Zupełnie innego początku roku oczekiwali inwestorzy na warszawskiej giełdzie. Po cichu liczono na „efekt stycznia” kojarzony ze wzrostami, ale wystarczyły dwie lepsze sesje i optymizm zniknął z rynku jak kamfora.
Jaki styczeń taki cały rok. To znane giełdowe porzekadło oddaje istotę tego szczególnego miesiąca, który od lat postrzegany jest jako barometr koniunktury giełdowej. W ubiegłym roku fatalny styczeń zapoczątkował fatalny rok. Tym razem nie było aż tak tragicznie, ale dwucyfrowe spadki wyraźnie pogorszyły i tak już kiepską atmosferę na parkiecie. Główny indeks giełdy WIG20 po dwóch pierwszych sesjach notował wzrost o 7,3 proc., ale podczas kolejnych 13 sesji stracił 19,6 proc., by ostatecznie zamknąć miesiąc stratą 10,9 proc. Szybko zgaszony optymizm rozczarował inwestorów, którzy w obawie przed przełamaniem październikowego dna ustawili się w kolejce do sprzedaży akcji. Polski rynek nie był w tej tendencji odosobniony, pogorszenie nastrojów i koniunktury nastąpiło także na parkietach rynków rozwiniętych. Głównym problemem z jakim spotkaliśmy się w styczniu nie był jednak sam spadek cen lecz fakt, iż polska giełda traciła znacznie szybciej niż inne rynki. Ta słabość w relacji do rynku globalnego musi budzić niepokój, zwłaszcza że od wielu miesięcy nieustannie słyszy się, że nasza gospodarka ma być jedną z prężniejszych na świecie w trakcie nadchodzących dwóch chudych lat.
Główny powód ogólnoświatowego spadku od dłuższego czasu jest niezmienny. Coraz mocniej zwalniająca światowa gospodarka i perspektywa głębszej niż dotychczas sądzono recesji, odbije się fatalnie na wynikach spółek. Nie są to wyłącznie slogany. W swoim styczniowym raporcie Komisja Europejska obniżyła perspektywy wzrostu gospodarczego poszczególnych krajów członkowskich Unii Europejskiej, a w konsekwencji także całej Wspólnoty. Zgodnie z najnowszymi szacunkami unijnych ekspertów gospodarka całej Unii ma się w tym roku skurczyć o 1,8 proc. W strefie euro to spowolnienie ma być jeszcze głębsze i szacuje się, że ujemna dynamika PKB sięgnie 1,9 proc. Na tym tle szacunki dla naszej gospodarki są dość optymistyczne. Eksperci przepowiadają nam wzrost gospodarczy na poziomie 2,0 proc. To oznacza, że w rankingu wszystkich krajów członkowskich powinniśmy zająć drugie miejsce po Słowacji, której gospodarka będzie się rozwijać w tempie 2,7 proc. Także w 2010 roku, który ma być już okresem bardzo powolnej, ale jednak poprawy, przewidywane PKB dla naszego kraju na poziomie 2,4 proc. plasuje nas w absolutnej czołówce. Patrząc na te dane, tak słaba postawa warszawskiej giełdy nie znajduje uzasadnienia. Trzeba jednak pamiętać, że jesteśmy zaliczani do rynków wschodzących, które przez globalny kapitał są postrzegane jako rynki większego ryzyka, a obecny apetyt na ryzyko jest rekordowo niski. Do tego dochodzi jeszcze czynnik o charakterze spekulacyjnym. Wiele wskazuje na to, że nasz rynek (wzorem rynku walutowego) mógł się stać celem ataku spekulacyjnego dużego gracza, który nie podlega bezpośrednio nadzorowi KNF. Przesłanką do takich podejrzeń, oprócz dramatycznego osłabienia naszej waluty, jest m.in. zachowanie kontraktów terminowych na WIG20. Zbyt często dochodziło ostatnio do spektakularnych zagrań na zniżkę powodujących zawieszanie kontraktów na dolnych widełkach.
Trudno oczywiście winą za spadek obarczać wyłącznie spekulantów starających się zarobić na spadku kontraktów terminowych. Niewątpliwie rozczarowaniem może być również bardzo pasywna postawa funduszy emerytalnych. To właśnie OFE miały być główną potencjalną siłą popytową na naszym rynku m.in. z uwagi na rekordowo niski udział akcji w portfelach. W styczniu tak się jednak nie stało, OFE nie dokonywały znaczących zakupów. Według obliczeń Komisji Nadzoru Finansowego akcje stanowiły jedynie 20,4 proc. wartości portfeli OFE, podczas gdy na koniec 2008 roku ten udział wynosił 21,6 proc. To absolutny rekord niskiego zaangażowania. Nawet na dnie bessy w 2001 roku portfele funduszy emerytalnych były wypełnione akcjami w ok. 25 procentach. Czwarty z rzędu miesiąc tak niskiego poziomu jest sytuacją dokładnie odwrotną do tej z drugiego kwartału 2007 roku, kiedy kilkuletnia hossa dobiegała końca. Wtedy ten udział również był rekordowy i zbliżał się do górnej dopuszczalnej bariery 40 procen. Można zatem sądzić, iż w perspektywie najbliższych miesięcy OFE rozpoczną jednak proces zwiększania zaangażowania w akcje kosztem obligacji, choć na razie czynnikiem powstrzymującym przed tymi decyzjami pozostaje jeszcze perspektywa kontynuacji hossy na rynku obligacji z związku ze spodziewanymi dalszymi obniżkami stóp procentowych NBP. O potrzebie dalszego rozluźniania polityki monetarnej mówią przedstawiciele Rady Polityki Pieniężnej. Nie brakuje opinii, że w przypadku dalszego szybkiego zwalniania gospodarki podstawowa stopa procentowa może spaść poniżej poziomu 3 proc., a więc miejsce do dalszych obniżek można obecnie szacować na ok. 150 punktów bazowych.
Po styczniowym spadku obraz rynku zdecydowanie się pogorszył. Przełamanie przez WIG20 w pierwszych dniach lutego minimum bessy z października ubiegłego roku potwierdza kontynuację wielomiesięcznej bessy. Jest to sygnał zdecydowanie negatywny, który jednak nie musi oznaczać tragedii na miarę tej z jesieni ubiegłego roku. Na razie wciąż jeszcze możliwe jest, że mamy do czynienia z fałszywym sygnałem (tzw. pułapka bessy), gdyż podobnych sygnałów przełamania minimum bessy nie potwierdziły ani indeksy amerykańskie, ani też w Europie Zachodniej. Trzeba się jednak liczyć z możliwością przyspieszenia spadków, gdyż po stronie sprzedających ustawiła się część inwestorów, która do końca wierzyła, .że wsparcie się obroni. Z kolei kupujący prawdopodobnie będą przesuwać popyt na niższe teoretyczne poziomy docelowego spadku W przypadku realizacji scenariusza spadkowego taki teoretyczny poziom można wyznaczyć w okolicach 1300 pkt. zakładając jednocześnie, że fala spadków rozpoczęta w pierwszym tygodniu stycznia miałaby mieć zasięg zbliżony do pierwszej fali tej bessy sprzed roku. Tak się jednak nie musi stać, bowiem podaż jest obecnie znacznie słabsza niż przed rokiem.
Jacek Rzeźniczek
Główny Analityk
Secus Asset Management SA
Źródło: Secus Asset Management SA