Składki zdrowotne rolników przyniosą tylko 200 mln zł do budżetu

Pod koniec października 2010 roku Trybunał Konstytucyjny uznał, że opłacanie przez państwo składek zdrowotnych dla rolników niezależnie od ich statusu materialnego, jest niezgodne z ustawą zasadniczą. Zgodnie z tym wyrokiem, Sejm miał 15 miesięcy na zmianę niekorzystnych przepisów. W swoim exposé premier Tusk zapowiedział, na czym będą one polegały.

Niestety, państwo dalej będzie opłacało składkę zdrowotną za rolników, których gospodarstwo nie przekracza 6 ha. Rolnicy posiadający od 6 ha do 15 ha zapłacą połowę składki. Całą składkę uiszczą ci, którzy mają więcej niż 15 ha ziemi rolnej. – Mówimy o tej składce, o tej części składki, która jest poza podatkiem dochodowym, a więc to, co jest, to co wynosi 36 złotych dla tych zamożniejszych rolników i co będzie wynosiło 18 złotych dla tych od 6 do 15 hektarów – powiedział premier.

Zaproponowana składka zdrowotna opłacana przez rolników Składka zdrowotna przedsiębiorcy (stawka całoroczna)
Gospodarstwo do 6 ha 0,00 zł 243,39 zł
Od 6 ha do 15 ha 18,00 zł
Powyżej 15 ha 36,00 zł

Zaproponowane zmiany mają charakter przejściowy i będą obowiązywały tylko przez rok. Od 2013 roku składka zdrowotna ma być liczona na tych samych zasadach, co w systemie powszechnym. Wiąże się to z planem wprowadzenia rachunkowości dla rolników, a następnie opodatkowania dochodów na zasadach ogólnych. Większość ekspertów z zadowoleniem przyjęła propozycję premiera.  

Wysokość składki uzależniona od ceny żyta

Dotąd wysokość składek na ubezpieczenia zdrowotne rolników regulowały przepisy z 2004 roku o świadczeniach opieki zdrowotnej finansowanych ze środków publicznych. Zgodnie z nimi, składki zdrowotne rolników finansowane są z budżetu państwa niezależnie od przychodów rolników, a jej wysokość do 2011 roku uzależniona była od ceny kwintala żyta. W listopadzie 2010 roku cena żyta była na tyle niska, że składka liczona na jej podstawie wynosiła 18,82 zł. Wielkość ta była mnożona przez liczbę hektarów przeliczeniowych, czyli im większe gospodarstwo, tym była większa dopłata.

Od lutego 2011 roku cena żyta przestała mieć znaczenie i wprowadzono system ryczałtowy. Zmian dokonano argumentując, że ceny produktów rolnych nie mają wpływu na zdrowie rolników, a okresowe spadki cen za żyto powodowały zmniejszenie wpływu do NFZ z tytułu składek zdrowotnych rolników, np. w 2008 roku za kwintal żyta płacono ponad 50 zł, a w 2010 roku ok. 37 zł.

 W tym roku kwota dotacji z budżetu państwa na ubezpieczenia zdrowotne rolników wynosi 1,86 mld zł. Oznacza to, że została ona utrzymana na tym samym poziomie co w 2010 roku. Niestety, zmiana ta nie rozwiązywała problemu i wyrok Trybunału Konstytucyjnego wciąż czeka na realizację.

Nowe rozwiązanie, stare problemy

Politycy robią wszystko, by nie traktować rolników jak normalnych przedsiębiorców. Osoby prowadzące własną działalność gospodarczą na ubezpieczenie zdrowotne co miesiąc muszą wydać 243,39 zł (stawka całoroczna), natomiast rolnicy, nawet ci najwięksi, po zmianach wciąż zapłacą tylko ułamek tej kwoty.

Co ciekawe, zmiana, o której mówił premier, nie będzie miała wielkiego wpływu na kwotę dotacji z budżetu. Liczba płatników składek do KRUS wynosi 1,15 mln ludzi. Różne agencje podają, że liczba gospodarstw rolnych w Polsce to ok. 1,5 mln. Średnia ich powierzchnia to ok. 10 ha. Przy czym gospodarstwa większe niż 15 ha stanowią tylko ok. 10% ogółu. Te pomiędzy 6-15 ha to ok. 30%, a pozostałe, czyli 60% stanowią gospodarstwa o powierzchni poniżej 6 ha.

Innymi słowy, miesięczną obowiązkową składką zdrowotną obarczone zostanie nie więcej niż 40% rolników, a wpływy z ich tytułu nie powinny rocznie przekroczyć 100 mln zł za „średnich rolników” i 70 mln zł za „dużych rolników”. Kwota dotacji z budżetu państwa do NFZ z tytułu składek za rolników obniży się, ale najwyżej o 10%. W dalszym ciągu państwo będzie musiało dopłacić ponad 1,5 mld zł.

Mniejsi rolnicy jak bezrobotni

Dzień przed exposé premiera minister rolnictwa Marek Sawicki zapowiedział wniesienie do sejmu projektu ustawy, która miała „wychodzić naprzeciw wyrokowi Trybunału Konstytucyjnego”. Z informacji udzielonych przez ministra wynikało, że nie różniła się ona zbytnio od tego, co powiedział już premier 18 listopada. Warto zwrócić uwagę, że zgodnie z wypowiedzią ministra rolnictwa, wszyscy rolnicy, których gospodarstwa nie przekraczają powierzchni 6 ha mieliby być traktowani „jak osoby bezrobotne” i to państwo dalej opłacałoby za nich składki.

Aż dziw bierze jak można traktować rolnika posiadającego ziemie i pracującego na roli jako osobę bezrobotną?  Tak samo można byłoby traktować przedsiębiorców, których dochód nie przekracza 2,5 tys. zł miesięcznie, a także osób zatrudnionych na podstawie płacy minimalnej lub wykonujących umowy zlecenia na kwotę nie wyższą niż 1500 zł brutto. Warto przy tym sprawdzić jaka część rolników ziemie tylko posiada, a w rzeczywistości wykonuje normalną działalność gospodarczą – te osoby w dalszym ciągu będą płaciły dużo niższe składki niż przedsiębiorcy bez ziemi rolnej.

Rolnik prowadzący tylko gospodarstwo rolne o powierzchni do 50 ha płaci składkę w wysokości 345 zł kwartalnie. Teraz, w najgorszym wypadku zapłaci 150 zł więcej na ubezpieczenie zdrowotne. Nawet wtedy będzie to 5 razy mniej niż płaci mikroprzedsiębiorca, który dopiero założył działalność.

Premier dodał, że emerytura wypłacana z KRUS nie jest do pozazdroszczenia. Faktycznie, przeciętna renta i emerytura wypłacana rolnikom to ok. 840 zł miesięcznie. 48% emerytów i rencistów ubezpieczonych w ZUS otrzymuje świadczenie nie wyższe niż 1400 zł, a przecież zwykle płacili kilkukrotnie wyższe składki.

Plany wprowadzenia dla rolników rachunkowości, a następnie opodatkowanie ich na zasadach ogólnych z pewnością pozwolą na sprawdzenie, jakie faktycznie rolnicy osiągają dochody. Zanim jednak przełoży się to na konkretne decyzje, minie wiele lat. Wątpliwe, aby Tusk był jeszcze wtedy premierem. Raczej pewne jest to, że PSL będzie czyimś koalicjantem.

Łukasz Piechowiak
l.piechowiak@bankier.pl

Źródło: Bankier.pl