Spór Rosji i Ukrainy stał się problemem ogólnoeuropejskim

Narastający od kilku dni spór Rosji i Ukrainy o koszty dostawy gazu oraz opłaty tranzytowe stał się w nocy z 5. na 6. stycznia problemem ogólnoeuropejskim. Dostawy gazu przez terytorium Ukrainy zostały drastycznie zmniejszone, w przypadku niektórych państw wręcz wstrzymane.

Obie strony, ukraińska i rosyjska wzajemnie obwiniają się o tę sytuację. Rosja deklaruje, iż dostawy gazu zostały ograniczone o 65,3 miliona metrów sześciennych dziennie, czyli ilość zużywaną przez Ukrainę, i odcięcie gazu jest jednostronną decyzją tego kraju. Z kolei przedstawiciele ukraińskiej energetyki utrzymują, że dostawy zmniejszyła Rosja.  Niezależnie od tego, kto jest autorem tego posunięcia, jest to szantaż mający na celu zmuszenie Unii Europejskiej do interwencji i zajęcia miejsca mediatora. Stawka jest wysoka, bo gaz i ropa odpowiadają za dwie trzecie przychodów Rosji z eksportu, zaś Ukraina zarabia ok. 3 mld dolarów rocznie na opłatach tranzytowych.

Dzienne zużycie gazu w Polsce wynosi, przy obecnej mroźnej pogodzie, według informacji podanych przez Ministerstwo Gospodarki, 55-60 mln m3 wobec ok. 35 mln m3 przeciętnie podczas roku. W 40% gaz ten przesyłany jest z Rosji przez terytorium Ukrainy. W przypadku całkowitego odcięcia dostaw zapasy wystarczą na około trzy/cztery tygodnie, zależnie od pogody, później konieczne będzie poważne ograniczenie zużycia gazu.  Biorąc pod uwagę, że za 70% zużycia odpowiadają przemysł i usługi, a dodatkowo 10% zużywanego gazu to rozprowadzany osobno gaz zaazotowany, to zakręcenie kurka na wschodniej granicy spowoduje poważne perturbacje.  Według informacji podanych w ciągu dnia, dostawy gazy spadły do poziomu „technicznego”, wymaganego do utrzymania gazociągów w sprawności technicznej. Jest to ok. 15% zakontraktowanej objętości. Jest już gotowe rozporządzenie umożliwiające ograniczenie dostaw gazu do przemysłu. Dopiero na końcu maja być wykorzystane rezerwy. O ile większość krajów „starej” Unii będzie mogła się wspomóc importem gazu skroplonego (LNG), to Polska niestety nie ma takiej alternatywy dla gazu dostarczanego rurociągiem. Pomijając znikome prawdopodobieństwo, że zagrozi nam rzeczywisty brak gazu, warto przypomnieć o tym, że niewiele zrobiono aby zdywersyfikować dostawy gazu. Gwoli sprawiedliwości trzeba jednak pamiętać, że dywersyfikacja jest niezwykle kosztowna i czy to budowa gazociągu z Norwegii, czy terminala LNG nie broniła się na gruncie rachunku ekonomicznego.

Jakie jednak będą doraźne skutki sporu handlowego ? Na pewno wspomoże on rynek ropy naftowej, gdyż jej pochodne zawsze są w pewien sposób substytutem dla gazu ziemnego. Wojna w Strefie Gazy dała dobrą podstawę do wzrostu cen ropy, a odcięcie dostaw gazu pozwoliło jej wrócić do poziomu 50 dolarów za baryłkę.  Oczywiście zdrożał, i to gwałtownie, sam gaz. Ceny gazu „na dziś” skoczyły nawet o 22%, na innych rynkach europejskich ceny krótkoterminowych kontraktów na ten surowiec wzrosły o kilkanaście procent. Za tym wzrostem cen stoi jednak także spadek temperatur w całej Europie. Eksperci oczekują, iż spór, podobnie jak w 2006 roku, zostanie rozwiązany, zapewne do końca tygodnia, ale zarówno Rosja jako dostawca gazu, jak i Ukraina jako operator gazociągu, stracą resztki zaufania. Warto przypomnieć sobie Bułgarię i Rumunię, które w zeszłym roku wyłamały się spośród innych państw Unii i przystąpiły do programu budowy południowej nitki gazociągu „South Stream”. Być może całkowite wstrzymanie dostaw gazu, którego teraz doświadczają, zmusi te kraje do ponownej analizy sytuacji w zakresie doboru partnerów.

Grzegorz Zatryb

Autor jest głównym analitykiem Strefy Finansów, z rynkiem finansowym związany od 1991 roku, pracował dla Polskiego Banku Inwestycyjnego S.A., w latach 1998-2000 w TUiR WARTA S.A., WARTA TFI, następnie BRE Asset Management, a w latach 2002 – 2008 jako Wiceprezes Zarządu w PTE Skarbiec-Emerytura S.A.

Źródło: Strefa Finansów Sp. z o.o.