Kilka miesięcy temu posiadacz karty kredytowej postanowił przenieść ją do innego banku licząc na lepsze warunki. Instytucja, z której usług chciał skorzystać, to Alior Bank – „Ustaliliśmy, że dostanę kartę kredytową, gdy dostarczę do banku wyciągi dotyczące poprzedniej – mówi czytelnik. – W oddziale banku okazało się jednak, że same wydruki nie wystarczą, by podpisać ze mną umowę. Zażądano zaświadczenia o zatrudnieniu. Siedziba mojej firmy jest w innym mieście, więc z karty zrezygnowałem. Do podpisania umowy nie doszło” czytany w „Rzeczpospolitej”.
„Tymczasem po kilku miesiącach w zamówionym raporcie z Biura Informacji Kredytowej pan Piotr odkrył, że figuruje tam jako posiadacz karty Alior Banku z limitem zadłużenia, o jaki wnioskował. – Natychmiast skontaktowałem się z bankiem. Pracownik infolinii doradził mi złożenie pisemnej reklamacji. Zrobiłem to na początku marca – opowiada. – Wnioskowałem o zamknięcie rachunku karty. Domagałem się także sprostowania informacji w BIK” donosi dziennik.
Już podczas rozmowy telefonicznej z pracownikiem banku trzeba ważyć słowa. Wstępna akceptacja na założenie karty kredytowej czy skorzystanie z pożyczki może spowodować, że w niedługim czasie pod naszymi drzwiami pojawi się bankier z umową do podpisania.
Więcej w „Rzeczpospolitej” w artykule „Nie wziął karty, a trafił do BIK”.