowlanego (spadek o 7,5 proc.), spożywczego (spadek o 6,8 proc.) oraz WIG-informatyka (spadek o 5,4 proc.). Dzięki TPSA wzrósł jedynie subindeks WIG-telekomunikacja, ale zaledwie o 0,4 proc.

Tylko początek miesiąca potwierdził umiarkowany optymizm, jaki zagościł na parkiecie w drugiej połowie marca. Nadzieje na kontynuację wzrostowej korekty nie trwały jednak zbyt długo. Pogorszenie nastroju przyszło już w drugim tygodniu kwietnia wraz z pojawiającymi się słabszymi wynikami części amerykańskich spółek. Szczególnie dotkliwa okazała się sesja kończąca tydzień 11 kwietnia, podczas której WIG20 spadł o 3,2 proc. w reakcji na raport kwartalny General Electric. Wynik osiągnięty przez amerykańskiego giganta w pierwszym kwartale rozczarował inwestorów wskazując jednocześnie, że kryzys na rynku nieruchomości zaczyna przesiąkać do reszty gospodarki. Wywołało to gwałtowne reakcje na rynku globalnym z Warszawą włącznie.

W drugiej połowie miesiąca doszło do uspokojenia nastrojów, jednak rynek nie potrafił już powrócić do poziomu 3000 pkt. (WIG20), ani też wypracować jakiejś konkretnej tendencji. Spora zmienność w trakcie poszczególnych sesji, przeplatające się wzrosty i spadki skutecznie zniechęcały inwestorów do podejmowania decyzji, zwłaszcza w kontekście wyczekiwania na rozpoczynający się sezon publikacji kwartalnych raportów finansowych. Z największych spółek wyniki za pierwszy kwartał 2008 przed długim majowym weekendem zdążyła opublikować jedynie Telekomunikacja Polska. Były znacznie lepsze od oczekiwań rynku, ale reakcja inwestorów mogła rozczarować. W dniu publikacji kurs akcji zamknął się tylko 0,8 proc. na plusie.

Słabe zachowanie polskiego rynku akcji było widoczne szczególnie w odniesieniu do koniunktury panującej na rynku globalnym. W kwietniu polska giełda należała do nielicznych, które spadały. W tym samym czasie wyraźnie wzrosły główne indeksy w USA (S&P500 +4,8 proc., Nasdaq Composite +5,9 proc.), Europie (DAX +6,3 proc., FTSE100 +6,8 proc.) oraz Azji (Nikkei +10,6 proc., Kospi +7,1 proc.).

Powodów takiej słabości było kilka. Z przyczyn makroekonomicznych można wyróżnić dwa wyraźnie słabsze od prognoz raporty o produkcji przemysłowej oraz sprzedaży detalicznej za marzec. Oczekiwano, że dynamika produkcji przemysłowej spadnie w marcu w ujęciu rocznym z +14,6 proc. do +8,0 proc., tymczasem wzrost wyniósł zaledwie +0,9 proc. Z kolei sprzedaż detaliczna miała wzrosnąć w ujęciu rocznym o +20,9 proc. po +23,8 proc. w lutym, a wzrosła tylko o +15,7 proc. Te dwa słabsze raporty wpłynęły na decyzję Rady Polityki Pieniężnej, która nie zdecydowała się na kolejne zaostrzenie polityki pieniężnej i wbrew wcześniejszym wypowiedziom większości członków Rady, stopy procentowe po posiedzeniu 30 kwietnia pozostały bez zmian. Po rynku krążyły również opinie, że na słabsze zachowanie giełdy wpływała m.in. podaż ze strony inwestorów, którzy z uwagi na zbliżający się termin rozliczenia z fiskusem zmuszeniu byli do sprzedawania części posiadanych akcji. Teza ta jest jednak wątpliwa. Zasadniczą przyczyną słabości wydaje się widoczny brak kapitału. TFI w ostatnich miesiącach notują ujemne saldo przepływów, OFE chętniej dokonują zakupów po dużych spadkach, zaś perspektywa zwiększonej podaży akcji na rynku pierwotnym nie sprzyja agresywnym zakupom. Jednocześnie niskie obroty wskazują, że kapitał zagraniczny na razie nie angażuje się znacząco na naszym rynku.

Kwietniowe wahania rynku nie zmieniły sytuacji technicznej indeksu WIG20, który od ponad trzech miesięcy nadal porusza się wewnątrz horyzontalnej formacji trójkąta symetrycznego. Kierunek przyszłego wybicia z opisywanej formacji powinien być wskazówką dla zachowania rynku w perspektywie średnioterminowej. Koniunktura na rynkach światowych daje nadzieję, że wybicie nastąpi górą. Z kolei zachowanie naszego szerokiego rynku sugeruje kierunek przeciwny. Sytuacja pozostaje więc niejasna, natomiast rozstrzygnięcie może być już bliskie. Wybicie z trójkąta powinno nastąpić pomiędzy ½ a ¾ czasu trwania formacji. W przypadku WIG20 początek formacji przypada na dno z 22 stycznia, natomiast linie nawrotu skrzyżują się w okolicach 21 sierpnia. Teoretycznie sygnał większego impulsu powinien się więc pojawić w maju lub czerwcu. Do tego czasu spółki zdążą opublikować wyniki za pierwszy kwartał, które powinny być kluczową informacją w podejmowaniu decyzji inwestycyjnych.