Spokojnie…jak na walutach?

Jeden wielki spadek i trzy małe zyski – w ten sposób można by opisać  przebieg minionego tygodnia w kontekście kursu złotego. Bilans wychodzi prawie na zero, czyli mieliśmy ciąg dalszy trendu bocznego.

W każdej perspektywie większej od jednego dnia rynek walutowy zachowuje się nad wyraz stabilnie. I to zarówno jeśli chodzi o pary złotowe, jak i najważniejszy kurs – EUR/USD. Nie inaczej było w minionym tygodniu, który podsumować  można właśnie w ten sposób.

Tradycyjnie już złoty skrupulatnie reagował na notowania indeksów na GPW. W związku z tym we wtorek byliśmy świadkami niepokojącego spadku naszej waluty – za euro płacono wtedy nawet 4,17 złotych. Kolejne dni przyniosły jednak lepsze nastroje – i tak jak nasza giełda – wzrosty.

Na rynku walutowym nie robią  już wrażenia nawet posiedzenia EBC. Zresztą co się  temu dziwić – w centralnej polityce monetarnej także panuje marazm, stopy się nie zmieniają, a Jean-Claude Trichet jak mantrę  powtarza, że kryzys ma się ku końcowi, ale odbicie będzie długie i trudne.

Trochę ciekawiej robi się  jeśli spojrzymy na kurs USD/JPY – pary uważanej za wybitnie spekulacyjną. W czwartek nie udało się sforsować poziomu 92 jenów i nastąpiło odreagowanie. Z punktu widzenia analizy technicznej oznacza to, że dolar będzie się umacniał względem japońskiej waluty.

Tymczasem pod presją spadkową  znajduje się ropa, która nie może wrócić do ceny 70 dol. za baryłkę. Nie wydaje się, aby trend na czarnym złocie całkowicie się odwrócił, bo okolice 70 dol. uznawane są obecnie za racjonalne, ale kilka dolarów mniej za baryłkę jest bardzo prawdopodobne. To również skutkuje tym, że dolar powinien się w obecnym tygodniu umocnić.

W opozycji do tej tezy są notowania złota, które dużymi krokami zbliżyło się do 1000 dol. za uncję. Należy jednak pamiętać, że poziom ten już kilkakrotnie okazywał się lokalnym szczytem, więc póki ceny kruszcu go nie przebiją z ogłoszeniem gorączki złota chyba warto jednak poczekać. Szczególnie, że nie widać, aby zwiększała się liczba nowych inwestycji (kontraktów terminowych) na tym rynku.

Patrząc na notowania walut nie możemy się spodziewać raczej niczego innego jak kontynuacji trendu bocznego. Sytuacja zmieni się, jeśli giełdowi inwestorzy uznają, że szans na wzrosty na razie nie ma i trzeba sprzedawać akcje, czyli pojawi się zapowiadana korekta. Chociaż może jednak warto cieszyć się z obecnej stabilizacji, bo powyższy scenariusz dla złotego korzystny by z pewnością nie był.

Paweł Satalecki
Źródło: Finamo